niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 36

07.08

Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Potworny ból głowy nie pozwolił spać mi, chociaż odrobinę dłużej. Ian spał smacznie na brzuchu tuląc do siebie błękitną poduszkę. Jego twarz była taka spokojna i skrajnie urocza. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Usłyszałam dwa najpiękniejsze słowa, jeden cudowny zwrot – kocham Cię. Co może być od tego piękniejsze? Wstałam po cichu z łóżka ubrana w bokserki i oversize’ową koszulkę i bezszelestnie zeszłam na dół w celu znalezienia środków przeciwbólowych.
-Już nie śpisz? – Usłyszałam z salonu i wystraszono podskoczyłam łapiąc się za serce.
-Matko, ale mnie Pani wystraszyła. – Zaśmiałam się widząc Panią Ednę. –Strasznie boli mnie głowa i byłam zmuszona wstać.
-Dam Ci jakieś tabletki. –Wstała od razu z kanapy odstawiając kubek kawy.
-Myślałam, że Pani jest w pracy. – Zagadnęłam siadając przy kuchennym stole.
-Miałam iść, ale postanowiłam zrobić sobie wolne żeby spędzić z wami czas. Nie wiem kiedy znów was zobaczę. – Uśmiechnęła się stawiając przede mną sok i podając tabletki. – Weź od razu dwie.
-Dziękuje.
-Chciałam Cię przeprosić…-powiedziała cicho siadając naprzeciwko mnie. – Moja córka zachowała się podle i potraktowała Cię w najgorszy z możliwych sposobów. Tak strasznie mi przykro.
-Nie musi Pani przepraszać. – Powiedziałam łykając pastylki. – To nie Pani wina, powiedziała to, co uważa za słuszne.
-Powiedziała same kłamstwa. Jesteś cudowną dziewczyną i myślę, że Ian nie mógł lepiej wybrać.
-Gdyby Robyn znała prawdę i wiedziała, dlaczego się pojawiłam w życiu Iana i dlaczego odciągnęłam go od ołtarza myślę, że inaczej by na mnie spojrzała. –Westchnęłam obracając w dłoni szklankę. – Nie dała mi nawet szansy zaimponowania jej w jakikolwiek sposób. – Dodałam smutno.
-Zaimponowałaś mi, a to najważniejsza. – Uśmiechnęła się pocieszająco łapiąc mnie za dłoń.- Opowiedz mi, czemu nie doszło do ślubu, proszę.

***

Po krótkiej, ale jakże obszernej porannej rozmowie z moją „teściową” wybrałam się do pobliskiego marketu na poranne zakupy. Założyłam luźne, wzorzyste spodnie i czarną koszulkę. Oczywiście nieodłącznym elementem były sandałki na szpilce. Mama Iana była w wyraźnym szoku słysząc o poświeceniu swojego syna, a także o tym, że jestem taką obrotną dziewczyną i zarządzam sporą gotówką. Była także wyraźnie zasmucona, gdy opowiedziałam jej o przyczynie rozwodu i o tym, co przechodziłam z Ianem. Wiem, ze teraz tylko utwierdziłam ją w przekonaniu, że nie jestem taka zła, jaką przedstawia mnie jej córka.
-Pójdę obudzić Iana. – Powiedziałam, gdy wspólnie z Panią Somerhalder przygotowałam śniadanie. Wbiegłam na górę pełna energii, co drugi schodek i żwawo weszłam do pokoju. –Wstajemy!
-Oszalałaś, dopiero rano…-jęczał Ian kładąc sobie poduszkę na głowę.
-Śniadanie gotowe, wstawaj. – Usiadłam na nim i skakałam niczym na koniku.
-Złaź grubasie ze mnie i daj mi spać. – Marudził.
-Jak mnie nazwałeś?! – Oburzyłam się gilgotając jego żebra, długo to nie trwało gdyż sprawnym ruchem zrzucił mnie z siebie.
-Jesteś okropnym budzikiem. – Śmiał się trzymając mnie w żelaznym uścisku. – Jednak robisz całkiem dobre lody.
-Pfff, spadaj. – Śmiałam się szarpiąc.
-Gonisz? – Zapytał totalnie nic nie robiąc sobie z mojej szarpaniny.
-Ciebie? Nigdy! – Prychnęłam.
-Zapamiętam. – Śmiał się, a po chwili zwolnił trochę uścisk. – Dzień dobry kochanie, ślicznie dziś wyglądasz. – Dodał po chwili całując moje usta.
-Nie mogę tego powiedzieć o Tobie. – Wyrwałam mu się. – Kochanie… czekam na dole ze śniadaniem, jak nie zejdziesz za 5 minut ucieknę do kochanka. –Zniknęłam za drzwiami.

***

-Może byś się ubrał? – Zaśmiałam się, gdy po skończonym śniadaniu siedzieliśmy razem na kanapie dopijając poranną kawę.
-Nie lubisz patrzeć na moje ciało? – Spojrzał na mnie groźnie. – Ten kaloryfer, te bicepsy…
-Chciałeś powiedzieć bojler i nicepsy. – Śmiałam się głośno.
-Zapamiętam, Ty masz tak już przerąbane, że się nie pozbierasz. – Odrzekł obrażony. –Nie pozbierasz.- Powtórzył machając wymownie palcem.
-Uuu. Powiało grozą…-zatrzęsłam się.- Ty waleczny dziku!-Śmiałam się rzucając na niego.
-Ty coś brałaś dziś? – Śmiał się trzymając mnie w pasie.
-Tak. Naćpałam się porankiem z Twoją mamą! – Śmiałam się całując go kilkakrotnie w policzek. –Jakie masz plany na dziś?
-Ty, Ty, a i jeszcze Ty. – Puścił mi oczko uśmiechając się zadziornie.
-To cudownie, dorzucamy do tego jeszcze Twoją mamę. – Pocałowałam go ponownie w policzek. – Obiad, spacer i może kino? Wymyślimy w trakcie.-Uśmiechnęłam się.
-Cieszę się, że się polubiłyście. Kamień z serca.
-Jest taka kochana! Kupiła mi rano przepiękną różową sukienkę. Tak się uparła, że nie mogłam się nie zgodzić. Piękna jest, założę ją jutro do Twojego taty.
-Teraz wiesz, po kim jestem taki uparty. – Śmiał się bawiąc moimi włosami, gdy położyłam się na jego kolanach.
-A po tacie, jaką masz cechę?
-Jestem nieziemsko przystojny no i dobry w łóżku.
-Nie wnikam. – Śmiałam się. – Jednak jedno muszę przyznać. – Podniosłam się siadając obok niego
-Co?
-Niezłe ciacho z Ciebie.
-A w łóżku nie jestem dobry? – Spojrzał oburzony.
-Sam sobie odpowiedziałeś. – Pocałowałam go szybko i uciekłam do pokoju. Długo czekać nie musiałam, wpadł za mną jak oparzony. Spodnie od piżamy ledwo trzymały się na jego biodrach. Dyszałam śmiejąc się, kiedy jednym ruchem powalił mnie poprzek łóżka siadając na mnie wygodnie.
-Więc mówisz, że jestem kiepski w łóżku? – Złapał moje nadgarstki wisząc nade mną. Przeczesywał swoją przeszywającym wzrokiem moją twarz nie ukazując cienia rozbawienia.
-Tego nie powiedziałam! – Piszczałam, gdy jego palce wbijały się w moje żebra.
-Czyżby?
-Oczywiście, że nie! – Krzyczałam będąc u kresu wytrzymałości jego tortur. W jednej chwili jego ręka sprawnie wsunęła się pod moją koszulkę i spoczęła na mojej piersi. Śmiechy ustały, a jego usta przywarły do moich. Całował mnie słodko i delikatnie. Uwielbiałam sposób, w jaki jego język łączył się z moim. Położyłam dłonie na jego policzkach i oddawałam się tej cudownej chwili.
-Jesteś najlepszy, we wszystkim. – Uśmiechnęłam się patrząc w jego oczy.-Kocham Cię. – Pocałowałam go delikatnie w usta. – Kocham, kocham, kocham. – Mówiłam między krótkimi, słodkimi buziakami.
-Diablica. – Śmiał się wtulając głowę w moją szyję.
-Tylko troszkę…-odparłam drapiąc go delikatnie po głowie.

***

-Oczywiście, że Cię pokonam w tej grze…-powiedziałam patrząc z żalem na twarzy na brata Iana. Po cudownym popołudniu z Iana mama postanowiliśmy pojechać wieczorem do Boba. Miał przytulną kawalerkę w kilkurodzinnym budynku.
-Ta chciałabyś. Zmiażdżę Cię w pierwszej rundzie!- Powiedział pewny siebie podłączając playstation pod telewizor ogromnych rozmiarów.
-Chcesz skarbie piwo? – Zapytał Ian wychylając się z kuchni.
-Poproszę. – Posłałam mu całusa.
-Twoja laska pije piwo? Stary wygrałeś w totka! – Śmiał się podając mi pada.
-Ona częściej woli piwo niż wino, to przerażające.-Krzyknął brunet.
-Wcale nie…-wybroniłam się od razu spinając włosy w kitka. Rozpoczęła się zacięta walka o życie. Wedle tego, co mówił brat mojego ukochanego nie tak łatwo było pozbyć się mnie z pola walki. Walczyłam aż do…drugiej rundy! Oczywiście mój brunet był ze mnie dumny i na pewno z radości uronił łezkę, chociaż strasznie się wypierał.
-Słyszałem jak potraktowała Cię nasza siostra…-zaczął Bob, kiedy po grze siedzieliśmy razem przy stole i jedliśmy kanapki.
-Daj spokój. Nigdy nie sądziłem, że może być aż tak podła. – Powiedział Ian jeżdżąc palcami po moim ramieniu.
-Nie przejmuj się nią. Ja Cię uwielbiam i możesz zawsze do mnie wpadać jak Cię Ian wkurzy. – Śmiał się Bob wznosząc ku górze piwo.
-Będę pamiętać! – Śmiałam się stukając swoją butelką o jego.
-Witaj w rodzinie. – Uśmiechnął się, a ja zaraz po nim. Poczułam przyjemne ciepło na sercu. Naprawdę przyjemne.


*** 

08.08
-Floryda - stan na południowym wschodzie Stanów Zjednoczonych, na półwyspie Floryda otoczonym przez wody Zatoki Meksykańskiej na zachodzie i Oceanu Atlantyckiego na wschodzie. – Przeczytałam na głos jadąc w taksówce do mieszkania Pana Roberta.
-Kochanie, po co Ty to czytasz? – Zapytał Ian przeglądając instagram.
-Muszę mieć jakiekolwiek pojęcie gdzie mnie wywozisz. – Wygładziłam materiał swojej nowe, różowej sukienki.
-Gdybym chciał Cię wywieźć to na pewno nie za Twoim przyzwoleniem. – Śmiał się zakładając na głowę kapelusz. – Wysiadamy.
- Jaki Ty dowcipny. – Wywróciłam oczami wyciągając z bagażnika walizkę. – Nie jest Ci ciepło w tych jeansach?
-A wyobrażasz sobie mnie w krótkich spodenkach, które uciskają moje kule?
-Ślicznie skarbie dziś wyglądasz. – Pocałowałam go w policzek śmiejąc się. Pokręcił tylko głową, ujął moją dłoń i ruszył w stronę śnieżnobiałego ogrodzenia. Kawałek za nim ujrzałam równie biały, niewielki dom. Może ciut większy niż mój w Malibu jednak trzymał sam w sobie jakiś urok. Kamienną dróżką doszliśmy do ciężkich, ciemnych drzwi, w których zaraz po dzwonku stanął ojciec Iana.
-Witajcie. Wchodźcie, proszę. – Otworzył szerzej drzwi. Włosy przyprószone siwizną, ciemne, niebieskie oczy i siwa bródka. Tak, to z pewnością tata mojego wybranka.-Przedstaw mi Twoją śliczną partnerkę.
-Tato…-zaśmiał się Ian dumnie mnie obejmując.- To Caroline Montgomery.
-Miło mi. – Uśmiechnęłam się wyciągając dłoń.
-Robert, tata tego staruszka. – Zaśmiał się całując mnie w rękę. Dżentelmen. –Chodźcie na taras. – Zaprosił nas gestem w kierunku salonu. Widok zapierał dech w piersi. Dom Pana Somerhaldera znajduję się dosłownie na plaży „Siesta Key Beach”. Miałam wrażenie, że ogromne fale oceanu uderzają o barierkę tarasu. Śliczny, puszysty piasek rozciągał się na ogromne odległości.
-Przez ekspertów uznawana jest za najczystszą i najbardziej naturalną z plaż. Kryształowy piasek oficjalnie uznany za “najbielszy” i “najdelikatniejszy”. – Z zachwytu wyrwał mnie głos Pana Roberta.
-Pięknie tu jest. – Uśmiechnęłam się. – Gdzie Ian?
-W toalecie. Powinniście skorzystać z możliwości nurkowania i oglądania podwodnego świata, do kiedy zostajecie?
-Jutro już wylatujemy. Może jeszcze zdążymy. – Uśmiechnęłam się. –To prawda, że na palmach można zobaczyć dzikie, kolorowe papugi? – Zapytałam siadając przy stoliku.
-Owszem, a na plażach można znaleźć kolorowe muszle. Herbaty mrożonej?
-Poproszę.  Mam zlecenie na Florydzie. Mam zająć się wnętrzem jakiegoś nowego, wielkiego hotelu.
-Tak, a pamiętasz gdzie?
-Oczywiście na najpopularniejszej plaży Miami Beach. – Uśmiechnęłam się popijając pyszną ice tea.
-Naprawdę? To wy wygraliście przetarg?
-Tak, a skąd Pan wie o tym? – Spojrzałam zaskoczona.
-Jestem kierownikiem budowy. – Uśmiechnął się.
-O czym rozmawiacie? – Zapytał Ian przychodząc na taras.
-Pamiętasz ten hotel, o którym Ci mówiłam? Twój tata jest kierownikiem jego budowy.
-Jaki ten świat jest mały. – Zaśmiał się Ian obejmując mnie.
-Jeżeli czegoś potrzebujesz to daj znać, załatwię Ci wszystko.
-Myślę, że plany są mi najbardziej potrzebne.
-Jutro rano dostaniesz plany. Na zdrowie! – Uniósł szklankę z herbatą w geście toastu. – Ian, jakie macie plany na dziś?
-Nurkowanie, plaża a wieczorem pójdziemy gdzieś na kolacje z Tobą, co Ty na to?
-Nie chciałbym wam przeszkadzać…
-Nie będzie Pan. – uśmiechnęłam się.

***

-Pomóc Pani założyć tę piankę? – Zapytał młody i całkiem przystojny blondyn, gdy próbowałam wcisnąć się w piankę do nurkowania.
-Chętnie. – Uśmiechnęłam się stojąc niczym sierotka Marysia.
-Proszę się odwrócić do mnie tyłem. – Powiedział podciągając na nogi kombinezon.
-Poradzimy sobie już, dziękuje. – Burknął Ian przychodząc z maskami. Kiedy blondyn tylko od nas odszedł zobaczyłam złość w oczach Iana. – Nie mogłaś poczekać?
-Nie wiedziałam kiedy wrócisz…
-Trzeba było czekać, a nie jakiś młodziak Cię tu obmacuje. – Syknął.
-Nawet mnie nie dotknął!
-Ale się napatrzył na Twój tył. – Powiedział zapinając moją piankę.
-Czy Ty jesteś zazdrosny?
-Nie.
-Daj buziaka.
-Niech blondyn Ci da. – Fuknął ubierając się, a ja roześmiałam się głośno.
-Gotowy? – Zapytałam, gdy widziałam, jak nasza grupa powoli zbiera się przy wyjściu.
-Zaraz będę.
-To idę się ustawić koło blondyna. – Zaklaskałam w ręce podskakując. Już miałam ruszać ku grupie, kiedy poczułam szarpnięcie.
-W domu zdzielę Ci dupsko. – Pocałował mnie mocno trzymając blisko siebie.
-Nie mogę się doczekać. – Zachichotałam.

***

Zakochałam się w tym miejscu. Nurkowanie było świetne. Ta cała podwodna flora, kolorowe ryby i cała cudowna otoczka sprawiły, że poczułam się jak w bajce. Nurkowaliśmy około godziny w miejscu niewiele odległym od brzegu. Bawiłam się cudownie, a do tego mam fantastyczne podwodne zdjęcie z Ianem. Czego chcieć więcej? Po nurkowaniu leżeliśmy na plaży delektując się słońcem i kolorowymi drinkami, a przy okazji dla ochłody taplaliśmy się w chłodnym, przyjemnym oceanie.
-Jak mam się ubrać na tę kolację? – Zapytałam Iana wychodząc z toalety owinięta w ręcznik.
-Elegancko i lekko. Idziemy do jednej z najlepszych restauracji tutaj. – Odpowiedział nawet nie patrząc na mnie. Leżał w koszulce i jeansach poprzek łóżka na brzuchu i przeglądał coś w laptopie.
-Sukienka czy spodnie?
-Sukienka.
-Płaskie buty czy obcasy?
-Obcasy.
-Dziękuje. – Zaśmiałam się grzebiąc w walizce. – Co przeglądasz?
-Dostałem zaproszenie na imprezę charytatywną, przy okazji moja fundacja organizuję coś podobnego no i gala rozdania nagród młodych pokoleń. – Przekręcił się na plecy kładąc dłonie pod głowę.
-No to fajnie, fajnie. – Powiedziałam zakładając bieliznę.
-Musisz kupić trzy sukienki. – Zaśmiał się.
-Słucham?
-Chyba nie myślałaś, że pójdę sam. Po powrocie do Los Angeles pojedziemy na zakupy. –Uśmiechnął się. – Ładna bielizna, nowa?
-Dostałam ją od Manii, kiedy poznałeś ją po raz pierwszy. – Uśmiechnęłam się poprawiając ramiączka od stanika.
-Uwielbiam jak masz na sobie taką jasną bieliznę. Ślicznie wygląda na Twoim opalonym ciele.
-Oj Somerhalder, ale Ty mi dziś słodzisz. – Śmiałam się zakładając białą sukienkę w kwiaty. – Jak wyglądam? – Zapytałam się okręcając.
-Jak zawsze. – Podszedł do mnie. – Cudownie. – Dodał całując mnie w ramię i zniknął za drzwiami łazienki zakładając na siebie marynarkę.

***

-Powiesz mi, czemu w tym pokoju jest znacznie więcej rzeczy sentymentalnych niż w Twoim pokoju z Luizjanie? – Zapytałam wchodząc do łóżka. Zegar wskazywał prawie dziesiątą, a my niedawno wróciliśmy dopiero z „rodzinnej” kolacji.
-Spędziłem tutaj więcej czasu. Wakacje, przerwy w szkole. Tutaj nie miałem obowiązków, wszystko było takie beztroskie, a w Luizjanie szkoła, dodatkowe zajęcia. Nie miałem za bardzo czasu na przyjemności. – Odparł znów siedząc z nosem w komputerze.
-Ah rozumiem. Przyjedziemy tutaj jeszcze kiedyś? Ślicznie tu jest. –Uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego ramieniu.
-Oczywiście. Zabiorę Cię wszędzie gdzie będziesz chciała.
-Kochasz mnie?
-Care, no tak. Czemu pytasz?
-Podobam Ci się?
-Tak.
-Na pewno?
-Tak. Skarbie, o co Ci chodzi? – Zamknął laptopa i objął mnie od tyłu, kiedy wygodnie ułożyliśmy się na poduszkach.
- Ogólnie to chyba chodzi mi o to, że po prostu boje się momentu, w którym stwierdzisz, że jestem taka nieidealna, że mam tyle wad, niedoskonałości, cechy, które Cię denerwują. Że bez make upu wyglądam brzydko i właściwie to niczym nie powalam. Że dookoła jest tyle świetnych, mądrych, ambitnych i do tego pięknych, seksownych dziewczyn, które pewnie mógłbyś mieć. Że po prostu zawsze będzie ktoś lepszy, ładniejszy, mądrzejszy, ciekawszy, seksowniejszy, zgrabniejszy. – Wyszeptałam.
-Spójrz na mnie. – Zaśmiał się. Niechętnie odwróciłam się na drugi bok, patrząc w jego śliczne, porywające oczy. – Dla mnie jesteś idealna i nie pozwalam Ci tak myśleć. Każdy ma wady, ale Ty masz jeszcze szereg zalet, które nawet nie pozwalają dostrzec Twoich defektów. Jesteś śliczna i właśnie w takim wydaniu jak teraz podobasz mi się najbardziej. Nie obchodzą mnie wszystkie dookoła, ale obchodzisz mnie Ty i tylko Ty. Rozumiesz? – Jeździł kciukiem po moim policzku.
-Rozumiem. – Pocałowałam go delikatnie i wtuliłam w jego pierś.
-Kocham Cię. – Szepnął okrywając mnie bardziej kołdrą.
-Ja Ciebie też. – Odparłam i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to jak opisujesz spędzanie czasu Iana i Care..wychodzi ci to tak naturalnie..Naprawdę brawo!!
    Piękny rozdział no i długość w końcu odpowiednia :D

    Ehhh dobrze że z teściową się dogaduje :D

    Kurcze chyba każda z nas ma w sobie taką niepewność, że nasz facet się nami znudzi czy coś...Ale Ian widać naprawdę kocha Care <3
    W sumie cały czas jej to udowadnia...Uroczy są <3
    Oby taka sielanka była już zawsze.

    Czekam na kolejny i przy okazji zapraszam do siebiena nowy rozdział na http://pure-love.blog.onet.pl
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNY Rozdzial! i taki dlugi :D
    Nie moge sie doczekac na nastepny!
    Pozdrawiam. Duzo Weny ! :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, przepiękny i długi (choć i tak mi mało)...
    Fajnie, że choć brat i mama z tatą Iana tak dobrze przyjęli Caroline. Mam nadzieję, że siostra bruneta po przemyśleniu całej sprawy przeprosi ich za swoje zachowanie...
    Kurczę zazdroszczę im takich wakacji, ale szczerze mówiąc po tych wszystkich przejściach należą im się... Liczę, że tka wspaniałą sielanka już pozostanie i nic nie rozdzieli zakochanych...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ian znudził by się Care? Nigdy w życiu! Przedstawił ją normalnie rodzicom, rodzeństwu... nie ma szans na znudzenie, zwłaszcza, że kocha ją. I to cholernie mocno, ja to wiem. Więc nasza bohaterka nie ma się co obawiać!
    Tylko mi ich nie rozdziel na końcu, bo sielanka jest i sielanką ma się zakończyć, a ślubem i nocą poślubną to już w ogóle ;D Było by wręcz idealnie :D:D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !