14.06
Sobotni poranek jest zawsze trudny po udanym, piątkowym
wieczorze. Stopy od szalonego tańca z chłopakiem Manii bolą mnie do teraz, a
powieki wydają się cięższe niż zwykle. Zakładam na ramiona szlafrok i leniwym
krokiem schodzę boso do kuchni. Przy stole siedział już Daniel z Lauren i w
ciszy jedli śniadanie.
-Co wy tak cicho gołąbeczki? – Zaśmiałam się stając w
drzwiach.
-Nie chcieliśmy nikogo budzić. – Zaśmiał się brunet pijąc
kawę.
-Kochani. – Rzuciłam siadając przy stole. – Tak mnie nogi
bolą…-zaczęłam jęczeć.
-Zaczyna się. – Zaśmiała się moja siostra. – Kawy chcesz?
– Zapytała wstając.
-Czemu jesteś dla mnie taka miła? Przyznaj się. – Spojrzałam
spod przymrużonych powiek.
-Bo wiem, że jutro wyjeżdżasz, więc mogę się chwilę
pomęczyć. – Zaczęła się śmiać nalewając mi napój bogów do kubka. – Proszę. – Postawiła przede mną i usiadła
znów obok swojego chłopaka. Swoja drogą, ile oni się kurde znają?
-Dziękuje. – Skinęłam głową. – Jedziecie dziś ze mną do
Matta? Camille wczoraj zapraszała.
-Mamy już inne plany. Przypominam Ci, że ja się z nimi
widzę prawie codziennie. – Puściła mi oczko. – Idę pod prysznic.
-Jak Ty z nią wytrzymujesz? – Spojrzałam na Daniela,
kiedy Mania zniknęła z mojego pola widzenia.
-Wiesz…też się zastanawiam. – Śmiał się. – Wracasz już
jutro do LA?
-Nie. Lecę do Polski, do dziadków. Trzeba trochę
zresetować umysł, a gdzie będzie mi lepiej jak nie w pościeli babci z kubkiem
kakao? – Spojrzałam na niego. – Też lecę pod prysznic.
-Leć, leć. Ja dokończę gazetę. – Uśmiechnął się.
-Daniel…-zaczęłam stając w drzwiach.
-Tak?
-Dbaj o nią. – Powiedziałam cicho, na co on tylko
delikatnie skinął głową uśmiechając się niepewnie.
***
Około 12 wysiadłam z taksówki na osiedlu, na którym
mieszkał mój brat. Jest tu wyjątkowo cicho i nienagannie czysto. Podeszłam pod
drzwi z mosiężną, ciężką klamką i nacisnęłam na dzwonek i już po chwili
otworzyła mi Camille.
-Hej ślicznotko. – Przywitała mnie całując w policzek. –
Wejdź. Napijesz się czegoś?
-Mocnej kawy. – Zaśmiałam się ściągając z ramion marynarkę.
– Jesteś sama? A gdzie nasz solenizant? – Rozejrzałam się po pomieszczeniu i
zajęłam miejsce na dużej, wygodnej kanapie.
-Wstał z wielkim bólem głowy i chyba serca rano, a potem
pojechał do pracy. Tato go wzywał, jakieś standardowe problemy. – Zaśmiała się
zastawiając tace z dzbankiem i filiżankami na stoliku.
-Widzę, że praca wre u nich. A myślałam, że mają jakiś
chwilowy zastój. – Zaśmiałam się nalewając kawę.
-Mieli, ale na szczęście kryzys zażegnany. Twój genialny
brat podpisał kontrakt z jakąś szychą w Europie i firma znów stanęła na nogi. –
Uśmiechnęła się stawiając ciastka. – Opowiadaj, co u Ciebie. Myślałam, że
zobaczę Cię dopiero na swoim ślubie. – Zaśmiała się siadając na fotelu.
-No wiesz… Sama nie wiem, co robiłam. Praca, próby,
wyjazd do Hiszpanii, a teraz to wszystko z Jensenem… Za dużo miałam na głowie,
a teraz w końcu miałam powiedzmy pretekst na odpoczynek.
-O co chodzi z tym rozwodem?-Spojrzała na mnie.
-Zdradzał mnie. Milion razy. Nie doliczyłabym się gdyby
nie Lauren. Powiedziałam sobie dość, już dostał jedną szansę i zmarnował ją.
Nie chce się męczyć i cierpieć, jestem młoda i całe życie przede mną. Na
szczęście nie robi mi zbędnych akcji i bez problemu zgodził się na rozwód, podział
majątku i wyprowadzkę. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
-To tyle? – Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Niezupełnie. Poznałam kogoś i zapowiadało się na gorący,
szalony romans, a tu…psikus. Niedługo jego ślub.
-Czekaj, czekaj…Ian? – Zaśmiała się.
-Skąd wiesz?
-Twoja siostra ma dość…długi język. –Puściła mi oczko. –
Opowiadała mi to i owo po powrocie z Hiszpanii. Nie poddawaj się tym bardziej,
że on nie jest Ci dłużny i wszyscy są tego świadomi. Może on sam się w tym
zgubił? – Przekręciła głowę bacznie mi się przyglądając.
-Może, nie wiem. Nie mam do tego głowy. Na razie chce po
prostu odpocząć i delektować się tym, że mam czas dla najbliższych. Jutro lecę
do Polski, do dziadków. To będzie chyba najlepszy czas w tym okresie. – Zaśmiałam
się lekko popijając kawę.
-No proszę, kto to przyszedł. – Usłyszałam głos swojego
brata z przedpokoju. – Zabłądziłaś w drodze do Malibu?
-Wredota. – Skreśliłam go wzrokiem.
-Moje drugie imię. – Puścił mi oczko. – Cześć młoda. – Dodał
całując mnie w policzek.
-Kryzys zażegnany? – Zapytałam poprawiając włosy.
-Daj spokój, te spadki na rynku nas wykończą. Na razie
jest okej, podpisałem kontrakt z dobrą firmą w Europie i mam nadzieję, że
staniemy na nogi. Jednak przydałby się zastrzyk gotówki na podreperowanie
budżetu firmowego. – Westchnął odwiązując krawat.
-Mogę jakoś pomóc? – Spojrzałam na niego.
-Jak zostaniesz milionerką, owszem. – Zaśmiał się
czochrając mi włosy. – Idę się przebrać, jest obiad? – Spojrzał na Camille.
-Jak ugotujesz, to będzie. – Podsumowała podnosząc ręce w
geście bezradności.
***
Po obiedzie mój brat wybrał się na popołudniową drzemkę,
a Camille wyszła do sklepu po drobne zakupy. Siedziałam na balkonowym leżaku
obracając w dłoni komórkę. Moje myśli ciągle były gdzieś przy Ianie, ale nie
wiedziałam czy powinnam zachowywać się dokładnie tak jak wszyscy mi
podpowiadają. Wykręciłam jego numer, już za pierwszym sygnałem usłyszałam jego
kojący głos.
-Care? W końcu!
-Cześć Ian, nie przeszkadzam? – Zapytałam cicho dłubiąc
palcem w swoich jeansach.
-Nie. Co się dzieje? Gdzie jesteś? Czemu się nie odzywałaś?
-Nic się nie dzieję, a co się ma dziać? Chciałam pobyć
sama ze sobą, ze swoimi myślami i ułożyć kilka spraw. Jestem u rodziców, a
jutro lecę do Polski, do dziadków.
-Na stałe? – Zapytał niepewnie.
-Nie, na kilka dni. Muszę wrócić do Malibu i pozałatwiać
kilka spraw. Wiesz rozwód, praca i w ogóle. Co u Ciebie?
-Dobrze, właśnie jestem na planie, musimy dograć kilka
scen.
-Mogę zadać Ci pytanie? – Zapytałam cicho patrząc przed
siebie.
-Oczywiście, słucham.
-Co do mnie czujesz? Zależy Ci na mnie? Kim dla Ciebie
jestem?
-Caroline, co to za pytania? – Usłyszałam zdenerwowanie w
jego głosie. – Wiesz jak jest..
-Odpowiedz.
-To, że jestem z Nikki nie zmienia faktu, że jesteś w
moim życiu nikim… Pojawiłaś się tak nagle, zmieniłaś wszystko, dałaś nutkę
szczęścia i zupełnie innego życia. Kocham Cię, na swój sposób i również na swój
sposób zależy mi na Tobie. Kocham Nikki i…czuje, że przy niej mimo wszystko
jest moje miejsce.
-Rozumiem, to wszystko. – Starałam się żeby mój głos
brzmiał naturalnie.
-Będzie dobrze.
- Jestem głupią realistką, wiesz dlaczego? Życie dużo
razy skopało mi dupę, zabierało to, co najważniejsze, kazało zaczynać wszystko
od nowa. Właśnie dlatego nie wmówisz mi, że będzie dobrze, bo wole w to nie
wierzyć dopóki nie będę mieć pewności, niż ślepo w to brnąć, a potem znów
ryczeć ukradkiem, że coś straciłam. Do widzenia Ian. – Zakończyłam rozmowę.
-Wszystko ok? – Usłyszałam za sobą Camille.
-Nie, ale to chyba żadna nowość, co? – Wstałam z leżaka
poprawiając koszule.
-Chodź, kupiłam lody. – Uśmiechnęła się delikatnie
obejmując mnie ramieniem.
***
-Może powinnaś się tu przeprowadzić? – Zapytał tata
siedząc na fotelu z nosem w gazecie.
-Daj spokój…-wywróciłam oczami siedząc pod kocem i pijąc
herbatę z miodem i cytryną.
-No co? Już nic Cię tam nie trzyma. Pracowałabyś u nas,
masz tu rodzinę. W czym problem? – Spojrzał na mnie.
-Tato…W tym problem, że ja mam swoje życie. Wyjechałam.
Usamodzielniłam się. Dokonuje wszystkiego sama i zarabiam na siebie też sama.
Mam tam znajomych, mieszkanie i wszystko, co mogę dotknąć i powiedzieć, że w
jakimś procencie należy do mnie. Rozumiesz? – Spojrzałam na niego.
-Rozumiem, ale wiesz, że tu zawsze będzie Twój dom i
zawsze będziesz mogła tu przyjechać, a kiedy zmądrzejesz nawet wrócić, prawda?
-Wiem. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Przyznaj się po prostu, że jest tam ktoś, kto trzyma Cię
w LA i nie jest to ani praca, ani dom ani żadna inna materialna rzecz. – Mania
spojrzała na mnie bacznym wzrokiem.
-Jest jakiś mężczyzna? Ktoś lepszy od Jensena? – Zapytała
mama dolewając wina do swojej lampki.
-Nie do końca. – Zmierzyłam siostrę wzrokiem i opatuliłam
się bardziej w koc.
-Ah… to ten, o którym rozmawialiśmy wczoraj? –
Przypomniała sobie moja rodzicielka. – Lauren, daj siostrze spokój, to nie
Twoja sprawa.
-Nie no owszem nie moja…-powiedziała bezbronnie bawiąc
się telefonem.
-Walcz o niego. – Powiedział tata. – Jeżeli ma dać Ci
szczęście, walcz.
-Miałabym ogromne wyrzuty sumienia biorąc pod uwagę fakt,
że rozbiłabym związek ba…nawet doprowadziła do tego, że długo wyczekiwany ślub
nie doszedłby do skutku.
-W życiu możesz kierować się wyrzutami sumienia, strachem
albo zdrowym rozsądkiem, możesz podążać za gniewem albo dumą. Ale pewnego dnia,
prędzej czy później, pożałujesz tego. Jedyny sposób by nie żałować, to iść za
głosem serca. – Powiedziała mama siadając obok mnie. -To prawda, może ci kazać
zrobić szalone rzeczy... Jak związać się z osobą, od której zdrowy rozsądek
każe trzymać się z daleka. Ale jeśli jeden dotyk, jedno słowo, jedna pieszczota
tej osoby budzą w tobie takie emocje, że czujesz jakbyś miała zaraz umrzeć –
dodała trzymając mnie za rękę. - To ja wybieram właśnie to. Życie. Życie
w tej pieszczocie, w tym spojrzeniu, w tym uczuciu. Jesteś mądrą dziewczynką i
na pewno sobie poradzisz z tym, ale zrób tak żeby Tobie było dobrze, a nie
patrząc na to, co powiedzą inni. – Uśmiechnęła się na pocieszenie przytulając
mnie.
-Dziękuje. Kocham Cię. – Powiedziałam. – Was. – Dodałam
rozglądając się po pokoju.
-My Ciebie też. – Odpowiedzieli chórem.
Hej kochana :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak i całe opowiadanie cudny, choć jak dla mnie zdecydowanie za krótki...
Szkoda, że tak potoczyła się rozmowa Care z Ianem, ale skoro podjął taką decyzję to trzeba mieć nadzieję, że to dobrze przemyślane z jego strony.
Caroline ma teraz wielki dylemat bo z jednej strony jej mama ma rację mówiąc, że powinna iść za głosem serca, a z drugiej strony skoro Ian jest szczęśliwy z Nikki to może nie powinno się tego psuć...
Naprawdę jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Caroline.
Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział.
Z jednej strony cieszę się, że rozmowa Care z Ianem była taka, a nie inna. Skoro facet zdecydował się na ślub z inną kobietą, to no kurde. Chyba musi cos do niej czuć? Nie wyobrażam sobie zeby mogło byc inaczej!
OdpowiedzUsuńBo chwilowe zauroczenie, pociąg czy namiętność ok, ale ślub to juz cos poważnego.
A z drugiej strony no kurde szkoda:D wierze jednak, ze Care znajdzie kogos innego, lepszego i cudniejszego :D
Pozdrawiam
Rozdział super! Wciągną mnie bez reszty <3 bardzo mnie ciekawi co wydarzy się dalej, czekam z niecierpliwością na nexta.
OdpowiedzUsuńPS Zapraszam do mnie jeśli masz ochote :D http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/
Głupi Ian!
OdpowiedzUsuńEh wielki minus dla niego..mam nadzieję że jednak szybko to naprawi :D
Mamuśka ma rację..najważniejsze to podążać za sercem..
Czekam na następny!
Buziaki :***
Zapraszam na nową notkę :D
OdpowiedzUsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl
Buziaki :**