sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 7

22.05
Dziś żadnych wymówek – muszę zmierzyć się kolejny raz z tą solówką, mimo że jestem ledwie żywa. Przez całą noc miałam okropne koszmary, kiedy zaś otworzyłam oczy, leżałam w poprzek łóżka. Podniosłam się z trudem, serce pompowało mi krew do skroni i nie pomogła nawet jedna z mocniejszych kaw w moim wykonaniu.  Przez chwile próbowałam porozciągać obolałe mięśnie, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że końcówki palców u stóp jeszcze nigdy nie wydawały mi się tak odległe, porzuciłam ten pomysł. Nie było też mowy o porannym spacerze nad brzegiem oceanu – brak czasu dawał mi się we znaki każdego dnia. Odkąd Jensen wyjechał całe dnie spędzałam na sali i trenowaniu do jutrzejszego konkursu. W między czasie kilka razy wyskoczyłam z Ianem na kawę, ale nic poza tym – nasze stosunki zdecydowanie ochłodziły się po moim pierwszym, całkiem przypadkowym spotkaniu z Nikki. Z całą pewnością mogę rzec, że jest przeurocza i naprawdę sympatyczna, ale niestety przygaszone zachowanie Iana przy jej obecności zdecydowanie mnie niepokoiło. Postanowiłam jednak nie mieszać się w ich sprawy – w końcu moje małżeństwo wcale nie było jakieś lepsze. Kontakt z moim zielonookim mężczyzną był znikomy, a kiedy w końcu dochodziło do jakiejkolwiek rozmowy nagle brakowało nam tematów. Nie wiem czy to przez nasze zapracowanie czy niestety odległość, jaka nas dzieli, przez większość naszego czasu z całkowitym powodzeniem nas od siebie oddala.

Kolejne godziny mijały mi na próbie mojej solówki. Mimo tego, iż miałam ją dopracowaną cały czas sądziłam, że coś jest nie tak. Kolejne upadki, kolejne mylenie kroków, kolejne łzy, pot i potworny ból mięśni. Wszystko zlewało mi się w całość, każda nuta wydawała się być taka sama, a ja… zupełnie jakbym stała w miejscu.
-Może czas zrobić sobie przerwę?- Usłyszałam znajomy głos. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam w swoje odbicie. Za moimi plecami zobaczyłam Iana opartego o zamknięte drzwi.
-Co Ty tu robisz? – Zapytałam wyłączając wieżę.
-Przyszedłem wyciągnąć Cię na obiad, spacer i drinka. –Uśmiechnął się delikatnie. –Kate mówiła, że stąd nie wychodzisz.
-Za dużo o mnie wiesz, ale niestety muszę odmówić. – Powiedziałam upijając łyk wody. – Trochę pracy mi zostało.
-Wiem, że masz już wszystko dopracowane i nie przyjmuję żadnej odmowy. Masz pięć minut żeby się przebrać i wracamy. – Powiedział opierając się o ścianę i krzyżując ręce.
-Jesteś strasznie marudny. – Wywróciłam oczami i zaczęłam zbierać do torby swoje rzeczy.
-Możliwe, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. – Zaśmiał się. – Jedziemy do mnie, potem podrzucę Cię do domu.
-Do Ciebie? – Spojrzałam na niego.
-Ugotowałem obiad. – Puścił mi oczko i wyszedł z Sali.

***
Podczas drogi powrotnej wymieniłam z Jensenem kilka wiadomości przedstawiając mu plan na resztę dzisiejszego dnia. Jak zwykle nie wykazał nuty złości czy też zazdrości, a wręcz przeciwnie ucieszyło go to, że Ian się mną zajmie.
-Chcesz wziąć prysznic? – Zapytał Ian, gdy weszliśmy do jego mieszkania.
-Sugerujesz, że śmierdzę? – Zapytałam oburzona.
-No wiesz…-zaśmiał się. –Chodź. – Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą po chwili złapałam. Poszłam za nim przez wąski korytarz aż do jasnej łazienki.
-Tu masz ręczniki, a tu masz wannę. – Zaśmiał się. – Potrzebujesz coś jeszcze?
-Na razie nie, dziękuję. – Dałam mu buziaka w policzek, a gdy zamknął za mną drzwi od razu weszłam pod strumień ciepłej wody.


Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W towarzystwie Caroline czuję się wyjątkowo swobodnie i mógłbym spędzać z nią każdą wolną chwilę. Wiem, że nie powinienem ją kokietować, bo ma męża, a ja narzeczoną, ale to jest silniejsze ode mnie. Chemia między nami jest wyjątkowo silna, za silna. A ja? Jestem tylko facetem. Uchyliłem okno i wziąłem się za dokańczanie obiadu. Ryż z warzywami i kurczakiem – ulubione danie brunetki. Mimo tego, iż nie jestem dobrym kucharzem to danie jest moim popisowym. Postawiłem dwa półmiski na stole i w tym samym czasie w drzwiach od kuchni stanęła bogini.
-Nie wzięłam ze sobą ubrań do łazienki i znalazłam Twoją koszulę, mam nadzieję, że nie jesteś zły. – Powiedziała słodko zakładając za ucho niesforny kosmyk. – Gdzie położyłeś moją torbę? – Zapytała krzyżując swoje długie, opalone nogi. Jeździłem po niej wzrokiem – od czarnych paznokci u stóp poprzez twarde sutki przebijające się przez bawełniany materiał mojej koszuli aż do jej ciemnych, kokietujących oczu.
-Usiądź najpierw i zjedz, wystygnie. – Rzuciłem krótko. Moje oczy chciały się jeszcze napawać tym widokiem, chociaż przez chwilę.
-Nie mam na sobie bielizny. – Zaśmiała się siadając przy stole i zakładając nogę na nogę. Spiąłem mięśnie. Jej delikatne ciało odziane jest tylko w moją koszulę.
-Damy radę. – Zaśmiałem się nerwowo podając jej szklankę ze schłodzonym sokiem pomarańczowym. – O której będzie Jensen?
-Pisał, że dopiero w nocy. – Upiła łyk napoju. – Jakieś sceny muszą powtórzyć i tak wiesz…
-Rozumiem. Kate śpi u Ciebie? – Zapytałem siadając obok niej.
-Nie. Chce się wyspać w swoim łóżku, a mówi, że ze mną to by oka nie zmrużyła. – Zachichotała. Z pewnością z Tobą nikt nie zmrużyłby oka, dodałem sobie w myśli. –Chcesz zostać u nas?
-Ja? – Zmieszałem się.
-Zostań. Posiedzisz ze mną, a rano pojedziemy razem na konkurs. – Uśmiechnęła się obracając w swoich smukłych palcach widelec.
-Zgoda. – Puściłem jej oczko. –Jak nastrój przed konkursem?
-Na razie jestem spokojna. Jednak dręczy mnie ta solówka, do której nie mogłam dłużej poćwiczyć. – Zaśmiała się. – Co ma być to będzie i albo się dostanę albo nie, świat przecież na tym się nie kończy, prawda?
-Prawda, ale wiem, że z całą pewnością się dostaniesz. – Uśmiechnąłem się w jej kierunku.
-Tak myślisz? – Zapytała wstając od stołu i wkładając talerz do zmywarki.
-Z całą pewnością. – Przechyliłem głowę zerkając na jej umięśnione pośladki.
-To komplement? – Odwróciła się a widząc mój wzrok zaśmiała się radośnie. – Zboczeniec.
-Mężczyzna. – Wzruszyłem ramiona i wstałem od stołu. – Po prostu mężczyzna. – Puściłem jej oczko wkładając talerz do zmywarki.
-Dziwne określenia masz…-zamruczała kokieteryjnie stając za mną. –O której jedziemy? – Przejechała ręką wzdłuż mojego kręgosłupa i podeszła do okna zaciągając roletę.
-Mi to obojętne, dlaczego pytasz? – Odwróciłem się do niej. Jej delikatne dłonie odpinały kolejno guziki mojej koszuli odsłaniając mostek, mięśnie brzucha aż w końcu jej kobiecość.
-Muszę się ogarnąć… - szepnęła rozpuszczając włosy. Zwariowałem, gdy stanęła przede mną. Spojrzała na mnie spod swojej czarnej grzywki i stając na palcach zarzuciła ręce na moje ramiona. Po chwili jej usta niepewnie spoczęły na moich. Nie mogłem się oprzeć jej pieszczocie i z całą pewnością odwzajemniłem pocałunek kładąc dłonie na jej nagich biodrach. Przyległa do mnie pewniej i całowała namiętnie i bardzo zmysłowo. Jej lewa dłoń masowała mój kark, a prawa zsunęła się na klamrę od spodni. Oderwała się ode mnie i spojrzała w oczy.
-Przepraszam. – Szepnęła cicho opierając dłonie o moją klatkę piersiową. – Nie powinnam. – Dodała cicho.
-Chrzanić to. – Rzuciłem. Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem namiętnie. – Chodź do łóżka. Teraz. –Mruczałem między pocałunkami. Zwinnym ruchem ściągnęła mój t-shirt na ziemię i sama usiadła na kuchennym blacie.
-Tu jest zasłonięta roleta. – Wytłumaczyła przyciągając mnie do siebie. Znowu złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Jej rozgrzane ciało parzyło moje dłonie, ale nie mogłem przestać jej dotykać. Moje usta zaczęły wędrówkę od delikatnej pachnącej pomarańczami szyi poprzez mostek do nabrzmiałych, twardych sutków. Wziąłem jednego sutka w usta, na co ciało Caroline zadrżało, a z jej pełnych warg usłyszałem cichy jęk. Palcem drażniłem drugi sutek i fakt, że brunetka wije się pod moim dotykiem doprowadzał mnie do obłędu. Moje usta zjechały niżej i w tym samym momencie biodra Caroline wyszły mi naprzeciw. Nie mogłem odmówić jej tej przyjemności i mój język zatopił się w jej wilgotnych wargach. Jęknęła. Znowu. Jej stopy w jednej chwili opierały się o moje ramiona, a dłoń szarpnęła moje włosy. Mój język wirował po jej łechtaczce odprawiając wyjątkowy taniec i doprowadzając ją tym do szaleństwa.
-Ian…-jęczała. –Aa…-wydyszała, kiedy mój palec się w nią wsunął. Była taka ciasna, ale z całą pewnością gotowa na mnie. Wsunąłem kolejny palec i poruszając nimi w niej odszukałem jej spragnionych ust. Trzymała mnie kurczowo i stękała między pocałunkami.  W tym samym momencie zadzwoniła moja komórka, niech to szlag.
-Nie przerywaj, proszę. – Szepnęła opierając głowę o moje ramie i obejmując mnie nogami. Wsunąłem w nią mocniej palce i spojrzałem na wyświetlacz, „Nikki”.
-Bądź cicho. – Szepnąłem. –Halo? – Odebrałem.
-Cześć kochanie, zapomniałam od Ciebie ważnych dokumentów. Jesteś w domu? – Zapytała jak zawsze radośnie. Spojrzałem na rozanieloną Caroline, która z każdym moim wepchnięciem wbijała paznokcie w moje ramie.
-Tak jestem w domu, za ile będziesz? – Zapytałem, na co Caroline od razu podniosła na mnie wzrok.
-Jakieś 20 minut jak nie utknę w korku. Do zobaczenia. – Rozłączyła się.

-Mamy 20 minut. – Szepnąłem masując jej łechtaczkę. – 20…Słodkich…minut…-kąsałem jej szyję, a po chwili krzyknęła i cała drżąc wtuliła się w moje ciało. Nie przestawałem. Jej ciało miotało się w moich ramionach, gdy powoli niosłem ją do sypialni. Rzuciłem ją na łóżko i pośpiesznie zasłoniłem roletę. Nie mam zbyt wiele czasu, ale mój towarzysz w spodniach nie może doczekać się spotkania z tym aniołem w moim łóżku. Zsunąłem z siebie jeansy, bokserki i uklęknąłem między jej nogami. Patrzyła na mnie słodko, jak zawsze. Nasunąłem na członka prezerwatywę i delikatnie się w nią wsunąłem. Wygięła się w łuk i przyciągnęła mnie do siebie mocno. Nasze ciała splotły się w idealnej kombinacji, ciche jęki wydobywały się w naszych ust na przemian. Nasza gra kochanków jakby się nie kończyła. Wspólny orgazm. Wspólny jęk. Wspólny pot. Wspólne doznania. Nie miałem ochoty wypuszczać jej z objęć. Nie miałem ochoty wypuszczać jej z życia.

__
Wybaczcie. Mój komputer puścił na mnie focha i nie chciał ze mną ostatnio pracować. Widzę, że nie możecie doczekać się Nikki - cierpliwości! :D 

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 6

13.05
Środa rano – nie lubiłam tego dnia najbardziej w całym tygodniu. To dzień, w którym praktycznie od 10 do 20 siedziałam w szkole.  Podniosłam się ociężale z łóżka i podeszłam do okna. Pogoda jak zwykle była cudowna, a cichy szum morza działał kojąco na moją zszarganą duszę. Poprzedniego wieczora zrobiła kolacje chłopakom, ale sama uciekłam szybko do łóżka. Siedzenie z Ianem byłoby dla mnie zbyt stresujące. Wsunęłam na stopy kapcie i wyszłam z naszej sypialni.
-Jensen! Jensen! – Krzyczałam chodząc po domu. W kuchni na stole znalazłam karteczkę oraz na talerzyku przykryte folią kanapki „Pojechałem do radia. Wieczorem na kolację wpadnie Jared z żoną i Ian. Mam nadzieję, że upichcisz coś dobrego. Kocham Cię. J”. Ian? Znowu. Nie podoba mi się, że jest tak blisko z moim mężem. Po zrobieniu sobie kawy usiadłam przy kuchennym, szklanym stole i wykręciłam numer do mojego męża – na marne, telefon był wyłączony. Zjadłam kolorowe kanapeczki, dopiłam kawę i w przeciągu trzydziestu minut wyszykowałam się na zajęcia.

Standardowo utknęłam w korku. Żadna nowość – Malibu pod tym względem nie przestanie mnie zadziwiać. Przez całą drogę próbowałam skontaktować się z Jensenem. Ile może trwać nagranie w radiu? Pogłośniłam radio i okryta oazą spokoju jechałam przed siebie Lolets Avenue Street. Zajeżdżając pod budynek szkoły mój telefon zawibrował w uchwycie.
-W końcu. – Odebrałam. – Ile może trwać nagranie?
-Uwierz mi skarbie, długo. Co się stało? – Zapytał Jensen.
-Ja mam do dwudziestej zajęcia. Nie zdążę nic ugotować. – Powiedziałam wysiadając z samochodu.
-Kurcze. Wszyscy będą o 21. – Odpowiedział zmartwiony.
-Zróbmy tak. Ja zaraz zadzwonię do restauracji niedaleko nas. Przygotują jedzenie, a Ty po prostu je odbierzesz.
-Nie głupie. Wracając do domu zajadę po jakiś alkohol. – Zaśmiał się.
-Widzisz? Co byś beze mnie zrobił? W kuchni, w szafce przy lodówce jest czarno biała zastawa, a w szafce nad zlewem lampki do wina i tym podobne. Poradzisz sobie.
-Kocham Cię, wiesz? – Zapytał zamykając samochód.
-Wiem. – Zachichotałam. – Kończę, do zobaczenia wieczorem. – Zacmokałam do telefonu i schowałam go do torebki. Szerokimi, murowanymi schodami weszłam pod sale numer 8 gdzie akurat Kate tańczyła swoją solówkę.
-Hej. Sama jesteś? – Zapytałam patrząc na ścienny zegar.
-Wow. Jesteś przed czasem. – Zaśmiała się. – Jest jeszcze Igrisa, ale zeszła do swojego znajomego. No wiesz..-Zaśmiała się poruszając brwiami.
-Wiem. – Zawiwatowałam jej ściągając bluzę. – Wpadasz wieczorem do nas na kolację?
-Co to za okazja? – Zaśmiała się rozciągając.
-Nie ma okazji. Jensen zaprosił Jareda z żoną i Iana..-Westchnęłam.
-Nie chcesz zostać sama z Ianem? – Zdziwiła się.
-To nie jest śmieszne! – Burknęłam. – Jego obecność wyjątkowo mnie krępuje…
-Dobra, dobra. Wpadnę, ale odwozisz mnie do domu potem.


***

Urwałam się z zajęć chwilę po dziewiętnastej. Chciałam się przygotować przed przyjściem gości. W całym domu pachniało przepysznym jedzeniem, a stół w kuchni był przepięknie zastawiony.
-Jestem z Ciebie dumna. Zajmij się Kate. Lecę pod prysznic. – Powiedziałam do Jensena całując go w policzek.
-Jak mam się nią zając? – Zapytał rozpinając koszulę.
-Nie śpiesz się. – Dodała Kate ze śmiechem.
-Wariaci! – Krzyknęłam z korytarza. Po szybki prysznicu stanęłam przed wielką szafą zastanawiając się, co powinnam na siebie założyć. Chciałam wyglądasz skromnie, ale seksownie. Seksownie dla kogo? Burknęła moja podświadomość. No tak… dla Jensena czy Iana? Może dla ich obu? Sama nie wiem.
-Gotowa? – Zapytał Jensen wchodząc do sypialni. – Chyba jednak nie. – Zaśmiał się widząc mnie w ręczniku.
-Nie wiem co założyć. – Powiedziałam nadąsana.
-Coś skromnego, ale seksownego. – Puścił mi oczko. Zaśmiałam się sama do siebie i wyjęłam z szafy wieszak z zwykłą, czarną sukienką. Założyłam ją szybko na siebie, włosy zostawiłam rozpuszczone, a na nogi założyłam czarne szpilki.
- I jak? – Zapytałam schodząc do salonu.
-Świetnie. – Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i wcale nie zdziwił mnie fakt, że jestem w pomieszczeniu sama z Ianem. – Masz genialne ramiona.
-Dziękuję. – Spojrzałam na niego. Wyglądał inaczej niż zwykle – ten sweterek dodawał mu młodzieńczego uroku. – Gdzie Jensen?
-Skoczył do sklepu z Kate po jakiś likier do drinków. – Uśmiechnął się. Oczywiście, że zostawił mnie samą, jak zwykle. –Jak w szkole?
-Czuję się jak na wywiadzie u babci. Dziękuje, dobrze. Żadnych jedynek ani uwag. – Dodałam z przekąsem włączając wieżę.
-Cieszy mnie to bardzo. – Zaśmiał się siadając na kanapie i przyglądając mi się uważnie.
-Czyżby?
-Oczywiście. – Odstawił szklankę na stolik i w tym samym czasie z wieży poleciała jedna z wolniejszych piosenek. – Zatańczysz?
-Wybacz. Bez trykotu nie tańczę. – Zaśmiałam się odwracając w jego stronę.
-Nalegam. – Podszedł do mnie i złapał za dłoń. Uścisnęłam ją niepewnie i dałam mu się poprowadzić. Nie spodziewałabym się, że jest tak dobrym tancerzem towarzyskim. Pozytywne zaskoczenie sprawiło, że totalnie oddałam się chwili i z pełną radością raz po raz obkręcałam się.
-Świetnie tańczysz. – Zaśmiałam się bujając się w rytm melodii.
-Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o Tobie. –Zaczął się śmiać, za co od razu oberwał w ramię. – Dziękuję za taniec. – Ukłonił się teatralnie i w tym samym czasie wrócił mój mąż z przyjaciółką.
-Co to za romanse? – Zapytałam srogo, ale po chwili roześmiałam się.
-Już się zaczynałam bać. – Powiedziała Kate wchodząc do kuchni i dobitnie przeszywając wzrokiem Iana.
-Cześć. – brunet uśmiechnął się w jej stronę. – Pomóc? – Spojrzał na torbę z zakupami.
-Tak. – odparła szorstko. – Mogę Cię prosić na słówko? – Doskonale wiedziałam, że to nie będzie miła pogawędka. Otworzyłam drzwi na taras, a po chwili Katherine zamknęła je za sobą.
-W co wy się bawicie? – Zapytała prosto z mostu.
-Nie rozumiem…
-Co to za gierki z Ianem? Masz męża, a on narzeczoną. Zapomniałaś?! – Jej spojrzenie przeszywało każdą moją komórkę ciała.
-Kate. Spokojnie. Wiem, że mam męża, a on narzeczoną. Daj spokój. – Zirytowałam się. – Nie jestem głupia.
-Czyżby?
-Przeginasz. – Spojrzałam groźnie.
-Hej, idziecie? – Na taras wszedł Jensen. – Kolacja czeka.
-Tak. Idziemy. – Rzuciłam krótko wchodząc do środka.

***

-Dziękuje za sympatyczny wieczór. – Uśmiechnął się Ian podając rękę Jensonowi. – Zrekompensuje się na dniach.
-Nie ma sprawy. Dopóki mam czas to korzystam. – Uścisnął jego dłoń. – Jedź bezpiecznie. – Zwrócił się w moją stronę. Kate jednak wypiła za dużo alkoholu i postanowiła zostać na noc, a z racji tego, że Ian skusił się na alkohol jestem zmuszona, jako jedyna trzeźwa osoba odwieźć go do jego mieszkania.
-Dam sobie radę. Nie czekaj na mnie. – Pocałowałam go. – Nie wchodź mu do łóżka. – Rzuciłam do Kate.
-Nie obiecuje…-zaśmiała się. Pokręciłam tylko głową i wyszłam.  Otworzyłam samochód i powoli odjechałam z miejsca parkingowego. Milczałam, zresztą Ian także. Nie wiem, co było tego przyczyną, ale nie chciałam drążyć. Obydwoje byliśmy zmęczeni, a przed nami jeszcze trochę kilometrów. Włączyłam cicho radio i podśpiewując pod nosem jechałam spokojnie przed siebie.
-Masz śliczny głos. – Powiedział patrząc w boczną szybę.
-Dziękuje. – Zaśmiałam się. – Jednak wybieram taniec.
-Jak Ci się układa z Jensenem? – Zapytał wprost tym razem wpatrując się we mnie.
-Co to za pytanie? – Spojrzałam na niego stojąc na światłach.
-Ciekawość. – Wzruszył ramionami.
-Dobrze. – Skłamałam. – Jesteśmy zgranym duetem.
-Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi prawdy? – Spojrzał na mnie ponownie pocierając brodę. – Dlaczego kłamiesz?
-Myślę, że moje życie prywatne powinno zostać u mnie. Nie znam Cię praktycznie w ogóle. Jeżeli Twoja pozycja w moim życiu się zmieni opowiem Ci więcej. – Rzuciłam szorstko. – Na razie zostańmy na etapie, że jest dobrze.
-Jak chcesz. – Powiedział obojętnie i to były ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałam tego wieczora. Nie miałam ochoty na dalsze rozmowy, a tym bardziej na jakiekolwiek żale. Pożegnaliśmy się zwykłym „cześć”, a chwilę po drugiej już leżałam w ramionach mojego mężczyzny.