sobota, 26 marca 2016

Rozdział 35

+18

-Zadowolona jesteś? – Zapytałem patrząc na moją siostrę. Byłem wściekły, pięści same się zaciskały na myśl o tym, co moja siostra powiedziała. Wstydziłem się jej zachowania w oczach Caroline.
-Bardzo. – Odparła spokojnie i poszła do kuchni. – Jestem Twoja starszą siostrą i mam prawo pokazywać Ci właściwą drogę.
-Ja nie mam już 16 lat! – Krzyknąłem. – Jestem dorosły i potrafię zadbać sam o siebie.
-Ian. Zastanów się, kochałeś Nikki i co nagle teraz kochasz ją? Z deszczu pod rynnę…
-Nie kochałem Nikki. Nawet nie wiesz, co działo się w moim życiu. Co przeszedłem i w czym pomogła mi Caroline. Znasz tylko jej imię, a nie historie jej życia. Jak możesz ją oceniać? To jeszcze w tak chamski sposób. Nawet nie podjęłaś próby rozmowy z nią tylko z góry ją zaatakowałaś. To było wobec Ciebie w porządku? – Mój głos nadal był uniesiony, nie mogłem się uspokoić.
-Potraktowałam ją tak jak ona się zachowała. Odciągając Cię od ołtarza, raniąc Nikki. Pomyślałeś kiedyś o niej? O tym co czuła? Nie, bo znalazłeś sobie nową zabawkę. Jak zawsze. – Powiedziała z wyrzutem wlewając wodę do szklanki.
-Jesteś nienormalna! – Wykrzyczałem zwalając jej szklankę z blatu.
-Co tu się dzieję? – Do kuchni szybkim krokiem wkroczyła mama. Przez tę kłótnię nie słyszeliśmy jak weszła do domu. – Gdzie jest Caroline?
-Na górze. Płacze przez Twoją jakże idealną córkę. – Powiedziałem z żalem patrząc na matkę.
-Co jej zrobiłaś? – Spojrzała nagle na Robyn, która wyraźnie się zmieszała.
-No pochwal się, pochwal się jak potraktowałaś na pierwszym spotkaniu moją dziewczynę!
-Robyn, co zrobiłaś. – Mama powtórzyła pytanie stając obok mnie i gładząc plecy w celu uspokojenia.
-Powiedziałam prawdę! –Oburzyła się.-Ty taka katoliczka nie masz problemu z tym, że Twój syn uciekł sprzed ołtarza, a teraz do Twojego domu sprowadził nową dziewczynę?
-Robyn jak możesz. – Powiedziała mama oburzona. – Może i jestem katoliczką, ale dla mnie liczy się szczęście mojego dziecka. Caroline to wspaniała osoba, dużo wspanialsza niż Nikki, która nie potrafiła być tak pogodną i ciepłą dziewczyną. Caroline jest wyjątkowo szczera, otwarta. Bez problemu odpowiedziała mi na pytania i opowiadała o swoim życiu, czego nie mogłam się niestety spodziewać po niedoszłej małżonce Twojego brata. Wiem, że lubiłaś Nikki, ale masz pogodzić się z wyborem brata i przeprosić Caroline.
-Zapomnij. – Robyn usiadła przy kuchennym stole pijąc wodę. – Nie będę przepraszać za prawdę.
-Idź do niej. – Mama zwróciła się w moją stronę.
-Chciała być sama, pewnie jest załamana. Chciała jak najlepiej wypaść, bo wie, za co jest odpowiedzialna, a została potraktowana w taki sposób. – Powiedziałem cicho zerkając oskarżycielsko w stronę mojej strony.
-Idź i tak, niech wie, że Ci zależy. – Pogłaskała mnie czule po policzku. –Leć.
-Dobranoc. – Pocałowałem ją w policzek. Po cichu wszedłem po schodach i zapukałem do drzwi. Nic. Wszedłem niepewnie do środka. Caroline leżała na łóżku pod kocem tyłem do mnie. Po drżeniu jej ramion wywnioskowałem, że nadal płacze.
-Skarbie…-szepnąłem cicho kładąc się za nią. Zero odzewu. –Spójrz na mnie…
-Po co? – Powiedziała cicho, ledwo co ją usłyszałem. –Twoja siostra ma rację.
-Nie ma. – Warknąłem. – Jesteś moją bohaterką. – Powiedziałem już spokojnie całując jej nagie ramię. Przekręciła się na plecy. Rozmazany makijaż, podpuchnięte oczy i mokre włosy przyklejone wokół twarzy. - Nawet teraz jesteś najśliczniejszą kobietą w moim życiu.
-Przestań. – Podniosła się do wyprostowanej pozycji i wierzchem ręki obtarła twarz. –Mam dość, tego poczucia winy. Czuję się fatalnie. – Głos wciąż jej drżał. Również się podniosłem i usiadłem opierając się o ścianę. Wpatrywałem się dłuższą chwilę w jej nagie plecy nie wiedząc jak ją pocieszyć.
-Chodź do mnie. – Powiedziałem pochylając się i całując jej łopatkę. – Chodź…-powtórzyłem, a po chwili już niepewnie siedziała wtulona we mnie płacząc na nowo.
-Ian, nie powinniśmy w ogóle tego próbować…- płakała głośniej łkając w moje ramie.
-Nie mów tak. – Przytuliłem ją mocniej okrywając kocem. – Przepraszam Cię za nią, nie wiem co w nią wstąpiło. Faktem jest, że bardzo lubiła Nikki i oczywiście jej tok myślenia jest dość dziecinny. Myśli, że skoro jej za pierwszym razem trafił się taki cudowny chłopak, później narzeczony i mąż to wszyscy mają tyle szczęścia. – Kołysałem się z nią, aby uspokoiła swoje morze łez.
-Nigdy mnie nie polubi…
-Nie ważne. Moja mama szaleje za tobą, mój brat też Cię uwielbia. Mój siostrzeniec nazywa Cię ciocią…- podniosłem jej twarz ku górze żeby spojrzeć jej w oczy. –Wszyscy Cię kochają.
-Ty też? – Szepnęła cicho ocierając policzki. Uświadomiłem sobie, że nigdy jej tego nie powiedziałem. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, bo to wszystko wydawało się takie oczywiste.
-Ja kocham Cię najmocniej na świecie. Szaleje za Tobą i pęka mi serce widząc, że wylewasz tu morze łez przez moją siostrę. – Pogłaskałem ją po policzku. – Kocham Cię, naprawdę.
-Wiem. – Uśmiechnęła się całując delikatnie moje usta.
-Już Ci lepiej? – Szepnąłem odgarniając jej włosy.
-Tak. – Wtuliła się we mnie bardziej siadając między moje nogi. – O wiele lepiej. – Uśmiechnęła się zawiązując włosy w kitka. Wzięła głęboki oddech i ściągnęła łopatki. W końcu przestała płakać. Podałem jej z szuflady chusteczkę i szybko ogarnęła swój wygląd.
-Głodna? – Zapytałem po chwili milczenia gładząc jej plecy.
-Nie, dziękuje. – Szepnęła. – Wykąpiemy się razem?
-Oczywiście. – Pocałowałem ją czule. – Pójdę przygotować łazienkę. Chcesz się napić chociaż wina?
-Tak, chętnie. – Uśmiechnęła się wstając z łóżka. Bezszelestnie zszedłem do kuchni po wino i kieliszki i od razu poszedłem do łazienki na piętrze. Zasunąłem roletę, rozstawiłem małe świeczki a do wody w wannie dolałem odrobinę olejku zapachowego i taką samą musującą kulę.
-W sumie stwierdziłam, że piżama nie jest mi na razie potrzeba. – Powiedziała zmysłowo Care wchodząc do łazienki i krzyżując swoje długie, opalone nogi.
-Też tak myślę. – Zaśmiałem się ściągając koszulkę. W lustrze obserwowałem, z jaką gracją ściąga z siebie spódniczkę. Jej krągłe pośladki okrywały tylko skąpe, czarne stringi. – Cały wieczór o tym marzyłem. – Podszedłem do niej od tyłu i jednym ruchem zsunąłem jej pomarańczową bluzeczkę uwalniając na wierzch jej piersi.
-Wiedziałam. – Śmiała się rozbierając.
-Oj tam. – Wywróciłem oczami i po chwili już siedziałem w wannie wypełnionej prawie po brzegi wodą. Podałem Care dłoń, kiedy sekund później dołączyła do mnie. Oparła się o moje plecy i upiła łyk czerwonego wina.
-Tego potrzebowałam. – Szepnęła zamykając oczy.
-Cieszę się, że mogłem Ci sprawić przyjemność. – Pocałowałem ją w szyję obejmując jedną ręką w pasie. Kilka minut później po milczącym relaksie zaczęła coraz bardziej napierać na mnie. Jej długie palce u rąk z paznokciami wymalowanymi na czerwono ślizgały się po jej wilgotnych, sterczących piersiach. Mój przyjaciel od urodzenia od razu obudził się z zimowego snu, aby obserwować resztę wydarzeń. Przejąłem pałeczkę i teraz to ja masowałem jej piersi od czasu do czasu drażniąc sutki. Wyginała się cichutko posapując. Nie potrafimy siedzieć ze sobą bezczynnie. Każdy gest, słowo czy spojrzenia doprowadza prędzej czy później do seksu. Ona wciąż jest nienasycona, a ja wciąż chce jej kosztować i sprawiać, że totalnie odpływa. Dłonią zjechałem po jej brzuchu ku dołowi. Od razu rozchyliła delikatnie nogi dając mi pełne przyzwolenie. Moje palce od razu zaczęły masować jej obrzmiałą łechtaczkę. Jęczała cicho wijąc się w wodzie. Złapałem ją mocniej unieruchamiając, chociaż w małym stopniu. Złapała się mocno brzegów wanny. Miałem idealny dostęp do jej szyi, piersi i kobiecości. Szybsze okrężne ruchy sprawiły, że już po chwili jej ciałem przeszedł dreszcz i wydała gardłowy jęk na znak cudownego szczytowania. Nasze oddechy były przyśpieszone, płytkie. W jednym momencie odwróciła się i miałem ją przed sobą. Bogini. Idealna. Podniecona. Zmęczona. Tylko moja. Nawet nie wiem, kiedy usiadła na mnie i wypełniłem ją całą. Jedną ręką obejmowała mój kark, a drugą trzymała na sercu. Wchodziłem w nią płynnie, jej piersi podskakiwały tuż przed moją twarzą, jej błyszczące duże oczy wpatrywały się w moje, a zęby zmysłowo przegryzały dolną wargę. Nasze jęki splatały się, gdy tylko mocniej zacząłem w nią wchodzić. Moje dłonie zacisnęły się na jej biodrach, a ona tylko mi pomagała. Raz przy razie. Głęboko. Mocniej. Głośniejszy jęk. Znowu to samo. Głęboko. Mocniej. Jej oczy. Jej usta. Jej piersi. Pocałowała mnie nagle siadając mocniej. Jestem w niej cały. Jej biodra zaczęły powoli kręcić kółka. Jestem podniecony. Całowałem ją łapczywie mocno ściskając tyłek. Przyciągnęła mnie do siebie mocniej. Moje usta znalazły się na poziomie jej prawego cycka. Nie mogłem się powstrzymać. Wziąłem w usta jej twardy, sterczący sutek. Punkt kulminacyjny. Jej biodra przyśpieszają, moje razem z nią. Doszła. Jęcząc w moje usta, ja chwile po niej. Mój anioł. Moja bogini.
-Kocham Cię. – Szepnęła kładąc głowę na moim ramieniu.
-Wiem. – Odszepnąłem całując jej ramie. Ostrożnie z niej wyszedłem. –Zmęczona?
-Trochę, ale to… było nieziemskie. – Podniosła się i w tym momencie zadzwonił jej telefon. Niechętnie wstała i z wanny schyliła się na ziemie po swoją komórkę.
-To moja siostra. – Zakomunikowała. Nie zwróciłem uwagi. Skupiłem się na niej. Wypięta. Mokra. Świeżo po orgazmie. Teraz albo nigdy. Podsunąłem się pod jej nogi. Była zbyt zajęta rozmową żeby skupić się na tym co robię. Nie zdążyła usiąść ani się wyprostować. Wciąż jest w takiej idealnej pozycji. Przejechałem językiem po jej łechtaczce. Zadrżała powstrzymując jęk. Zrobiłem to znowu tym razem bardziej zanurzając język między jej wargi. Smakuje cudownie. Skupiam się na tym co robię. Drżą jej nogi. Bełkocze coś niezrozumiale przez telefon opierając się jedną ręką o wannę. Wstaję szybko i nie pytając o zgodę wchodzę w nią pewnie. Jęknęła głośno, ale na szczęście już skończyła rozmowę. Podoba jej się, bo wypina się pewniej w moją stronę. Wchodzę w nią powoli. Mamy czas. Mamy całą noc. Mamy całe życie. 

czwartek, 17 marca 2016

Rozdział 34

06.08
Obudziłam się po czternastej. Dwie godziny temu dolecieliśmy do Luizjany, do rodzinnego domu Iana. Jesteśmy sami gdyż jego mama jest w pracy. Dom Pani Somerhalder jest naprawdę uroczy. Przytulny i chociaż z zewnątrz wydaje się malutki w środku jest bardzo przestronnie. Ubrana w koszulkę i bokserki zeszłam na dół skąd dochodził głos Iana. Ubrany tylko w dresowe spodnie stał przy blacie krojąc warzywa i rozmawiając z kimś przez telefon.
-Dobrze mamo, przygotuję kolację na szesnastą. Do zobaczenia. – Rozłączył się zerkając na mnie. – Wyspana?
-Owszem, ale żałuję, że obudziłam się bez Ciebie. – Uśmiechnęłam się przeciągając. – Co gotujesz? – Zapytałam podchodząc do niego.
-Lasagne. – Uśmiechnął się nastawiając usta.
-Brzmi pysznie. – Pocałowałam go. – Gdzie są szklanki?
-Szafka przy oknie. – Wskazał głową. –Sok, colę i wodę masz w lodówce.
-Dziękuje. Wiesz, trochę się denerwuję spotkaniem z Twoją mamą. – Powiedziałam nalewając soku do szklanki.
-Nie masz czego, moja mama nie gryzie. – Puścił mi oczko.
-Jestem odpowiedzialna za Twoją ucieczkę sprzed ołtarza. Zrozum mnie. – Spojrzałam na niego odgarniając włosy na jedno ramię.
-Kotku, będzie dobrze. – Powiedział spokojnie wycierając dłonie w ręcznik. – Moja rodzina Cię pokocha. – Przytulił mnie do siebie całując w czubek głowy. Jego sposób na wszystko – przytulanie i krótkie, czułe pocałunki.
-Mam nadzieję. – Wtuliłam się w jego pierś gładząc plecy. – Pójdę wziąć prysznic i ubrać się jakoś ładnie.
-Poradzisz sobie? Ręczniki są w szafce nad pralką. – Pogłaskał mnie kciukiem po policzku. – Dokończę tutaj i przyjdę. – Uśmiechnął się delikatnie unosząc moją brodę ku górze.
-Dobrze. – Pocałowałam go namiętnie drapiąc delikatnie po karku.

***
-Jak wyglądam? – Zapytałam wchodząc do jadalni. Stanęłam w drzwiach ubrana w czarną, prosta spódniczkę, niewysokie buty i falbankową bluzeczka z odkrytymi ramionami, na które opadały moje falowane włosy.
-Cudownie. – Uśmiechnął się nakrywając do stołu. Jego standardowy zestaw – czarne buty, ciemne jeansy i szara zwykła koszulka podkreślająca jego mięśnie i oczywiście to, co uwielbiałam najbardziej, kilkudniowy zarost.
-Pomóc Ci? – Zapytałam zerkając na siebie w lustrze.
-Talerze stoją w kuchni.
-Twoja siostra też będzie? – Zapytałam wracając i kręcąc się obok niego.
-Tak, ale dołączy do nas później, bo jest w pracy, a mój szwagier wyjechał w delegację. Poznasz przy okazji moich siostrzeńców.
-Oh. – Westchnęłam. – Nie mamy dla nich prezentów.
-Nie martw się. – Pocałował mnie w policzek. – Pomyślałem o tym.
-Całe szczęście. – Uśmiechnęłam się i w tym momencie drzwi do domu otworzyły się.
-Ian skarbie, pomóż mi. – Usłyszałam cichy i spokojny głos z korytarza.
-Chodź. – Złapał mnie za rękę i zanim pociągnął mnie w stronę korytarza delikatnie ją ucałował. – Mamo coś Ty nakupowała.
-Dzień dobry. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Witaj! – Powiedziała radośnie podając torby Ianowi. – Kupiłam kilka win i mały upominek dla Twojej przyjaciółki.
-Dziewczyny, mamo. – Uśmiechnął się całując ją w policzek. – Mamo to jest właśnie Caroline, a to moja mama Edna.
-Miło mi poznać. – Wyciągnęłam w jej stronę dłoń.
-Mi również, wiele o Tobie słyszałam. – Uśmiechnęła się promiennie ściskając moją rękę. – Kupiłam Ci coś.
-Naprawdę nie trzeba było. – Zaśmiałam się zerkając na Iana.
-Nie mogłam się oprzeć! – Pisnęła zadowolona wyciągając z jednej z toreb pudełko. – Mam nadzieję, że będą pasować.
-Dziękuje. – Powiedziałam nieśmiało biorąc pudełko i delikatnie odwiązując wstążkę. Roześmiałam się widząc parę puchatych, ponad kostkę kapci z świńskim noskiem na czubku. – Są genialne.
-Naprawdę Ci się podobają? – Spojrzała na mnie uśmiechnięta.
-Oczywiście. Mogę je założyć?
-No jasne. – Zaśmiała się, a ja od razu ściągnęłam szpilki i wsunęłam na nogi ciepłe kapcie.
-Twój seksapil upadł. – Śmiał się Ian gestem zapraszając nas do jadalni. – Siadajcie a ja podam kolację.
-Czym się zajmujesz? Opowiedz mi proszę o sobie. – Jego mama skupiła na mnie wzrok.
-Mieszkam w Malibu i tam każde pracuję, jestem jednym z lepszych architektów w swoim Stanie, a gdy tylko pozwala mi czas spełniam się w tańcu. – Uśmiechnęłam się bawiąc nerwowo palcami. – Jestem w trakcie rozwodu, mieszkam sama, a cała moja rodzina mieszka w Idaho. – Dodałam niepewnie.
-Malibu? Masz zapewne piękne widoki z okna. – Uśmiechnęła się ignorując wieść o tym, że jeszcze jestem mężatką.
-Mam domek przy samej plaży. Niewielki, ale wyjście z tarasu prowadzi wprost na piasek, ale zgadzam się widok mam cudowny. Zwłaszcza rano i wieczorem. – Odwzajemniłam jej uśmiech.
-Gdzie poznaliście się z Ianem?
-Mamo, przecież wszystko wiesz. – Powiedział Ian stawiając na stole naczynie żaroodporne.
-Wiem, ale chce usłyszeć to od Caroline. – Zbeształa go i ponownie spojrzała na mnie.
-Poznaliśmy się przez mojego byłego męża, który też jest aktorem. Moja przyjaciółka natomiast związała się z Iana przyjacielem, więc dość często się spotykaliśmy. – I pieprzyliśmy, dodałam w myśli.
-Jesteś śliczną dziewczyną. – Uśmiechnęła się, a ja tylko w geście podzięki skinęłam głową.

***
Siedziałam z Iana mamą przy stole i pijąc wino śmiałyśmy się w niebogłosy oglądając rodzinny album. Moje zdenerwowanie zniknęło i świetnie bawiłam się z Panią Edną.
-Goście, goście. – Powiedział Ian wchodząc do domu. Pojechał po swoją siostrę półgodziny temu – pewnie mieszka niedaleko.
-Babciu! – Usłyszałam głos malca i w jednej chwili zauważyłam tuż koło siebie burze brązowych loków. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, a policzki z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej różowe. Uderzające podobieństwo z wujkiem, nie ma co.
-Cześć, jestem Caroline. – Powiedziałam do niego wyciągając rękę.
-Philippe. – Uśmiechnął się nieśmiało ściskając moją dłoń. – A tam w nosidełku jest moja siostra Charlotte. Jestem jej starszym bratem. –Dodał dumnie odgarniając z czoła niesforny loczek.
-Cześć mamo. – Do pokoju weszła o dziwo ruda siostra Iana. Jej twarz pokrywała masa piegów, a oczy błyszczały niczym drogie szmaragdy. – Cześć. – Burknęła w moją stronę.
-Cześć. – Odpowiedziałam cicho i przeniosłam swój wzrok na Iana, która tuż za nią wszedł do jadalni niosąc nosidełko.
-Poznałaś moją siostrę? – Zapytał uśmiechnięty. – Robyn to Caroline.
-Tak wiem. – Odpowiedziała siadając w fotelu.
-Jaka śliczna. – Rozczuliłam się widząc śpiącą Charlotte. –Cudowna. –Uśmiechnęłam się do Iana.
-Owszem. – Pocałował mnie w skroń. – Moja mama bardzo Cię męczyła?
-Skąd! – Odparłam szybko zerkając na nią. – Świetnie się bawiłyśmy.
-O tak! – Odparła Edna puszczając mi oczko.
-Zrobię nam wszystkim herbatę, co wy na to? – Zapytał Ian, a każdy w salonie przytaknął.
-Pomogę Ci. – Powiedziałam ochoczo wychodząc za nim. –Twój siostrzeniec jest tak strasznie do Ciebie podobny.
-Każdy to mówi i w końcu zacząłem dostrzegać podobieństwo. – Uśmiechnął się włączając czajnik.  – Zmęczona?
-Ani trochę. – Uśmiechnęłam się obejmując go w pasie. – Strasznie mnie podniecasz w tej obcisłej koszulce. – Mruknęłam przejeżdżając dłonią po jego torsie.
-Czuje to samo jak patrzę na twoje odkryte obojczyki i nogi. – Zaśmiał się trzymając dłonie na moim tyłku. – Myślę, że powinniśmy po herbatce udać się do sypialni.
-Też tak myślę…-szepnęłam wspinając się na palce i całując jego szyję. –Chociaż bez herbatki też dałabym radę. – Zamruczałam mu do ucha i poczułam jego napierającą erekcję na moje podbrzusze.
-Ciociu Caroline. – Usłyszałam z korytarzyka i szybko odsunęłam się od Iana. – Twój telefon dzwonił. – Wszedł do kuchni podając mi komórkę.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się delikatnie czochrając mu włosy. – Chcesz soczku? – Ukucnęłam przy nim, a on pokiwał znacząco głową.

***
Siedzieliśmy oglądając telewizję. Mama Iana musiała wyjść na chwilę do swojej przyjaciółki, ale obiecała wrócić szybko. Philip po szalonej zabawie z wujkiem śpi słodko na jednej z kanap tuz obok swojej małej, ślicznej siostry.
-Nie mogę tak. – Robyn wstała nagle z fotela wyłączając tv.
-O co Ci chodzi? – Zapytał Ian obejmując mnie ramieniem.
-Mam dość udawania, że to fajna sytuacja. Jeszcze kilkanaście dni temu planowałeś ślub z zupełnie inną kobietą, a teraz siedzisz tu na mojej kanapie obmacując się z nią. – Warknęła zdenerwowana. Totalnie mnie zamurowało. Patrzyłam w nią jak zahipnotyzowana, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Hamuj sobie ze słowami. – Ian powiedział spokojnie. – Planowałem ślub i owszem, ale do niego nie doszło. Pogódź się z tym. Teraz jestem z Caroline i masz ją szanować, rozumiesz?
-Szanować? Ją? Gdyby nie ona byłbyś teraz w szczęśliwym małżeństwie z cudowną kobietą. Masz zamiar całe życie skakać z kwiatka na kwiatek? Podoba się Ci się to? Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że ona leci tylko na Twoją kasę. Nie jesteś pierwszym bogatym i sławnym facetem w jej życiu, prawda? Otwórz oczy chłopie. Znajdź sobie porządną kobietę a nie jakąś tancereczkę. – Krzyczała jak oparzona. Moje oczy wypełniły się łzami. Dłonie zaczęły drżeć a gula, która powstała w moim gardle rosła w siłę.
-Po pierwsze ona jest cudowna kobietą. – Wstał nagle. – Po drugie to z nią chce się ustatkować i z nią założyć rodzinę. Po trzecie nie leci na kasę wbrew temu, co sobie myślisz w tej chorej główce a po czwarte i ostatnie ona nie jest jakąś tam tancereczką, rozumiesz? – Szarpnął nią wściekły do granic możliwości.
-Jesteś tak samo żałosny jak ona. – Syknęła przez zaciśnięte zęby.
-Nie mam już siły. – Szepnęłam cicho wstając. – Idę na górę i chce być sama. – Spojrzałam na Iana powstrzymując łzy. Złapał mnie za rękę, ale sprawnie mu umknęłam. – Poza tym, Nikki też jest rozwódką. – Spojrzałam smutno na rudą siostrę Iana i zniknęłam z ich pola widzenia.
-Zadowolona jesteś? – Usłyszałam z oddali krzyk Iana. Popłakałam się jak małe dziecko zamykając w jego sypialni.


___

KOCHAM WAS! :)))))))))))))

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 33

05.08
-Wstawaj…-usłyszałam nad swoim uchem.
-Nie chce. – Marudziłam wtulając się w poduszkę.
-Wstawaj, bo nie będę taki miły. – Przyciągnął mnie do siebie.
-Nie dałeś spać mi w nocy, daj mi spać teraz. – Próbowałam się od niego oderwać, ale nieudolnie. Czułam na swoim tyłku jego powstańca. – Jesteś niewyżyty.
-Nie moja wina, że jak leżysz koło mnie zupełnie naga to mam na Ciebie ochotę. – Powiedział obronnie całując moją rękę.
-Nie moja wina, że mnie tak wymęczyłeś w nocy, że zasnęłam nago. – Mruknęłam.
-Narzekasz? – Ugryzł mnie w ucho, a jego ręką zaczęła smyrgać moje żebra.
-Nie no skąd, nigdy. – Powiedziałam zaspana przeciągając się. –Pięć minut.
-Nie wytrzymam. – Ściskał mój sutek pocierając się w mój tyłek.
-Ian napaleńcu mały. – Śmiałam się, ale mimo wszystko wyginałam się pod jego dotykiem.
-No przepraszam. – Jęknął zjeżdżając ręką w dół. – Przepraszam.
-Która godzina? – Zapytałam opierając się o niego.
-Za chwilę siódma.
-Czemu nie śpimy?
-Bo mam ochotę na poranny seks. – Zamruczał całując moją szyję. – Myślę, że ty także. – Zaśmiał się wsuwając dłoń między moje nogi.

***

-Papapa siostrzyczko! – Mania tuliła mnie jakby miała mnie zobaczyć za rok. – Przyślij pocztówkę w tej Minnesoty.
-Stara, wrócę za kilka dni. – Śmiałam się odsuwając ją. – Kupię Ci coś.
-Córeczko. Nie za krótka ta spódniczka? – Zapytała mama stając za mną i zsuwając mi spódniczkę.
-Mamo, daj spokój. – Śmiałam się całując ją w policzek.
-Gotowa? – Zapytał Ian przychodząc z biletami.
-Tak. – Uśmiechnęłam się. – Trzymajcie kciuki, widzimy się niedługo. – Krzyknęłam do nich idąc z bagażem przed siebie. Odprawa minęła wyjątkowo bez problemów i opóźnień.
-Zmęczona? – Zapytał Ian, kiedy siedzieliśmy już w samolocie.
-A jak myślisz? – Pocałowałam go. – Wymęczyłeś mnie makabrycznie.
-Może trochę. – Zaśmiał się wyciągając swoje podręcznego notebooka.
-Co będziesz robił? – Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Muszę posprawdzać kilka rzeczy. – Pocałował mnie w czoło. – Prześpij się.
-Dobrze. – Ziewnęłam układając się wygodnie na fotelu.

***

-Zostawiamy walizki i od razu jedziemy do rodziców Nikki? – Zapytałam idąc hotelowym holem za Ianem.
-Tak. Chcę mieć to z głowy, a potem pójdziemy gdzieś na obiad. To tutaj. – Powiedział otwierając ciężkie, dębowe drzwi.
-Boże, jak tu pięknie. – Powiedziałam rzucając się na ogromne łóżko.
-Poleżysz później, a raczej wykorzystasz je trochę. – Śmiał się Ian otwierając okno.
-O nie, nie. Dziś rączki na kołdrę i spać. – Pokiwałam mu palcem wstając w stronę toalety. – Jednak nie, najpierw się wykąpiemy. – Krzyknęłam widząc ogromną, czarną wannę.
-Seks w wannie, zawsze spoko. – Usłyszałam z sypialni.
-Zapomnij erotomanie.
-Chodź, idziemy. – Powiedział stając w drzwiach.
-No już, już. Zdenerwowany? – Zapytałam biorąc torebeczkę/
-Nie, bo jesteś obok. – Objął mnie i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się tylko. Pod budynkiem już czekała na nas taksówka. Pół godziny później staliśmy już pod ogromny, śnieżnobiałym domem.
-To tutaj? – Zapytałam idąc w kierunku furtki.
-Owszem. – Powiedział w końcu naciskając dzwonek. Długo czekaliśmy zanim ktoś otworzył nam drzwi, aż w końcu w drzwiach stanęła kobieta – starsza wersja Nikki.
-Ian? – Zdziwiła się. – Masz czelność tu przychodzić? Po tym wszystkim? – Obruszyła się.
-Muszę z państwem porozmawiać.
-Proszę nas wpuścić. – Dodałam spokojnie. Spojrzała na nas podejrzanie, a po chwili otworzyła szerzej drzwi. Wszechobecne bogactwo doszczętnie mnie dobijało. Czułam się dziwnie chodząc wśród tych luksusów.
-Co on tu robi? – Usłyszałam głęboki, męski głos z salonu. To z pewnością ojciec Nikki.
-Chcą z nami porozmawiać Karl. – Powiedziała brunetka siadając na kanapie, a my zaraz po niej.

***

-Więc chcecie mi powiedzieć, że moja córka chciała Cię zmusić do ślubu? – Mama Nikki w wyraźnym szoku po naszych wyznaniach patrzyła na Iana.
-Tak. – Odpowiedział cicho trzymając mnie za rękę. – Szanuję państwa i chciałem żebyście poznali prawdę. Po oświadczynach Nikki odbiło totalnie. Inna kobieta. Szantażowała mnie tymi pieniędzmi od Pana Karla.
-Boże, nie wierze. – Ojciec Nikki pił drinka z kwadratowej szklanki. –Wychowałem potwora.
-Pieniądze zwróciliśmy, nie chcemy mieć żadnych zobowiązań wobec państwa. – Powiedziałam kładąc dowód przelewu na stolik. –Myślę, że teraz jesteśmy kwita.
-To dzięki Tobie nie doszło do ślubu? – Pani Reed spojrzała na mnie.
-Między innymi. – Odparłam szczerze patrząc a nią.
-Dziękuję. – Podeszła do mnie wyciągając rękę. – Ian to dobry chłopak, nie zasługiwał na to.
-Wiem. – Uścisnęłam jej dłoń. – Nie ma za co.
-Zostańcie na obiad, chociaż tak się odwdzięczymy. – Obok niej stanął Pan Karl.
-Jesteśmy już umówieni, ale dziękujemy za propozycję. – Ian stanął obok mnie uśmiechając się jeszcze. – Dziękujemy za rozmowę i do widzenia.
-Trzymaj się. – Karl uścisnął Iana klepiąc go po ramieniu. Wymieniliśmy się między sobą uśmiechami i wraz z Ianem opuściłam posiadłość państwa Reed.
-Wszystko dobrze? – Zapytałam idąc obok niego.
-Tak. –Poprawił swoją skórę. –Wspomnienia są w jakimś stopniu bolesne.
-Poradziłeś sobie i w końcu masz to z głowy. – Pocałowałam go delikatnie, a on przyciągnął mnie do siebie tuląc mocno.
-Jesteś aniołem. – Uśmiechnął się patrząc na mnie.
-Wiem. – Puściłam mu oczko i poszłam w kierunku taksówki, która właśnie po nas przyjechała.

***

Ian brał prysznic, a ja leżałam na łóżku i patrząc w sufit rozmyślałam nad wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Moje życie to karuzela. Zdarzeń, uczuć i podróży. Żyję na walizkach i naprawdę mi się to podoba. Zwiedzam, podróżuje i do tego mam przy sobie faceta, który nie widzi poza mną świata. Czyż to nie jest piękne? Mam wszystko, czego potrzebuje i to w jednym miejscu. W końcu jestem szczęśliwa i korzystam z życia. Czerpie satysfakcję z naprawionych spraw, nowych pomysłów i cudownego uczucia bycia potrzebnym. Stanęłam przed lustrem patrząc na siebie. Kolejna randka i kolejne nieznane miejsce. Spojrzałam na swój ubiór i zastanawiałam się czy jest stosowny do miejsca, w które zabiera mnie Ian.
-Gotowa? – Z łazienki wyszedł brunet ubrany w ciemne jeansy i zwykłą ciemna koszulkę.
-Tak. Może być? – Zapytałam patrząc na niego. –Koszulka, spodnie i ponczo jest ok?
-Jak najbardziej. – Uśmiechnął się siadając na krześle i wiążąc buty.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Niespodzianka. – Uśmiechnął się patrząc na mnie. – Taksówka zaraz będzie.
-Dobrze. – Westchnęłam poprawiając włosy w lustrze. Po chwili siedzieliśmy już w taksówce jadąc w wyznaczone miejsce. Trzymając się za ręce bez słowa oglądaliśmy widoki za oknem. Pół godziny potem byliśmy już w wyznaczonym miejscu. Odludzie, las i my.
-Ian? – Spojrzałam na niego, gdy nasza taksówka odjechała. –Co to za miejsce? – Zapytałam trzymając kurczowo jego rękę.
-Nie martw się, tu jest bezpiecznie. – Puścił mi oczko i pocałował w skroń. – Chodź. – Pociągnął mnie za sobą w głąb lasu. Szliśmy chwile po pięknych i zadbanych ścieżkach aż zauważyłam drabinę stojącą pod dużym, pięknym drzewem.
-Domek na drzewie? – Zaśmiałam się podnosząc głowę.
-Mówiłem, że jest tu bezpiecznie. Takich domków jest tutaj zdecydowanie więcej.  – Uśmiechnął się. – Wskakuj na górę.
-To będzie trudne…-zerknęłam na swoje wysokie buty, a potem na niego. Jego mina była zdecydowanie wymowna i stanowcza, więc po krótkim westchnięciu zaczęłam wdrapywać się na górę.  Mały, przytulny i skromny schron rozkochał mnie totalnie w sobie. Na środku pomieszczenia stał nakryty stół, zabezpieczone świeczki paliły się dookoła uwalniając przepiękną kwiatową woń. Wyjrzałam przez niewielkie okienko i zaczarowane niebo sprawiło, że nagle rozkochałam się w tym milionie, błyszczących gwiazd.
-Podoba się? – Zapytał Ian otwierając wino i nalewając napój do lampek.
-Zdecydowanie. – Przytuliłam się do jego pleców. – Teleskop? – Zapytałam wskazując palcem w kąt pomieszczenia.
-Owszem. Trochę interesuje się astronomią i chciałbym Ci coś dziś pokazać. – Uśmiechając się odwrócił się w moją stronę. – Usiądź, zjemy kolację.
-Oczywiście. – Odwzajemniłam jego uśmiech siadając przy stole. Chciałam żeby tak chwila nigdy się nie skończyła. Było idealnie – jak zawsze. Ja, on, wino, świece i unoszące się uczucie w powietrzu, do którego żadne z nas się nie przyznawało.
-Chodź, pokaże Ci coś. – Wyciągnął w moją stronę dłoń, gdy dwie godziny później niebo zrobiło się jeszcze ciemniejsze. Podeszłam do teleskopu i uważnie słuchałam tego, co brunet do mnie mówił.
-Wprost teleskopu zobaczyć cztery gwiazdy. – Powiedział ustawiając teleskop.
-Widzę i co? – Zapytałam wpatrując się w obiektyw.
-Ta najbliżej Ciebie, widzisz ją? – Zapytał gładząc moje plecy.
-Widzę. – Odparłam prostując się po chwili. – Co z nią?
-Nazwałem ją Twoim imieniem. – Uśmiechnął się wyciągając z kieszeni zwinięty w rolkę kawałek papieru.
-Żartujesz? – Zapytałam biorąc papier do ręki. – Certyfikat potwierdzający posiadanie na własność gwiazdy „Caroline Montgomery”. – Przeczytałam na głos.
-Całkowicie Twoja. – Uśmiechnął się wkładając dłonie do kieszeni.
-Jesteś niemożliwy. – Śmiałam się. – Dziękuje! – Wykrzyczałam rzucając mu się na szyję.

-Cała przyjemność po mojej stronie panno Montgomery. – Pocałował mnie delikatnie uśmiechając się zadziornie. 

___
Podoba wam się taka sielanka? :>