środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 20

26.06
Poranny budzik. Zapomniałam jak to jest, kiedy musimy wstać na czas, a nie wylegiwać się leniwie w łóżku. Wróciłam wczoraj wieczorem i od razu rzuciłam się do łóżka, a teraz lecę pod szybki prysznic i do pracy. Tak, do pracy. Mam o 9 spotkać się z szefem. Szybko pobiegłam do łazienki, a chwilę później zakładałam kolczyki przy lustrze pasujące do mojego jeansowego stroju. Nie miałam czasu nawet zorientować się jak puste jest mieszkania po wyprowadzce Jensena. Wyszłam z domu chwilę po ósmej i z cichą nadzieją miałam nadzieję, że się nie spóźnię.

Pod budynkiem stanęłam za dziesięć dziewiąta. Zaparkowałam naprzeciw głównego wejścia i pewnym krokiem weszłam do środka.
-Dzień dobry Pani Ackles. – Powiedziała sympatyczna sekretarka, której imienia nigdy nie mogłam zapamiętać.
-Witaj. Szef jest u siebie? – Zapytałam odgarniając grzywkę z czoła.
-Oczywiście, czeka na Panią. – Odpowiedziała grzecznie wskazując ręką gabinet. Uśmiechnęłam się przychylnie i ruszyłam w stronę wielkich, dębowych drzwi. Zapukałam delikatnie, a po chwili pchnęłam je przed siebie. Oto on. Mój szef w całej swej okazałości, siedzi przy biurku, a na jego twarzy maluje się skupienie i zmęczenie.
-Dzień dobry szefie. – Uśmiechnęłam się zamykając drzwi.
-Witam Panią, dawno się nie widzieliśmy. – Uśmiechnął się ironicznie wstając i zapinając guzik marynarki. – Proszę usiąść. – Wskazał czarny, skórzany fotel.
-Dziękuje. – Odparłam siadając i zakładając nogę na nogę.
-Nie będę owijał w bawełnę. Byłem przychylny ku Twojej osobie i pracy. Jesteś bardzo dobrym architektem i nie oszukujmy się jesteś dla mnie dobrym zyskiem. – Powiedział patrząc na mnie uważnie. – Jednak przez Twoje ostatnie oddanie się pasji straciłem wiele klientów. Wiesz jak to się ma odnośnie moich finansów? Kiepsko.
-Jak to stracił Pan klientów? Wszystkie projekty oddałam, ostatni, który wykonywałam wysłałam przed wczoraj mimo ze czas miałam do pierwszego lipca… - spojrzałam na niego niezrozumiale.
-Owszem, ale wiele projektów zostało zamienionych specjalnie dla Ciebie. Nie mogłem dać Ci do domu projektu jakieś branżowej firmy, bo nie dałabyś rady. Dawałem Ci te mniejsze, a większe przedsięwzięcia oddawałem mniej utalentowanym pracownikom. Zawalili, po całości. – Wyczułam nutkę goryczy w jego słowach. Poprawiłam się niepewnie na fotelu.
-To nie jest moja wina…
-Owszem, ale tak dłużej być nie może Caroline. – Powiedział łagodnie. – Albo pracujesz z nami tutaj albo oddajesz się swojej pasji. Kiedy ostatni raz byłaś w swoim gabinecie? Wszystko załatwiamy mailowo. Tak nie może być.
-Rozumiem. – Przytaknęłam. – Wszystko skupiało się wokół konkursu, a potem wyjazdu do Hiszpanii. Jednak praca była tuż za moimi obowiązkami. Nigdy nie chciałam Pana zawieźć. – Powiedziałam ze skruchą patrząc na niego.
-Wiem o tym. – Powiedział wstając i siadając na brzegu biurka. – Dlatego chcę żebyś teraz poświeciła się nam. Kilka zleceń na Ciebie czeka, na biurku, w Twoim gabinecie. Jednak najważniejsze jest przed Tobą.
-Zamieniam się w słuch. – Westchnęłam.
-Jedno, ogromne i naprawdę dobrze płatne zlecenie musisz znaleźć sama. – Odpowiedział z lekkością i wrócił na swoje miejsce.
-Jak to sama? – Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Palant.
-Tak to. Ma być duże, opłacalne dla nas i oczywiście dla Ciebie, taka mała premia do wypłaty. – Uśmiechnął się szeroko jakby to był jego najlepszy plan w życiu. Spojrzałam zrezygnowana, ale wiedziałam, że dalsze dyskusje na nic się zdadzą.
-Dobrze. Od jutra zajrzę, a dziś wezmę ze sobą zlecenia z gabinetu. Czy to wszystko? – Zapytałam wstając.
-Tak, do zobaczenia jutro o dziewiątej. – Wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Do zobaczenia. – Uścisnęłam ją i wyszłam z gabinetu. Ruszyłam w stronę sekretarki, która namiętnie klikała w klawiaturę.
-Czy mogłaby Pani… - zaczęłam opierając się o blat.
-Jestem Olivia, proszę mówić do mnie po imieniu. – Uśmiechnęła się przerywając czynność, która wykonywała. – Czego Pani potrzebuję?
-Klucz do mojego gabinetu, proszę. Pięćdziesiąt sześć.
-Proszę. – Podała mi klucz i bez słowa wróciła do swojej pracy. Ostatni raz spojrzałam na nią i ruszyłam w stronę danego pokoju. Tak jak myślałam, nic się w nim nie zmieniło. Mam wrażenie, że nikt tu nie zaglądał odkąd ostatni raz zostawiłam klucze sekretarce. Biurko było zakurzone, okna brudne, kosz pełen papierów. Powietrze było tak ciężkie, że nie można było spokojnie oddychać. Wzięłam dokumenty z biurka i jak najszybciej opuściłam to pomieszczenie.
-Oddaję klucze. – Powiedziałam kładąc breloczek na blacie. – Jutro wracam do pracy, proszę o posprzątanie gabinetu. Dokładnie. – Rzuciłam srogo i bez słowa wyszłam z budynku.

***
Wróciłam do domu i od razu przebrałam się w coś wygodnego – w moim znaczeniu koszulka, brak stanika i bokserki. W końcu miałam czas zająć się swoimi sprawami. Jensen zabrał każdą rzecz należącą go niego. To miłe, biorąc pod uwagę fakt, że nie muszę już na nie patrzeć, a tym bardziej nie daj boże spotykać się z nim żeby mu je oddawać. Jednak wszystkie pomieszczenia były obciążone wspomnieniami. Czas zrobić remont i wymienić wszystkie meble. W końcu zaczynam nowy etap w swoim życiu to, dlaczego by nie zacząć od kupienia nowej kanapy? Spojrzałam na zegar, zaraz pora obiadowa. Wyjęłam z torebki telefon i wykręciłam numer do mojej przyjaciółki.
-Halo? Ty żyjesz? – Zaśmiała się.
-Owszem Kate, żyję i mam się całkiem dobrze. – Fuknęłam udając obrażoną. – Masz jakieś plany na dziś?
-Tak, jeść, spać, jeść, spać i może się masturbować – oczywiście jak już się wyśpię. Czemu pytasz?
-Obiad. Sushi bar koło kawiarenki Coffee Rose. Piętnasta?
-Pasuje. Do zobaczenia.
-Buziaki. – Cmoknęłam w telefon i w tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie jacyś sąsiedzi z zaległą pocztą. Otworzyłam drzwi i zamarłam.
-Szkoda, że nie zadzwoniłaś, że już wróciłaś. – Zaśmiał się Ian ubrany w szarą koszulkę w serek i ciemne jeansy. Przez rękę miał przerzuconą swoją skórę, a na nosie przeciwsłoneczne okulary.
-Nie przypominam sobie, żebym musiała Ci mówić gdzie jestem.
-Czyżby? Wpuścisz mnie? – Zapytał spoglądając na moje nogi.
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli umówieni. – Oparłam się o drzwi.
-Ja nas umówiłem. – Uśmiechnął się i wszedł pewnym krokiem do mojego mieszkania. – Co tu tak pusto? A no tak… - zaśmiał się.
-Zamilcz. – Rzuciłam zimno zamykając drzwi.-Po co przyszedłeś? – Zapytałam wchodząc do kuchni i włączając ekspres.
-Chciałem zobaczyć, co u Ciebie. – Odpowiedział stając obok mnie. – Zapomniałem już, w jakim stroju chodzisz po domu. – Musnął opuszkami moje ramie.
-Czego chcesz Ian? – Odwróciłam się w jego stronę.
-Stęskniłem się. – Spojrzał na mnie łagodnie. Przeszedł mną dreszcz.
-Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego. – Odparłam wyciągając kubki z szafki.
-Czyżby? – Zaśmiał się stając za mną.
-Jestem tego pewna. – Odparłam stając na palcach i sięgając po cukier.
-Szkoda, ze nie tęskniłaś. – Jego dłonie przejechały od moich pach poprzez żebra na biodra. Mój oddech przyśpieszył. – Ja nie mogłem się doczekać aż Cię zobaczę, wiesz? – Szepnął mi do ucha przylegając do mnie całym ciałem.
-O co Ci chodzi? – Odwróciłam się w jego stronę trzymając w dłoniach cukiernice. – Raz jesteś, a raz Cię nie ma. Raz olewasz, a raz uwielbiasz. Co to za gierka? – Spojrzałam na niego.
-Nie pytaj. – Rzucił krótko i przywarł do mnie ustami. Nie wiedziałam jak się zachować, ale kiedy wyjął z moich dłoni cukiernice, nie byłam w stanie oprzeć się żeby go nie dotknąć. Położyłam dłonie na jego karku i oddałam się tej cudownej chwili. Zrozumiałam jedną ważną rzecz, że ja nie byłam smutna z powodu rozwodu, zawalenia życia i tak dalej. Byłam smutna, bo tęskniłam za nim.
-Jestem umówiona z Kate… - oderwałam się na chwilę.
-O której? – Zapytał bawiąc się moimi włosami.
-Na piętnastą.

-Mamy jeszcze trochę czasu. – Rzucił krótko i znów porwał mnie w nasz namiętny taniec języków.

___
Uf udało się wrzucić coś przed Nowym Rokiem. Niestety na wasze blogi zajrze w styczniu, nie mam teraz czasu ani głowy do tego. Życze wam Szczęśliwego Nowego Roku i dużo weny! :* Pozdrawiam i do zobaczenia!

7 komentarzy:

  1. Jest Ian :D Juhu!!!
    Ten jego tekst -Ja nas umówiłem..no no co za pewność siebie..Szkoda tylko że zapomniał o tym że bierze ślub...palant..
    A może już nie bierze ? I przyszedł o tym powiedzieć Car..o to by było piękne :D
    Uhu szefuńcio nie zadowolony :/
    Czekam na następny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Narescie Ian !! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietnie piszesz kochana coraz to lepiej !:*

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu Ian!
    Choć szkoda, że debil zapomniał co ma do roboty :cc
    Generalnie rozdział jest genialny! :D

    PS Zajrzyj jeśli masz ochotę :D http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholernie! Będzie ślub czy będzie miłość? Co będzie?!
    Ach ten Ian! Diablo jestem ciekawa jak będzie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie jest cudny, choć mógłby być nieco dłuższy...
    Cieszę się, że Ian wreszcie się pojawił choć kompletnie nie wiem co mam myśleć o jego osobie, bo z jednej strony chce ślubu z Nikki, a z drugiej przychodzi pewny siebie do Care i całuje się...
    Mam nadzieję, że chłopak pójdzie po rozum do głowy i wreszcie zdecyduje się ostatecznie czego chce.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    P.S. Serdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział.
    Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoją opinie

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !