wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 27

+18
26.07
-Wiesz…-zaczęłam.- Miałam pomysł odnośnie tych pieniędzy na moim koncie. – Powiedziałam do siostry, gdy jadłyśmy ostatni wspólny posiłek przed jej powrotem do domu.
-Jaki?
-Chce ściągnąć dziadków z Polski do Idaho.
-Przecież oni się nie zgodzą, nie mają na to pieniędzy. Poza tym, jaki to jest ogromny koszt. – Nalała do szklanki soku chyba tylko po to żeby zając czymś dłonie.
-Stać mnie na to. Kupie im mały domek gdzieś niedaleko naszego domu, wyposażę go, zapłacę za bilety i ewentualnie za transport rzeczy z Polski. Dodatkowo założę im tutaj konto i wpłacę tam jakąś sumę pieniędzy, aby mieli na dobry start. Niedługo święta, chciałabym w tym roku spędzić je z nimi, a nie na telefonie. Mania, pomyśl tylko. Cała rodzina w komplecie. – Uśmiechnęłam się podekscytowana wycierając chusteczką usta. Moja siostra się nie odzywała. Wpatrywała się w swój talerz, a jej opuszki palców zaciskały się na szklance. Po chwili uniosła głowę, a po jej policzkach spływały łzy.
-Byłoby cudownie. – Wyszeptała.
-Czy Ty płaczesz? – Zaśmiałam się.
-Nie? – Spojrzała na mnie z żalem w oczach wycierając policzki. – Ostry sos zrobiłaś.
-Jasne. – Śmiałam się. –A Ty mi w tym pomożesz.
-Jak?
-Poszukasz jakiegoś domu obok was albo sporego mieszkania. Cokolwiek byleby było blisko. – Odstawiłam talerz do zmywarki.
-Dobra, jak coś znajdę to będę walić drzwiami i oknami. – Śmiała się. – Zaraz musimy jechać. Pamiętasz co masz zrobić? – Zapytała podając mi talerz.
-Zmienić pościel, którą opierdziałaś z każdej strony. – Westchnęłam, a po chwili, kiedy uderzyła mnie w ramie roześmiałam się. – Jechać do Iana i porozmawiać z nim.
-A potem zadzwonić do mnie i zdać mi relację. – Uśmiechnęła się dumnie i wyszła z kuchni.

***

Ubrana w czarna, kwiecistą sukienkę i różową bluzeczkę wpatrywałam się w czubki swoich butów stojąc pod mieszkaniem Iana. Nie miałam pewności czy rada mojej siostry była faktycznie dobrą radą, ale przecież i tak nie mam nic do stracenia. Zapukałam do drzwi delikatnie, a potem trochę mocniej. Usłyszałam jak ktoś szedł powoli zapinając sprzączkę od paska.
-Care? – Przede mną stał grecki bóg, a raczej Ian ubrany tylko od pasa w dół, z kilkudniowym zarostem na twarzy i rozczochranych włosach.
-Przeszkadzam? – Stąpałam z nogi na nogę patrząc w głąb mieszkania.
-Nie, jestem sam. Nikki będzie dopiero w dzień ślubu. – Odpowiedział zostawiając mnie w progu i idąc do salonu. – Wchodzisz czy zamierzasz mówić do mnie z korytarza? – Wychylił się zza ściany. Westchnęłam cicho i weszłam do środka zakluczając za sobą drzwi. Obcasy cicho stukały o drewniane podłogi i niestety to był jedyny, dość przyjemny odgłos w tym pomieszczeniu. Muzyka dudniła mi w uszach, a bas rozdzierał moje wnętrzności. Spojrzałam na Iana, który w kuchni nalewał do szklanki ciemny trunek. Wszędzie panował totalny bałagan, jakby nie sprzątał w mieszkaniu od sporego czasu. Podeszłam do wierzy i wyłączyłam ją, bo nie chciałam przekrzykiwać się przez głośną muzykę.
-Kiedy ostatni raz tu sprzątałeś? – Zapytała idąc powoli przez salon.
-Tydzień temu no może półtora.. – Zaśmiał się wypijając duszkiem alkohol. – Po co przyszłaś?
-Porozmawiać. Spędzić z kimś popołudnie. Moja siostra właśnie siedzi w samolocie do Idaho. Kazała Cię pozdrowić.
-Dziękuje. – Odparł nalewając kolejną kolejkę do kwadratowej szklanki.
-Nie za wczesna pora na picie alkoholu? – Zapytałam otwierając okno.
-Każda pora jest dobra. – Odwrócił się do mnie plecami. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców kładąc dłonie na brzuchu. Był ciepły, delikatny i pachniał jego ulubionymi perfumami. Zastygł w miejscu i nie odzywał się słowem. Delikatnie całowałam go wzdłuż kręgosłupa. Napiął mięśnie opierając dłonie o blat. Moje dłonie delikatnie masowały jego tors i twardy, umięśniony brzuch. Wzdychał ciężko, kiedy mój język błądził po jego karku i kiedy delikatnie gryzłam jego ramiona. Całując jego łopatki w między czasie odpięłam jego pasek i przyjechałam dłonią po twardym wybrzuszeniu jego bokserek.
-Co Ty robisz? – Zamruczał odchylając głowę.
-Wykorzystuje Twoje ostatnie chwile wolności. – Szepnęłam całując jego szyje. Odwrócił się do mnie. Jego policzki delikatnie się zaróżowiły, a rozchylone usta szukały moich. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i oparłam się o niego. Patrzyłam w błękit jego oczu. Są tak piękne jak niebo latem. Czyste, błękitne i w jakiś sposób porywające. Przesunęłam dłonie na jego kark całując go w brodę. Zaśmiał się delikatnie kładąc dłonie na moich biodrach. Patrzyła na mnie tak jak tylko on patrzył. Tak jak tylko on potrafi. Jego oczy błądziły po mojej twarzy tak jakby widziały mnie pierwszy raz. Pocałował mnie delikatnie, niepewnie. Czule tak jak całuję się kobietę, którą zna się niby całe życie, ale pierwszy raz dochodzi do jakiegoś zbliżenia. Posunął ręce ku górze i ściągnął moją bluzeczkę. Opuszkami palców jeździł po moim brzuchu, gdy oparłam się o niego plecami. Nie pamiętam czy kiedykolwiek byliśmy wobec siebie tak delikatni, tak czuli. Całował moją szyję i ramię, szeptał moje imię wprost do mojego ucha.
-Chodź. – Szepnął odwracając mnie do siebie.
-Gdzie? – Zapytałam obejmując go w pasie.
-Do łóżka. – Pocałował mnie biorąc na ręce. Jedyne, co pamiętam to uderzenie moich butów o podłogę.

***

Obudziłam się, kiedy za oknem niebo przybrało granatową barwę. Rozejrzałam się w pokoju, w którym nie znalazłam Iana. Owinęłam się w prześcieradło i powoli wyszłam z sypialni. Miałam wrażenie, że jestem w zupełnie innym mieszkaniu. Salon lśnił czystością, drzwi na taras były otwarte i wpuszczały świeże, rześkie powietrze do środka. Muzyka nadal grała, ale znacznie ciszej, a z kuchni dochodziły odgłosy namiętnego gotowania.
-Która godzina? – Zapytałam stając w progu.
-Po dziesiątej. Wyspana? – Ian spojrzał na mnie, a po chwili wrócił do gotowania. Ubrany tylko w bokserki zdecydowanie rozpalał komórki mojego ciała.
-Owszem jednak uciekam już do domu, powinieneś był mnie obudzić. – Odparłam poprawiając prześcieradło.
-Robię nam kolację, zostań proszę.
-Dobrze, zostanę. – Odparłam i wyszłam z kuchni. Poszłam na taras, który był najlepszą częścią tego mieszkania. Widok z góry na całą panoramę miasta zwłaszcza nocą zapierał dech w piersiach. Przyjemny wiatr muskał moje nagie ramiona i rozwiewał pofalowane włosy.
-Lubisz ten taras, co? – Usłyszałam za swoimi plecami.
-Dlaczego tak myślisz?
-Mam deja vu. Na naszym pierwszym spotkaniu, w moim mieszkaniu też wyszłaś na taras. – Zaśmiał się stając za mną. – Właśnie tego wieczoru uległaś mi po raz pierwszy.
-Wcale nie. – Zaśmiałam się opierając dłonie o barierkę.-Może trochę.
-Trochę bardzo. – Pocałował mnie w ramie. – Wiesz, jaka jest zaleta tego tarasu? – Zapytał całując mój kark i ramiona.
-Widać stąd całe miasto? – Uśmiechałam się delikatnie zamykając oczy.
-Też, ale jedna największa zaleta jest taka, że…-jednym ruchem szarpnął ze mnie prześcieradło. –Możesz stać tu zupełnie naga i nikt tego nie będzie widział. – Przywarł do moich pleców gryząc w szyję.
-Co Ty wyprawiasz? – Śmiałam się zarzucając rękę do tyłu i dotykając jego policzka.
-Korzystam z mojej wolności. Właśnie chyba po to tu przyjechałaś. – Jego dłonie zacisnęły się na moich piersiach. Westchnęłam cicho przegryzając wargę. Jego usta obsypywały moje plecy pocałunkami schodząc coraz niżej. Dłonie przesunęły się wzdłuż moich żeber zatrzymując się na biodrach. Każdy jego dotyk rozpalał mnie na nowo. Uwielbiałam sposób, w jaki traktował moje ciało. Uwielbiałam sposób, w jaki się kochaliśmy.

***

Rankiem obudziły mnie hałasy i kłótnie dochodzące z salonu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zauważyłam, że jestem zupełnie sama. Odnalazłam na ziemi moje stringi i założyłam na siebie koszulkę Iana, która leżała na stoliku nocnym. Wyszłam po cichu z sypialni. Hałasy dochodziły z kuchni – Ian kłócił się z Nikki. Zostaliśmy nakryci na zdradzie. Lepiej być nie może, teraz do ślubu na pewno nie dojdzie.
-Myślisz, że jak śpisz z tą dziwką to zerwę zaręczyny? – Śmiała się. – Zapomnij, do ślubu i tak dojdzie.
-Nie mów tak o niej. – Warknął stawiając stanowczo szklankę na stół. – Doskonale wiesz, że nie chce tego ślubu.
-Trudno. Coś za coś. Nie zepsujesz mi tego dnia. Rozumiesz?
-A jeżeli ja go zepsuje? – Stanęłam w kuchni. – To co?
-Zawsze mogę ochroniarzom powiedzieć, żeby nie wpuszczali kochanki mojego przyszłego męża. – Uśmiechnęła się dumnie opierając o blat. Ian stał do mnie bokiem ubrany w szare spodnie dresowe. Nie patrzył na mnie. Zaciskał dłonie na krześle i patrzył w dół.
-Wszyscy wiedzą, że ten ślub to porażka. Ian go nie chce, a ja nie pozwolę na to żeby do tego doszło.
-Grozisz czy obiecujesz? Daruj sobie. Nie masz nic do gadania. Myślisz, że jak z nim śpisz to odwołam ślub? – Podeszła do mnie. –Zapomnij. Ja też go zdradzam, a on zdradza mnie. Jesteśmy kwita, tak samo jak ze ślubem. Korzyści na dwie strony. – Uśmiechnęła się, a Ian w tym czasie usiadł przy stole. – Żegnam i widzimy się jutro na ceremonii. Do widzenia skarbie. – Zwróciła się w stronę bruneta i wyszła z mieszkania. Ian nadal nie odzywał się słowem. Nie patrzył na mnie. Nie patrzył dookoła. Wbijał wzrok w swoje dłonie, które złączone spoczywały na stole.
-Ian…-odezwałam się w końcu podchodząc do niego. – Spójrz na mnie. – Kucnęłam przy nim kładąc dłoń na przed ramieniu.
-Powinnaś już iść. To za daleko zaszło. – Odezwał się cicho. – Idź już. – Dodał głośniej zrzucając moją dłoń ze swojej ręki.
-Nigdzie się nie wybieram. – Wdarłam się na jego kolana siadając twarzą do niego. – Rozumiesz? Nigdzie. Nie stracę Cię. Im mocniej mnie przytulasz, tym bardziej wiem, że właśnie znalazłam swoje własne miejsce na świecie. Całujesz czule i uświadamiam sobie, że tylko Ty jesteś w stanie tak ogrzać moje serce. – Złapałam go za dłoń. - Splatasz palce z moimi i zamykasz nasze dłonie tak, jakby były jednością. Ja zamykam oczy, bo właśnie dla takich chwil pragnę je otwierać ranem. Uśmiecham się, bo te sekundy są bezcenne, bo to one usypiają mnie na dobranoc. Nie mogę Cię stracić. – Głos mi drżał, a do oczu napływały łzy. W końcu spojrzał na mnie. Jego oczy odszukały moje. Widziałam w nich ból i zmartwienie. Nie świeciły tak cudownie jak wczoraj wieczorem, kiedy kolejny raz się kochaliśmy. Nie wyglądały tak jak po naszym kolejnym, wspólnym orgazmie. Nie znałam takich oczu. Pocałowałam go. Tak po prostu. Delikatnie, czule. Odwzajemniał pocałunek, a łzy spływały po moich policzkach. Objął mnie w pasie mocno do siebie przyciągając. Położyłam dłoń na jego karku, a drugą wczesałam we włosy. Całował mnie mocniej i namiętniej. Nie było czasu na przerwę. Na oddech. Na chwilową pauzę. Wszystko działo się tu i teraz. Ja i on. My.
-Nie zmienię zdania, nie mogę. – Oderwał się ode mnie po chwili. – Nie mogę. Idź już, proszę. – Odsunął mnie od siebie i odwrócił wzrok.
- Mam ochotę wyciągnąć wskazówki z tego cholernego zegara i włożyć Ci je w dupę ku czci pamięci mojego czasu, który zabrałeś mi bezpowrotnie, marnując go na złudne nadzieje. – Rzuciłam krótko wychodząc z kuchni. Przegrałam.

__
Po lewej stronie bloga dodałam nową podstronę, na której możecie zobaczyć jak wygląda apartament Iana w Atlancie. Buziaki!




4 komentarze:

  1. O M G! OSZALAŁAŚ!
    Masakra. Zanim dodasz nowy, umrę, uschnę, zginę! Jak możesz? Przecież takie budowanie napięcia powinno być karalne.
    Ostrzegam Cię lojalnie, że jak skończy się źle, to znajdę Cię, Zabiję, Zakopię, a potem odkopie i zabiję jeszcze raz! Błagam niech on się w końcu opamięta! Liczę, że jednak do ślubu nie dojdzie. Przecież musi się coś stać, żeby ktoś przerwał to szaleństwo.
    Czekam na nexta i liczę, że będzie jeszcze w tym tygodniu. ;-)
    Pozdrawiam gorąco Cud dziewczyno! Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nastepny rozdzial tez musisz dodac tak szybko ! Ja tu oszaleje ! Rozdzial niesamowity ! :) :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, cudny...
    Fajnie, że Caroline chce sprowadzić swoich dziadków. Liczę, że jej plan uda się w 100%
    Kurczę szkoda, że mimo wspólnej nocy tak się dalej potoczyło. Mam cichą nadzieję, że Ian w końcu w ostatniej chwili odzyska rozum i nie dojdzie do ślubu...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. O M G!
    Nie!
    Nie przyjmuję tego do wiadomości!
    N I E!!
    Coś wykombinujesz, i jednak będą razem. Co jak co, ale Ian to nie szma*a, za przeproszeniem prawda?
    Nie i nie!
    Kasa to nie wszystko!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !