17.08
W końcu w domu! Przeprowadzka dziadków poszła jak po
maśle – nie spodziewałam się, że tak sprawnie wszystko nam się uda. Wróciliśmy
wczoraj wieczorem i od razu poszliśmy do łóżka. Zamiast odpocząć przez te
wszystkie dni mam wrażenie, że jestem bardziej zmęczona niż przed wyjazdem.
Jest piętnaście po siódmej, a Ian wciąż słodko śpi. Nawet nie mrugnął, gdy
zadzwonił mój budzik. Wyszłam po cichu z pokoju i poszłam od razu do łazienki.
Szybki prysznic od razu postawił mnie na nogi. Nie zdążyłam zjeść ani śniadania
ani wypić kawy. Zostawiłam tylko karteczkę na stole i z uśmiechem na twarzy
ubrana w jeansy, beżową koszulkę i marynarkę założyłam pudrowe szpilki i
wyszłam z mieszkania.
***
Obudził mnie świeży powiew wiatru. Jak zawsze Caroline
otworzyła okno i wyszła z pokoju. Przeciągnąłem się i zerknąłem na telefon.
Dziesiątka. Matko boska. Kiedy ja ostatnio tak długo spałem? Care już dawno
jest w pracy. Leniwie podreptałem do kuchni. Na stole leżała karteczka, wziąłem
ją do ręki i wesoło się roześmiałem.
„Instrukcja
obsługi MNIE:
1.Często
przytulać.
2.Odprowadzać do
domu.
3.Całować mocno.
4.W autobusie
wziąć mnie na kolano.
5.Czule mówić do
mnie „Kocham Cię”.
6.Wiedzieć, że ja
mam zawsze rację.
7.Kochać mnie
bezinteresownie.
8.SMSować ze mną
wieczorami.
9.Być blisko kiedy
tego potrzebuję.
10.Komplementować
mnie.
To nie takie
trudne Somerhalder, hm? Kocham Cię, C.”
Cała Caroline. Śmiałem się dłuższą chwilę, ale nie byłbym
sobą gdybym nie wywinął jakiegoś psikusa swojej ukochanej.
***
Dzień dłużył mi się strasznie. Miałam tylko dwa zlecenia,
które już udało mi się wykonać. Szefa nie było, a więc nie mogłam mu
przedstawić planów odnośnie hotelu na Florydzie. Killian też był w delegacji.
Siedziałam i patrzyłam bezinteresownie w monitor. Moją nudę przerwała dzwoniąca
komórka – Kate.
-Halo?
-No cześć! Wróciliście już? – Zapytała wesoło.
-Tak, wczoraj wieczorem. Wybacz, że nie zadzwoniłam, ale
wróciliśmy późno i od razu poszliśmy spać, a dziś oczywiście musiałam iść do
pracy. –Westchnęłam.
-To cudownie! Dziś wieczorem zapraszam was na kolację.
-Mm, brzmi pysznie. – Śmiałam się. – Kupie wino.
-Czerwone i słodkie, pamiętaj! Do zobaczenia, buziaczki.
-Buźka! – Rozłączyłam się, a po chwili wybrałam numer
Iana.
-Właśnie miałem do Ciebie dzwonić. –Usłyszałam w
słuchawce. –Jadę spotkać się z Mattem i przy okazji kupię nam coś na obiad. 15
Ci pasuje?
-Właśnie miałam Ci mówić, że o 20 Kate zaprosiła nas na
kolację, kup jeszcze czerwone i słodkie wino. – Zaśmiałam się.
-Oczywiście. Uciekam, bo jestem spóźniony. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, buziaki. – Rozłączyłam się. Zerknęłam na
zegarek. Jeszcze godzina i będę mogła opuścić biuro.
***
Weszłam do domu chwilę przed piętnastą. Odstawiłam
torebkę, odwiesiłam marynarkę na haczyk. Słyszałam jak Ian bierze prysznic, więc
weszłam do salonu. Na stole stał wazon z kolorowymi kwiatami i kartka, którą
zostawiłam mu rano. Roześmiałam się czytając jego odpowiedzi.
„Instrukcja
obsługi MNIE:
1.Często
przytulać.
Myślę, że tę kwestię mamy z głowy.
2.Odprowadzać do
domu.
Kochanie, przecież ja mieszkam z Tobą.
Mogę podprowadzać Cię do lodówki, co Ty na
to?
3.Całować mocno.
Mm, podoba mi się ten pkt.
4.W autobusie
wziąć mnie na kolano.
Jeździmy samochodem, poza tym to Ty
możesz coś wziąć…do ręki…na czerwonym
świetle ;)
5.Czule mówić do
mnie „Kocham Cię”.
Pss…Kocham Cię!
6.Wiedzieć, że ja
mam zawsze rację.
Nawet jak nie masz racji to i tak masz
rację, że masz rację, gdy nie masz racji?
Okej
to trochę skomplikowane…
7.Kochać mnie
bezinteresownie.
Mam w tym interes… robisz cudowne naleśniki!
8.SMSować ze mną
wieczorami.
Nawet jak siedzę koło Ciebie? Skoro sobie
tego życzysz…
9.Być blisko kiedy
tego potrzebuję.
Jestem zawsze jak nie możesz odkręcić
słoika, spisuje się, co?
10.Komplementować
mnie.
Wcale nie masz tak grubego tyłka! :*
Owszem Pani
Somerhalder, to nie takie trudne. Chyba dam sobie radę. Kocham Cię, I”
-Cześć. – Przytulił mnie od tyłu. – Widzę, że
przeczytałaś moje poprawki.
-Jesteś niemożliwy. – Śmiałam się odwracając do niego. Z
włosów kapała mu woda, twarz była idealnie ogolona, a na sobie miał tylko
krótkie, luźne spodenki.
-Słyszałem to wielokrotnie. – Pocałował mnie w nos. –
Głodna?
-Owszem. – Uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego
ramieniu. – Co dobrego kupiłeś?
-Dziś kuchnia azjatycka. – Przytulił mnie do siebie.
-Mój ideał. – Pocałowałam go w żuchwę i grzecznie poszłam
za nim do kuchni.
-Wpadłem na genialny pomysł. – Powiedział Ian siadając
przy stole.
-Zamieniam się w słuch. – Uśmiechnęłam się siadając
naprzeciwko.
-Co powiesz na wyjazd…teraz wyobraź sobie…My…Kate i
Matt…Mania i Daniel…Kat i Mikel…Paul i Pheobe…Ontario…Śnieg…Góry…Narty…Piękny
domek…Tydzień przy cudownym kominku…
-Jadę! – Powiedziałam od razu.
-Kochanie, poczekajmy na śnieg. – Śmiał się jedząc.
–Myślę, że koniec listopada, a początek grudnia.
-Genialny pomysł. – Puściłam mu oczko.
***
-W końcu jesteście! – Powiedziała Kate otwierając nam
drzwi.
-Wybacz. – Powiedziałam wchodząc do środka w pięknej,
zdobionej czarnej sukience i wysokich butach. – Straszne korki, a do tego
taksówka przyjechała o 15 min później. Proszę wino.
-Cześć. – Uśmiechnął się Ian do niej, całując ją w
policzek.
-Ten szaliczek gustownie pasuje do tych spodni. – Uśmiechnęła
się zamykając drzwi. – Zapraszam, zapraszam.
-Cześć Caroline. – Uśmiechnął się Matt przytulając mnie.
– Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje. – Odwzajemniłam uśmiech.
-Ej, ale biała koszula pasuje, co? – Śmiał się Ian idąc
za moją przyjaciółką.
-Jak najbardziej modnisiu. – Śmiała się krzątając po
kuchni.
-Mam nadzieję, że jesteście głodni. Kate zrobiła
przepyszną zapiekankę. – Powiedział Matt odstawiając krzesło, abym usiadła. –
Trochę jej pomagałem, ale to totalna Zosia samosia.
-Skąd ja to znam…-śmiał się Ian siadając obok mnie.
–Naprawdę ślicznie wyglądasz. – Położył rękę na moim udzie całując mnie
delikatnie.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się kładąc dłoń na jego dłoni.
-Wina? – Zapytał Matt zerkając na mnie.
-Poproszę, ale nie dużo. Jakoś dziwnie się dziś czuję.
-Może będziesz chora? – Zapytała Kate nakładając na
talerze zapiekankę.
-Możliwe. Ostatnio miałam intensywny czas, podróże,
stres. – Uśmiechnęłam się. – Dziękuje. – Dodałam biorąc od niej swój talerz. –
Rzeczywiście pyszna.
-Dam Ci potem przepis. – Puściła mi oczko. – Tak naprawdę
zaprosiliśmy was, aby coś wam ogłosić. – Uśmiechnęła się zerkając na swojego
partnera.
-Zamieniamy się w słuch. – Powiedział Ian obejmując mnie
ramieniem
-Zaręczyliśmy się! – Pisnęła Kate pokazując mi pierścionek.
-O mój boże! – Zakryłam usta. – Jezu jaki piękny! –
Powiedziałam i od razu wstałam przytulając ją.
-Gratulacje stary. – Śmiał się Ian zbijając piątkę z
Mattem. – Współczuje…-pokiwał głową patrząc na Kate. – Żartuję. – Dodał po
chwili ze śmiechem i przytulił ją.
-Miałaś rację. – Powiedział Matt mi na ucho, kiedy go
przytulałam. – Ona jest tą kobietą, która zasługuje na prawdę.
-Dobry wybór. – Pocałowałam go w policzek. –Dbaj o nią.
18.08
-No nie uwierzysz, Kate się zaręczyła! – Pisnęłam rozmawiając
z siostrą przez telefon. –Tak z dnia na dzień. Cieszy się jak gwizdek, a ja
razem z nią. Pierścionek piękny. Delikatny, skromny, ale ma w sobie jakiś
błysk, że przyciąga wzrok. – Zaśmiałam się.
-Opowiadała Ci jak to zrobił?
-Tak! Słuchaj, zabrał ją jachtem na rejs po oceanie, a
tam na jachcie kolacja, świece, wino. Romantyczny nastrój, świetne humory no i
w końcu uklęknął przy niej jak prawdziwy dżentelmen i wyjął pierścionek.
Podobno tak się rozpłakała…
-Płakała?! Kate płakała?!
-Też byłam w szoku! Podobno wyła jak szalona i nie mogła
z siebie słowa wydusić. – Śmiałam się, a moja siostra zaraz po mnie. -Wiesz…
myślałam, że będą mieli kryzys w związku. W końcu Matt ma dziecko i nie
sądziłam, że Kate to zniesie, ale stwierdziła, że nie ma, po co wracać do
przeszłości. Bardzo dobre podejście, co?
-Jestem w szoku, że ona jest aż taka mądra! – Śmiała się
Mania. – Kiedy ślub?
-Nie pytałam. Myślę, że nie będą się z tym śpieszyć, ale
już umówiłam się z nią, że po powrocie z Idaho jedziemy mierzyć sukienki
ślubne!
-Weź, a to nie przynosi pecha?
-Nie…chyba. Kurczę wygoogluje to potem. – Śmiałam się, a
widząc Iana w drzwiach uśmiechnęłam się szeroko. – Dobra siostra kończę, bo mój
Romeo w końcu się obudził.
-Okej. Informuj mnie na bieżąco.
-Jasna sprawa! Papapa. – Rozłączyłam się. – Cześć
skarbie.
-Witam Panią. Pani śmieszki obudziły mnie. – Ziewnął i
spojrzał na mnie. – Dlaczego Pani jest tak skąpo ubrana? – Zmierzył mnie
wzrokiem, gdy siedziałam na kanapie tylko z bieliźnie i w szlafroku zarzuconym
na ramiona.
-Miałam się ubierać, ale Mania zadzwoniła. – Uśmiechnęłam
się. – Głodny? W kuchni czeka na Ciebie śniadanie i kawa.
-Głodny, ale nie koniecznie jedzenia. – Zamruczał
podchodząc do mnie.
-Na co ma Pan ochotę?
-Na Panią. – Powiedział krótko całując mnie namiętnie.
-Spóźnię się do pracy. – Powiedziałam między pocałunkami
leżąc pod nim.
-Załatwię to szybko. – Ugryzł mnie w szyję, a ja totalnie
odpłynęłam.
***
Wpadłam do firmy kwadrans po dziewiątej. Na ladzie już
czekały klucze do mojego gabinetu. W biegu wzięłam je w garść i pobiegłam w
kierunku swojego miejsca pracy.
-W końcu jesteś. – Do gabinetu zajrzał Killian. –Szefa
nie ma jeszcze wiec Ci się upiekło. 9:30 Zebranie w Sali konferencyjnej. Kawy?
-Poproszę. – Uśmiechnęłam się do niego ściągając
marynarkę. Czerwone, nowe szpilki strasznie uciskały mi stopy, ale czego się
nie robi żeby wyglądać pięknie.
-Proszę. – Przyszedł po chwili z dużym kubkiem napoju
bogów. – Świetnie wyglądasz.
-Dziękuje i dziękuje. – Zaśmiałam się upijając łyk. – Mm
pyszna.
-Co słychać? – Zapytał siadając na fotelu i odpinając
marynarkę.
-W porządku. Dużo się dzieje, ale cieszę się strasznie. –
Uśmiechnęłam się. – Co u Ciebie?
-Trochę słabiej. Moja mama choruje, ale wszyscy jesteśmy
dobrej myśli. No i staramy się z Charlotte o dziecko. – Odwzajemnił mój
uśmiech.
-Przykro mi z powodu Twojej mamy. – Powiedziałam smutno.
– No i trzymam kciuki za waszego potomka.
-Czas na Ciebie i Twojego potomka. – Śmiał się puszczając
mi oczko.
-Na razie nie planuje. – Pokazałam mu język.
-Uciekam do siebie, widzimy się na zebraniu. – Powiedział
opuszczając moje biuro. Zaśmiałam się za nim kręcąc głową – cały House. Był
młodszy ode mnie, ale miał w sobie potencjał. Wykręciłam numer do swojej
przyjaciółki.
-Słucham Ciebie Caroline…-powiedziała oficjalnie, a po
chwili roześmiała się.
-Witam. Mam kilka pytań odnośnie Pani planów na
przyszłość. Czy udzieli mi Pani kilka odpowiedzi? Mam całe pięć minut. –
Zachichotałam.
-Oczywiście, że poświęcę Pani 5 min.
-Czy planuje Pani ślub?
-Tak.
-Z Panem Mattem?
-Tak.
-Kiedy?
-Maksymalnie pół roku.
-Dziękuje za odpowiedzi, jadę szukać sukienki. – Śmiałam
się. – Tak na poważnie. Cieszę się strasznie.
-Ja też! Myślałam, że zostanę starą panną z kotem, winem
i wibratorem. – Zaśmiała się. – Czas na Ciebie.
-Ianowi to powiedz. Mój palec jest gotowy na ten ciężki,
drogi pierścionek. – Śmiałam się. – Muszę schudnąć do Twojego ślubu, wszyscy
mówią mi, że przytyłam i wiesz co? Mają kurde rację…
-Może jesteś w ciąży?
-Co? – Wyprostowałam się. –Nie, to nie możliwe. Miałam
przecież okres.
-Kiedy?
-No…yy…muszę spojrzeć do kalendarza. Nie mam pamięci do
dat! – Wybroniłam się. – Lecę na przeklęte zebranie.
-Zrób test! – Usłyszałam, kiedy zakańczałam połączenie.
Ja w ciąży? W życiu. Wyrzuciłam tę myśl z głowy i udałam się w stronę sali
konferencyjnej poprawiając swoją elegancką bluzeczkę w panterkę.
***
Uroczystość charytatywna odbywała się prawie dwie godziny
od mojego domu. Piękna, przytulna a jednocześnie ogromna restauracja zapraszała
swoim wnętrzem. Masa ludzi, jednych kojarzyłam, a innych zupełnie nie znałam.
Zgodnie z zaproszeniem założyłam białą sukienkę z przedłużanym tyłem i beżowe
koturny. Wieczór był przyjemnie ciepły, więc tym bardziej podziwiałam
wszystkich mężczyzn w garniturach. Ian stał tuż obok mnie w ciemnych spodniach,
białej koszuli i szarej marynarce trzymając mnie za rękę. Nie denerwowałam się
mimo, że co rusz czułam na sobie odbicie lampy błyskowej. Usiedliśmy przy
jednym z okrągłych stolików tuż obok Kat Graham i jej przyjaciółki.
-Promieniejesz. – Szepnęła Kat uśmiechając się szeroko.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się szczerze trzymając w rękach
dłoń Iana, który rozglądał się dookoła.
-Kiedy będziesz w Atlancie? Musimy iść na jakiegoś
drinka.
-Nie mam pojęcia. Dwudziestego czwartego jadę do Idaho i
nie mam pojęcia ile mi tam zleci. Mówił Ci Ian o Ontario?
-Nie, nic nie wspominał. Nie rozmawialiśmy ze sobą.
-Wszystko Ci opowie, wpadł na genialny pomysł. –
Uśmiechnęłam się, a po chwili z głośników dobiegł głos prowadzącego. Cała impreza
miała charakter rozrywkowy i można nawet powiedzieć, że zabawne. Aukcje,
zbiórka pieniędzy, zawody, a wszystko w szczytnym celu. Blisko godziny
dwudziestej drugiej zebrani goście tańczyli na parkiecie w rytm cudownych,
starych utworów.
-Mogę prosić Panią do tańca? – Zapytał Ian ściągając
marynarkę.
-Co? Mnie? Ja nie tańczę. – Zaprotestowałam popijając
sok.
-Nie daj się prosić. – Zaśmiał się całując moją dłoń.
Zachęcił mnie swoim uśmiechem i barwnym spojrzeniem. Niepewnie poszłam za nim
na środek drewnianego parkietu, kiedy z głośników poleciał jeden z
piękniejszych hitów Beyonce – Listen.
-Chyba nie muszę Ci pokazywać jak się tańczy. – Śmiał się
kładąc dłoń na moich plecach.
-Nie trzeba, ale dziękuję za chęci. – Śmiałam się kładąc
rękę na jego ramieniu i patrząc jak nasze dłonie z drugiej strony splatając się
w jedność. Zaczęliśmy wspólnie wirować po parkiecie w takt melancholijnych słów
mulatki.
-Tańczymy chyba pierwszy raz, prawda? – Zauważył po
chwili.
-Nasz pierwszy taniec miał się odbyć na Twoim weselu.
–Zaśmiałam się, a on ze śmiechem obrócił mnie wokół własnej osi i ponownie
złapał w poprzednią pozę.
-Cieszę się, że to wszystko tak się potoczyło.
-To znaczy? – Spojrzałam na niego.
-Gdybyś tyle się o mnie nie starała nie wiem czy
uwierzyłbym w to, że Ci zależy. Teraz chociaż mam pewność. – Uśmiechnął się.
-Wiesz jak się namęczyłam? –Zapytałam ponownie się
okręcając. – W niektórych momentach chciałam już zrezygnować.
-Co Cię powstrzymało?
-Ty. Pojawiałeś się znienacka no i moja rodzina, która
motywowała mnie do działania. – Spojrzałam mu w oczy. – Niczego nie żałuję,
wygrałam los na loterii.
-Mogę powiedzieć to samo. – Uśmiechnął się. – Kocham Cię
i jestem tego pewny na milion procent.
-Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. – Oparłam głowę
o jego ramie.
-Będzie, obiecuję. – Pocałował mnie w ramie.
Witaj !
OdpowiedzUsuńRozdzial cudony :D Caroline jest w ciazy ?! ....Musi byc! :) Czekam na nastepny .
Pozdrawiam , duzo weny ! :D :-*
Hej kochana :-) :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak i całe opowiadanie jest przecudowny, boski...
Początek taki przesłodki, cudowny, aż nadal mam uśmiech na buzi...
Ian z Caroline są tacy kochani...
Kurczę ciekawe czy dziewczyna jest w ciąży... Fajnie by było gdyby pojawił się mały owoc tej miłości, choć boję się pomyśleć jak na to mógłby zareagować Ian...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
BU$KA <3 :*
Bardzo bym się ucieszyła gdyby okazało się, że naprawdę jest w ciąży ale mam wrażenie, że wymyśliłaś coś innego. A jeśli jestem w błędzie to wiedz, że kocham Cię jeszcze bardziej! Haha. Dużo weny życzę i mam nadzieję, że częściej będziesz wstawiać nowe.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńOna jest w ciąży jak nic! Byłoby super, gdyby Ian się jej oświadczył zanim się dowiedzą o dziecku. Czekam na nexta.
Pozdrawiam gorąco! Buziaczki :-*
U mnie nowy!
I kolejny nowy już jest!
UsuńZapraszam!
Buziaczki :-*
Przerwa w pracy i czas na nadrabianie :D
OdpowiedzUsuńŚwietna ta instrukcja obsługi :D
Chyba sama taka zastosuje zeby nie było niejasności ;) ale odpowiedzi Iana wygrały system :D
Chciałabym zeby juz im było dobrze i z górki, ale kto tam wie! :D
Świetne jak zawsze Kochana!
Buziaki