wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 2

Dziś moje urodziny. Oczywiście Kate kupiła mi tort i tak samo jak poprzedniego dnia zjadłyśmy go wspólnie na próbie. Cały ranek czekałam na telefon od Jensena. Pomimo tego, że nie obchodzę urodzin byłoby mi miło gdyby mój ukochany mąż pamiętał o takiej dacie.
-Ok. Słuchajcie. Dostałam już warunki konkursu jak i list od Ellie. Usiądźcie proszę, przeczytam wam. – uśmiechnęłam się do swojej grupy po wyłączeniu wieży. Wszystkie zgodnie usiadły na ziemi, a ja po turecku naprzeciwko.
-Cześć dziewczyny. – Zaczęłam czytać. – Ogromnie się cieszę, że spróbujecie swych sił na deskach sceny razem ze mną. To ogromny zaszczyt, że osoby z tak dobrej szkoły będą ze mną współpracować w Hiszpanii. Mam nadzieję, że dacie z siebie wszystko na eliminacjach. Ja osobiście nie mogę być przy wyborze, ale trzymam za każdą z was kciuki i niezależnie od tego czy się spotkamy czy nie, pamiętajcie: jesteście zwyciężczyniami! Pozdrawiam ciepło i do zobaczenia. Ellie Goulding.
-Boże… dopiero teraz czuje presje tego, co niedługo będzie się dziać…- zaśmiała się Igrisa.
-Teraz zasady konkursu. – Otworzyłam kopertę. – Bla, bla, bla. – Przeleciałam od niechcenia wstęp. – Zasady. A więc eliminacje będą trwać od 8 rana do 20 wieczorem. Każda grupa musi przygotować układ tańca nowoczesnego do wybranej jutro piosenki. Następnie układ tańca nowoczesnego, do którego utwór wybieramy same. Kolejny etap to układ dowolnego tańca oraz piosenki wybranej przez nas. Następnie każda musi zatańczyć układ samodzielnie do wybranej jutro piosenki i dodatkowo każda z uczestniczek powinna być przygotowana do dogrywki, czyli tańca solowego w razie niezgodności jury. 
-No dobra. Wiemy chyba wszystko, prawda? – Zapytała Katherina.
-Myślę, że tak. – Odłożyłam koperty obok wieży. – Więc może żeby nie tracić czasu poćwiczymy układ do utworu naszego? – Zapytała podchodząc do grupy.
-Może ten układ, który tańczyliśmy na dniach otwartych szkoły? – Zaproponowała Megan wiążąc swoje czarne conversy.
-Jason Derulo „Talk dirty”? – Zapytała Cami rozciągając się.
-Jak dla mnie bomba. – Zaśmiałam się podchodząc do wieży. – Ten układ był dopracowany do perfekcji, nie zajmie nam dużo czasu ćwiczenie go ponownie. – Uśmiechnęłam się podłączając pen drivea. Już po chwili sala wypełniła się gorącymi rytmami, a my totalnie pogrążyłyśmy się w naszej pasji.

~~~
-Jedźmy dziś na plażę! – Powiedziała Katherine w drodze ze szkoły. – Taka piękna pogoda. – Dodała popijając mrożoną kawę.
-Spoko. – Odpowiedziałam krótko jadąc przed siebie.
-Wszystko ok? – Spojrzała na mnie smutno. – Caroline! – Krzyknęła.
-Tak, tak. – Ocknęłam się. – To, co, od razu do Malibu? – Spojrzałam na nią, a ona tylko przytaknęła. – Jensen nie dzwonił od rana, tęsknie za nim i chciałabym żeby był ze mną, dziś. – Powiedziałam cicho zjeżdżając z autostrady.
-Może zrobi Ci niespodziankę i przyjedzie wieczorem albo już jest w domu, głowa do góry. – Uśmiechnęła się pociesznie wywołując tym samym uśmiech u mnie.  Kochana – zawsze umie podnieść mnie nie duchu. Niecałe 15 minut później byłyśmy już w moim mieszkaniu i tak jak zresztą przypuszczałam mojego męża w nim nie było.
-Okej. Jakie chcesz bikini? – Zapytałam otwierając szufladę w komodzie.
-Załóżmy takie same! – Pisnęła.
-Nie mam dwóch takich samych. – Zaśmiałam się patrząc na nią.
-Takich samych nie, ale masz taki sam krój tylko w innym kolorze. – Puściła mi oczko rzucając się na moje łóżko.
-Faktycznie! – Uderzyłam się lekko w czoło. – Pomarańczowy, różowy czy turkusowy?
-Turkusowy. – Odpowiedziała od razu.
-To ja zakładam różowy, trzymaj. – Rzuciłam w jej stronę strojem.  Przez biodra zawiązałam białą chustę tak samo jak Kate i z kocami pod pachą poszłyśmy prosto na plażę. Dzień był słoneczny, a bezchmurne niebo cudownie oglądało się z delikatnego, jasnego piasku. Na plaży nie było zbyt wiele ludzi, ale pomimo tego, że mamy środek tygodnia tętniło tu życie. Z pobliskiego baru grała muzyka, która od razu porywała do tańca, a barman serwował najlepsze drinki pod słońcem. Leżałam na drewnianym leżaku i jak przystało na mieszkankę Malibu przez słomkę popijałam drink o tej samej nazwie. Przez ciemne okulary obserwowałam ludzi, którzy mnie otaczali. Moją uwagę przykuło grono mężczyzna kawałek od nas. Było ich pięciu no może sześciu, jeżeli wysoki brunet kąpiący się w morzu również był z nimi. Każdy z nich był przystojny na swój sposób, co dodatkowo umilało nam czas. Jedna sylwetka wydawała mi się dziwnie znajoma. Zsunęłam okulary Diora z nosa i przyjrzałam się bardziej.
-Kate.. Czy to nie Ian Somerhalder? – Szturchnęłam ją.
-Skąd mam wiedzieć? To Ty chodzisz na różne gale, nie ja. – Zaśmiała się czytając Vogue.
-Zaraz wracam. – Powiedziałam wstając i obwiązując biodra chustą. Przyjaciółka tylko machnęła mi ręką i dalej zagłębiała się w modowe nowości. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę chłopaków, a gdy tylko znalazłam się dostatecznie blisko poczułam jak cała grupa skupiła na mnie swój wzrok.
-Ian. Cześć! – Uśmiechnęłam się pogodnie w stronę bruneta.
-Caroline? Jakie spotkanie. – Uśmiechnął się pogodnie podchodząc do mnie i podając rękę. – Poznaj to moi znajomi. – Wskazał ręką na mężczyzn. – Michael Malarkey, Paula Wesley, ale to pewnie się znacie, Joseph Morgan, Matt Davis i Chris Wood.
-Cześć. Caroline Ackles. – Podałam każdemu z osobna rękę.
-Jakaś rodzina z Jensenem? – Zapytał Chris.
-Tak, żona. – Uśmiechnęłam się. – Przerwa na planie? – Spojrzałam na Iana.
-Tak, dopiero w czerwcu wracamy na plan. Gdzie Jensen? – Zapytał rozglądając się.
-Na planie, oni mają inaczej niż wy. – Odpowiedziałam.
-Twoja siostra? – Zapytał Matt wskazując głową na opalającą się Kate.
-Nie. Przyjaciółka. – Zaśmiałam się. – Kate! – Zawołałam do niej, ale na nic zdały się moje krzyki gdyż w uszach miała słuchawki.
-Chętnie po nią pójdę. – Zaśmiał się Matt i ruszył w jej stronę.
-Masz genialne ciało. – Rzucił Mikel.
-Dziękuję, jestem tancerką. – Puściłam mu oczko i teatralnie się ukłoniłam.
-Dołączycie się do nas? – Zapytał tym razem Paul. Czuję się tak bardzo otoczona przez tych facetów, a raczej przez ich wzrok pożerający każdy skrawek ciała.
-Do czego konkretnie? – Zaśmiałam się poprawiając chustę.
-Do gry w siatkówkę. – Powiedział Joseph obkręcając piłkę.
-Jestem na tak! – Zaśmiałam się ściągając chustę.

~~~
Spędziliśmy ze sobą kilka godzin, a plaże opuściliśmy, kiedy słońce zniknęło za horyzontem. Kate miała zostać u mnie, ale zabrała się z chłopakami do LA, a ja ze zmęczenia zasnęłam od razu otulona kołdrą Jensena.

___
Zakładka OUTFITS zaprasza.
Jakie wrażenia?



piątek, 22 maja 2015

Rozdział 1

9.05.2014
Okej, okej. Zaspałam. Kogoś to jeszcze dziwi? Zegarek w moim iphonie wskazuje 7: 14, a o 8 powinnam być w Los Angeles na próbie w szkole. Pięknie! Sobota, ranek, a ja zapewne utknę w korku. W pośpiechu upięłam włosy, założyłam szary dres i wybiegłam z domu niczym poparzona wrzątkiem. Wrzuciłam sportową torbę na tył mojego Mitsubishi i z piskiem opon ruszyłam sprzed domu.
-Odbieraj, odbieraj…-powiedziałam sama do siebie stukając nerwowo palcami w kierownice.
-Halo? – Usłyszałam głos Katherine.
-W końcu! Ile można?! – Oburzyłam się. – Dopiero wyjechałam, zaspałam.
-Nie dziwi mnie to. Już mówiłam Pani Kate, że się spóźnisz i nawet mam dla Ciebie śniadanie. – Zaśmiała się.
-Kocham Cię wiesz? – Zaśmiałam się. – Mam nadzieje, że na wyjeździe z Malibu nie będzie korku, bo tak miałabym tylko 15 minut przesunięcia.
-Trzymam kciuki. Po 8 wyskoczę Ci po kawę.
-Mówiłam Ci, że jesteś cudowna? – Rozczuliłam się.
-Codziennie rano, kiedy budzę Cię do pracy. – Śmiała się. – Do zobaczenia!

***
-Sto lat! Sto lat! Niech żyje Katherine nam! – Weszłam na sale w wielkim pudełkiem pełnym babeczek i świeczek. Pomimo tego, że nie świętujemy urodzin nie mogłam się oprzeć.
-Care! Nie trzeba było. Omg! – Pisnęła widząc różowy lukier. – Jesteś wspaniała.
-Pomyśl życzenie.. – Uśmiechnęłam się.
-Już. – Zdmuchnęła wszystkie świeczki na raz. Wypiliśmy wspólnie z dziewczynami z grupy kawę i po królewskiej uczcie rozpoczęłyśmy zajęcia. Kwadrans po 15 Kate – nasz mentor zarządziła przerwę.
-Usiądźcie obok mnie. – Powiedziała spokojnie siadając na ziemi. Wszystkie jak jeden brat usiadłyśmy obok niej patrząc uważnie.
-Mam dla was wiadomość. Nasza szkoła organizuje konkurs na każdym poziomie nauczania tańca w tej szkole. – Powiedziała zerkając na nas. – Są cztery etapy. Pierwszy to układ współczesny, do którego z góry zostanie narzucona piosenka. Drugi etap to układ nowoczesny z wasza piosenką. Trzeci to dowolny układ do dowolnej muzyki. Czwarty to solówki.
-Matko. Dlaczego to takie skomplikowane? – Zapytała Katherine prostując plecy.
-30 osób, z każdego poziomu, a jak wiecie poziomów jest 6. Czyli 5 dziewczyn z jednego poziomu pojedzie razem z Ellen Goulding na festiwal w Hiszpanii. – Uśmiechnęła się. Wszystkie patrzyłyśmy po sobie i wspólnie zaniosłyśmy się radością.
-Mam też dla was po części złą a po części dobrą wiadomość. Niestety jutro musze wyjechać do Wyoming i niestety nie będę w stanie was przygotować do tego konkursu.
-Jak to? Same nie damy sobie bez Pani rady, to nie ma sensu. – Powiedziałam przekonana podkurczając kolana pod brodę.
-Beze mnie może i nie dacie sobie rady, ale z Tobą to już krótka droga do zwycięstwa.
-Ze mną? – Spojrzałam nie wiedząc, o co dokładnie jej chodzi.
-Tak. Zastąpisz mnie, przygotujesz grupę do zwycięstwa oraz będziesz mentorem dla każdej z nich z osobna. – Uśmiechnęła się.
-Ile mam czasu? – Spojrzałam na nią wystraszona.
-Dwa tygodnie.
-Dlaczego ona? – Zapytała Pamela, największa zazdrośnica, z jaką miałam styczność w życiu. – Jest Pani taka pewna, że ona jest dobra osobą na to stanowisko?
-Patrząc na to, jaki trud sprawia Ci zrobienie szpagatu to na pewno nie możesz być Ty. – Powiedziała moja cudowna, niezastąpiona przyjaciółka.
-Koleżanka nie potrzebuje adwokata. – Odpowiedziała blondynka robiąc skrzywioną minę.
-Dość! – Krzyknęła Kate. – Nie czas na Twoje wywody Pam. Masz dwa wyjścia albo się przystosujesz i zaakceptujesz nową trenerkę albo daj mi pismo, ze nie bierzesz w tym udziału i tam są drzwi. – Powiedziała oschle, ale Pamela fuknęła coś niezrozumiałego pod nosem i siedząc na swoim miejscu nie odezwała się już słowem.
-Dziękuje. – Powiedziała tym razem spokojnie i spojrzała na mnie. – Po zajęciach dam Ci list od Pani dyrektor i Ellie, przeczytasz jutro grupie. Jasne?
-Tak jest proszę pani. – Zaśmiałam się wstając.
-Koniec przerwy, wracamy do próby. – Powiedziała Katherine i włączając muzykę rzuciłyśmy się w wir tańca.

***

-Ona Cię znienawidzi na amen. Nie dość, że jesteś żoną Jensena to jeszcze teraz to właśnie Ty masz poprowadzić grupę do zwycięstwa. – Zaśmiała się moja przyjaciółka podając mi lampkę wina.  Każdy weekend spędzamy razem. Przeważnie w ciągu tygodnia się nie widujemy, a więc cały weekend nadrabiamy zaległości. Jeden u mnie, drugi u Kate.
-Wiesz, że mam to w nosie prawda? – Zaśmiałam się upijając łyk wina i patrząc z tarasu na rozciągający się krajobraz.
-Domyślam się. – Odwzajemniła śmiech i usiadła obok mnie na kanapie. – Kiedy Jensen wraca?
-Wiesz…-zaczęłam siadając po turecku. – To bardzo dobre pytanie.
-Nie rozumiem…
-Nie mam pojęcia. W sumie nic mi nie mówi, rzadko dzwoni.  Chciałabym żeby był na konkursie, ale nawet się nie pytam, bo zapewne i tak usłyszę, że on mnie wspiera w tym, co robie, ale jego praca jest równie ważna jak moja pasja.. – Zaśmiałam się ironicznie upijając trunek.

-Myślę, że jedna butelka wina dziś nie starczy. – Moja przyjaciółka położyła dłoń na moim ramieniu, a po chwili weszłam powrotem do mieszkania – zapewne po kolejną butelkę. 

__ 
Prolog został słabo przyjęty. Nie wiem czy to opowiadanie ma dalszy sens.
Dla tych, którzy mają wątpliwości : opowiadanie jest o Ianie i Caroline. 

wtorek, 19 maja 2015

Prolog

Początek maja był gorący i suchy. Światło w czasie dnia było tak białe, jakby pochodziło z neonówki. Aby rozróżniać kolory, trzeba było nosić okulary przeciwsłoneczne. Małe drzewko hibiskusa rosnącego na naszym tarasie zrzuciło ostatnie czerwone kwiaty. Za to olbrzymi figowiec Benjamina, który dostałam od mojej matki, wypuszczał jeden pęd po drugim. Zamierzałam pozwalać mu na to do jesieni, potem niestety będę musiała go przyciąć.

Przysiadłam na drewnianych schodkach wychodzących z naszego domku prosto na plażę, zamknęłam oczy i na biało żółtych tablicach, które słońce tworzyło pod moimi powiekami, próbowałam wyczytać coś o sobie. Dlaczego tu teraz siedzę? O czym myślę? Co czuję? Czego chcę?

Czy chce faceta?
Już go mam.
Taki na całe życie?
Tylko jeśli zostaną spełnione pewna warunki.
Czy żyję ze sobą w harmonii?
Owszem, zazwyczaj. Tylko jak jestem pijana, wówczas często sama ze sobą mam na pieńku.
Czy panuję nad swoim życiem?
Owszem, zdarza się, przede wszystkim w dni robocze, zwłaszcza, jeśli dotyczy to architektury czy tańca.

A więc jakiś czas temu poznałam kogoś. „Kogoś” – to wyrażenie jest błędne. Jensen nie był zwykłym kimś. Był facetem moich marzeń, człowiekiem tak bardzo nieosiągalnym. Dziwiłam się samej sobie. Nie pragnęłam być noszona na rękach, a jednak byłam i to nie koniecznie przez mojego ojca. Nigdy nie chciałam być pępkiem świata – za to byłam pępkiem świata Jensena.  Byłam – idealne określenie.


~~~~

Witam na nowym blogu. Jak wam się podoba? Jakie macie odczucia co do nowych bohaterów i nowej historii? Mam nadzieję, że będę mieć również na tym blogu stałych czytelników.
Jeżeli czyjś blog nie znalazł się w polecanych po prawej stronie, dajcie znać w komentarzu.
Pozdrawiam!