poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 18

14.06
Sobotni poranek jest zawsze trudny po udanym, piątkowym wieczorze. Stopy od szalonego tańca z chłopakiem Manii bolą mnie do teraz, a powieki wydają się cięższe niż zwykle. Zakładam na ramiona szlafrok i leniwym krokiem schodzę boso do kuchni. Przy stole siedział już Daniel z Lauren i w ciszy jedli śniadanie.
-Co wy tak cicho gołąbeczki? – Zaśmiałam się stając w drzwiach.
-Nie chcieliśmy nikogo budzić. – Zaśmiał się brunet pijąc kawę.
-Kochani. – Rzuciłam siadając przy stole. – Tak mnie nogi bolą…-zaczęłam jęczeć.
-Zaczyna się. – Zaśmiała się moja siostra. – Kawy chcesz? – Zapytała wstając.
-Czemu jesteś dla mnie taka miła? Przyznaj się. – Spojrzałam spod przymrużonych powiek.
-Bo wiem, że jutro wyjeżdżasz, więc mogę się chwilę pomęczyć. – Zaczęła się śmiać nalewając mi napój bogów do kubka.  – Proszę. – Postawiła przede mną i usiadła znów obok swojego chłopaka. Swoja drogą, ile oni się kurde znają?
-Dziękuje. – Skinęłam głową. – Jedziecie dziś ze mną do Matta? Camille wczoraj zapraszała.
-Mamy już inne plany. Przypominam Ci, że ja się z nimi widzę prawie codziennie. – Puściła mi oczko. – Idę pod prysznic.
-Jak Ty z nią wytrzymujesz? – Spojrzałam na Daniela, kiedy Mania zniknęła z mojego pola widzenia.
-Wiesz…też się zastanawiam. – Śmiał się. – Wracasz już jutro do LA?
-Nie. Lecę do Polski, do dziadków. Trzeba trochę zresetować umysł, a gdzie będzie mi lepiej jak nie w pościeli babci z kubkiem kakao? – Spojrzałam na niego. – Też lecę pod prysznic.
-Leć, leć. Ja dokończę gazetę. – Uśmiechnął się.
-Daniel…-zaczęłam stając w drzwiach.
-Tak?
-Dbaj o nią. – Powiedziałam cicho, na co on tylko delikatnie skinął głową uśmiechając się niepewnie.

***
Około 12 wysiadłam z taksówki na osiedlu, na którym mieszkał mój brat. Jest tu wyjątkowo cicho i nienagannie czysto. Podeszłam pod drzwi z mosiężną, ciężką klamką i nacisnęłam na dzwonek i już po chwili otworzyła mi Camille.
-Hej ślicznotko. – Przywitała mnie całując w policzek. – Wejdź. Napijesz się czegoś?
-Mocnej kawy. – Zaśmiałam się ściągając z ramion marynarkę. – Jesteś sama? A gdzie nasz solenizant? – Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zajęłam miejsce na dużej, wygodnej kanapie.
-Wstał z wielkim bólem głowy i chyba serca rano, a potem pojechał do pracy. Tato go wzywał, jakieś standardowe problemy. – Zaśmiała się zastawiając tace z dzbankiem i filiżankami na stoliku.
-Widzę, że praca wre u nich. A myślałam, że mają jakiś chwilowy zastój. – Zaśmiałam się nalewając kawę.
-Mieli, ale na szczęście kryzys zażegnany. Twój genialny brat podpisał kontrakt z jakąś szychą w Europie i firma znów stanęła na nogi. – Uśmiechnęła się stawiając ciastka. – Opowiadaj, co u Ciebie. Myślałam, że zobaczę Cię dopiero na swoim ślubie. – Zaśmiała się siadając na fotelu.
-No wiesz… Sama nie wiem, co robiłam. Praca, próby, wyjazd do Hiszpanii, a teraz to wszystko z Jensenem… Za dużo miałam na głowie, a teraz w końcu miałam powiedzmy pretekst na odpoczynek.
-O co chodzi z tym rozwodem?-Spojrzała na mnie.
-Zdradzał mnie. Milion razy. Nie doliczyłabym się gdyby nie Lauren. Powiedziałam sobie dość, już dostał jedną szansę i zmarnował ją. Nie chce się męczyć i cierpieć, jestem młoda i całe życie przede mną. Na szczęście nie robi mi zbędnych akcji i bez problemu zgodził się na rozwód, podział majątku i wyprowadzkę. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
-To tyle? – Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Niezupełnie. Poznałam kogoś i zapowiadało się na gorący, szalony romans, a tu…psikus. Niedługo jego ślub.
-Czekaj, czekaj…Ian? – Zaśmiała się.
-Skąd wiesz?
-Twoja siostra ma dość…długi język. –Puściła mi oczko. – Opowiadała mi to i owo po powrocie z Hiszpanii. Nie poddawaj się tym bardziej, że on nie jest Ci dłużny i wszyscy są tego świadomi. Może on sam się w tym zgubił? – Przekręciła głowę bacznie mi się przyglądając.
-Może, nie wiem. Nie mam do tego głowy. Na razie chce po prostu odpocząć i delektować się tym, że mam czas dla najbliższych. Jutro lecę do Polski, do dziadków. To będzie chyba najlepszy czas w tym okresie. – Zaśmiałam się lekko popijając kawę.
-No proszę, kto to przyszedł. – Usłyszałam głos swojego brata z przedpokoju. – Zabłądziłaś w drodze do Malibu?
-Wredota. – Skreśliłam go wzrokiem.
-Moje drugie imię. – Puścił mi oczko. – Cześć młoda. – Dodał całując mnie w policzek.
-Kryzys zażegnany? – Zapytałam poprawiając włosy.
-Daj spokój, te spadki na rynku nas wykończą. Na razie jest okej, podpisałem kontrakt z dobrą firmą w Europie i mam nadzieję, że staniemy na nogi. Jednak przydałby się zastrzyk gotówki na podreperowanie budżetu firmowego. – Westchnął odwiązując krawat.
-Mogę jakoś pomóc? – Spojrzałam na niego.
-Jak zostaniesz milionerką, owszem. – Zaśmiał się czochrając mi włosy. – Idę się przebrać, jest obiad? – Spojrzał na Camille.
-Jak ugotujesz, to będzie. – Podsumowała podnosząc ręce w geście bezradności.

***
Po obiedzie mój brat wybrał się na popołudniową drzemkę, a Camille wyszła do sklepu po drobne zakupy. Siedziałam na balkonowym leżaku obracając w dłoni komórkę. Moje myśli ciągle były gdzieś przy Ianie, ale nie wiedziałam czy powinnam zachowywać się dokładnie tak jak wszyscy mi podpowiadają. Wykręciłam jego numer, już za pierwszym sygnałem usłyszałam jego kojący głos.
-Care? W końcu!
-Cześć Ian, nie przeszkadzam? – Zapytałam cicho dłubiąc palcem w swoich jeansach.
-Nie. Co się dzieje? Gdzie jesteś? Czemu się nie odzywałaś?
-Nic się nie dzieję, a co się ma dziać? Chciałam pobyć sama ze sobą, ze swoimi myślami i ułożyć kilka spraw. Jestem u rodziców, a jutro lecę do Polski, do dziadków.
-Na stałe? – Zapytał niepewnie.
-Nie, na kilka dni. Muszę wrócić do Malibu i pozałatwiać kilka spraw. Wiesz rozwód, praca i w ogóle. Co u Ciebie?
-Dobrze, właśnie jestem na planie, musimy dograć kilka scen.
-Mogę zadać Ci pytanie? – Zapytałam cicho patrząc przed siebie.
-Oczywiście, słucham.
-Co do mnie czujesz? Zależy Ci na mnie? Kim dla Ciebie jestem?
-Caroline, co to za pytania? – Usłyszałam zdenerwowanie w jego głosie. – Wiesz jak jest..
-Odpowiedz.
-To, że jestem z Nikki nie zmienia faktu, że jesteś w moim życiu nikim… Pojawiłaś się tak nagle, zmieniłaś wszystko, dałaś nutkę szczęścia i zupełnie innego życia. Kocham Cię, na swój sposób i również na swój sposób zależy mi na Tobie. Kocham Nikki i…czuje, że przy niej mimo wszystko jest moje miejsce.
-Rozumiem, to wszystko. – Starałam się żeby mój głos brzmiał naturalnie.
-Będzie dobrze.
- Jestem głupią realistką, wiesz dlaczego? Życie dużo razy skopało mi dupę, zabierało to, co najważniejsze, kazało zaczynać wszystko od nowa. Właśnie dlatego nie wmówisz mi, że będzie dobrze, bo wole w to nie wierzyć dopóki nie będę mieć pewności, niż ślepo w to brnąć, a potem znów ryczeć ukradkiem, że coś straciłam. Do widzenia Ian. – Zakończyłam rozmowę.
-Wszystko ok? – Usłyszałam za sobą Camille.
-Nie, ale to chyba żadna nowość, co? – Wstałam z leżaka poprawiając koszule.
-Chodź, kupiłam lody. – Uśmiechnęła się delikatnie obejmując mnie ramieniem.

***
-Może powinnaś się tu przeprowadzić? – Zapytał tata siedząc na fotelu z nosem w gazecie.
-Daj spokój…-wywróciłam oczami siedząc pod kocem i pijąc herbatę z miodem i cytryną.
-No co? Już nic Cię tam nie trzyma. Pracowałabyś u nas, masz tu rodzinę. W czym problem? – Spojrzał na mnie.
-Tato…W tym problem, że ja mam swoje życie. Wyjechałam. Usamodzielniłam się. Dokonuje wszystkiego sama i zarabiam na siebie też sama. Mam tam znajomych, mieszkanie i wszystko, co mogę dotknąć i powiedzieć, że w jakimś procencie należy do mnie. Rozumiesz? – Spojrzałam na niego.
-Rozumiem, ale wiesz, że tu zawsze będzie Twój dom i zawsze będziesz mogła tu przyjechać, a kiedy zmądrzejesz nawet wrócić, prawda?
-Wiem. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Przyznaj się po prostu, że jest tam ktoś, kto trzyma Cię w LA i nie jest to ani praca, ani dom ani żadna inna materialna rzecz. – Mania spojrzała na mnie bacznym wzrokiem.
-Jest jakiś mężczyzna? Ktoś lepszy od Jensena? – Zapytała mama dolewając wina do swojej lampki.
-Nie do końca. – Zmierzyłam siostrę wzrokiem i opatuliłam się bardziej w koc.
-Ah… to ten, o którym rozmawialiśmy wczoraj? – Przypomniała sobie moja rodzicielka. – Lauren, daj siostrze spokój, to nie Twoja sprawa.
-Nie no owszem nie moja…-powiedziała bezbronnie bawiąc się telefonem.
-Walcz o niego. – Powiedział tata. – Jeżeli ma dać Ci szczęście, walcz.
-Miałabym ogromne wyrzuty sumienia biorąc pod uwagę fakt, że rozbiłabym związek ba…nawet doprowadziła do tego, że długo wyczekiwany ślub nie doszedłby do skutku.
-W życiu możesz kierować się wyrzutami sumienia, strachem albo zdrowym rozsądkiem, możesz podążać za gniewem albo dumą. Ale pewnego dnia, prędzej czy później, pożałujesz tego. Jedyny sposób by nie żałować, to iść za głosem serca. – Powiedziała mama siadając obok mnie. -To prawda, może ci kazać zrobić szalone rzeczy... Jak związać się z osobą, od której zdrowy rozsądek każe trzymać się z daleka. Ale jeśli jeden dotyk, jedno słowo, jedna pieszczota tej osoby budzą w tobie takie emocje, że czujesz jakbyś miała zaraz umrzeć – dodała trzymając mnie za rękę. - To ja wybieram właśnie to.  Życie.  Życie w tej pieszczocie, w tym spojrzeniu, w tym uczuciu. Jesteś mądrą dziewczynką i na pewno sobie poradzisz z tym, ale zrób tak żeby Tobie było dobrze, a nie patrząc na to, co powiedzą inni. – Uśmiechnęła się na pocieszenie przytulając mnie.
-Dziękuje. Kocham Cię. – Powiedziałam. – Was. – Dodałam rozglądając się po pokoju.
-My Ciebie też. – Odpowiedzieli chórem.

__
Jeszcze troche musicie przetrwac bez Iana, dacie radę? :> 






6 komentarzy:

  1. Hej kochana :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie cudny, choć jak dla mnie zdecydowanie za krótki...
    Szkoda, że tak potoczyła się rozmowa Care z Ianem, ale skoro podjął taką decyzję to trzeba mieć nadzieję, że to dobrze przemyślane z jego strony.
    Caroline ma teraz wielki dylemat bo z jednej strony jej mama ma rację mówiąc, że powinna iść za głosem serca, a z drugiej strony skoro Ian jest szczęśliwy z Nikki to może nie powinno się tego psuć...
    Naprawdę jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Caroline.
    Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony cieszę się, że rozmowa Care z Ianem była taka, a nie inna. Skoro facet zdecydował się na ślub z inną kobietą, to no kurde. Chyba musi cos do niej czuć? Nie wyobrażam sobie zeby mogło byc inaczej!
    Bo chwilowe zauroczenie, pociąg czy namiętność ok, ale ślub to juz cos poważnego.

    A z drugiej strony no kurde szkoda:D wierze jednak, ze Care znajdzie kogos innego, lepszego i cudniejszego :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super! Wciągną mnie bez reszty <3 bardzo mnie ciekawi co wydarzy się dalej, czekam z niecierpliwością na nexta.

    PS Zapraszam do mnie jeśli masz ochote :D http://dziennikksiazkoholiczki.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Głupi Ian!
    Eh wielki minus dla niego..mam nadzieję że jednak szybko to naprawi :D
    Mamuśka ma rację..najważniejsze to podążać za sercem..
    Czekam na następny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;)
    Zapraszam na nowy rozdział http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !