08.06
Poranki bywają ciężkie – to fakt powszechnie znany. Jednak,
kiedy budzisz się w ramionach swojego ukochanego to chyba już nie jest tak źle,
prawda? Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na zegar ścienny. Wskazywał
prawie siódmą, a w pokoju byłam tylko ja i Jensen. Spojrzałam na stolik nocny,
na którym leżała karteczka od Kate – „Poszłam pobiegać. O 10 mamy uroczyste
śniadanie, nie spóźnij się. K”. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Jensena.
Spał smacznie wtulony w moją poduszkę, a jego ręka obejmowała mnie w pasie.
Przekręciłam się na prawy bok, aby mieć lepszy dostęp do jego twarzy.
Uwielbiałam jego umięśniony tors, który teraz miarowo unosił się wraz z jego
spokojnym oddechem, uwielbiałam jego wyraźne rysy twarzy i kilkudniowy zarost,
który drapał mnie z każdym pocałunkiem, ale świadomość tego, że Jensen może coś
przede mną ukrywać sprawiał, że stawał mi się coraz bardziej obojętny. Kochałam
go, ale raczej z przyzwyczajenia i obowiązku ślubnej obrączki niż z
prawdziwego, szczerego uczucia.
-Czemu nie śpisz? – Szepnął zaspany nie otwierając oczu.
-Skąd wiesz, że nie śpie? – Zaśmiałam się gładząc jego
policzek.
-Czuje Twój wzrok na sobie. – Zaśmiał się cicho
przyciągając mnie bardziej.
-Nie mogę już spać, a dodatkowo jesteśmy zupełnie
sami…-zamruczałam muskając jego usta.
-Gdzie Kate? – Otworzył oczy patrząc na mnie uważnie.
-Poszła pobiegać i widzimy się dopiero 10 na śniadaniu. –
Odpowiedziałam jeżdżąc palcami po jego ramieniu. Nie musiałam długo czekać na
obrót sprawy, gdyż Jensen od razu znalazł się nade mna i z pełnym pożądaniem
zaczął pozbywać się kolejnych części mojej garderoby.
***
Ubrana w jeansy z wysokim stanem, krótki top i zwiewną
bluzeczkę z długim rękawem siedziałam między Jensenem a Kate przy długim,
śnieżnobiałym stole. Czarna zastawa idealnie prezentowała się wśród różowo
pomarańczowych kwiatów.
-Podobał Ci się poranek? – Szepnął Jen kładąc dłoń na
moim udzie.
-Owszem. – Uśmiechnęłam się kładąc swoja dłoń na jego. –
Gdzie masz obrączkę?
-W portfelu, zapomniałem założyć. – Pocałował mnie w
policzek. Spojrzałam na niego zła, nie lubiłam, gdy nie nosił obrączki i
pozwalałam mu na to tylko i wyłącznie wtedy, gdy był na planie, ale nie miałam
czasu na kłótnie z nim gdyż w końcu przyszła nasza trenerka. Niecierpie
pożegnań, polubiłam te dziewczyny, ten tryb życia i oczywiście Hiszpanie, ale
wszystko ma swój koniec i czas wrócić do swoich obowiązków i spraw.
-Już jedziesz? – Zapytałam siostrę widząc jak wychodzi ze
swojego pokoju z walizkami.
-Tak, niedługo mam samolot i właśnie szłam się pożegnać.
– Uśmiechnęła się smutno.
-Kiedy mnie odwiedzisz? – Zapytałam przytulając ją.
-Myślę, że niedługo. W sumie Ty do nas masz tę samą
drogę. – Zaśmiała się.
-Jesteśmy w kontakcie, uważaj na siebie. – Pomachałam
palcem.
-Ty też, a i wysłałam Ci coś na pocztę, ale zobacz to
dopiero w domu, ok? – Spojrzała na mnie uważnie.
-Nie ma sprawy, buźka! – Pocałowałam ją w policzek i
poszłam do swojego pokoju. – Mania już jedzie na lotnisko. – Powiedziałam do
Jensena, który leżał ze swoim laptopem na łóżku.
-Oh, nie pożegnała się? – Zaśmiał się ironicznie.
-Daruj sobie. – Rzuciłam go poduszką. – Co robisz?
-Chyba chce zmienić samochód, wiesz? I tak przeglądam
oferty. – Odpowiedział wpatrzony w ekran.
-Cóż, nie pomogę Ci. Muszę się spakować. Za ile jedziemy?
– Zapytałam.
-Masz jakieś dwie godzinki do przyjazdu taksówki.
***
Podróżowanie ma swoje wady i zalety. Pomimo całej,
niezliczonej ilości miejsc, które można odwiedzić wiąże się to z masą
kilometrów do przelecenia, przepłynięcia czy też przejechania. Niestety, ale
czternastogodzinny lot nie ma w sobie nic fajnego, a do tego męczy ze zdwojoną
siłą niż podróż samochodem. Do domu dotarłam późną nocą, prawie, że nad ranem.
Jensen od razu poszedł do łóżka wymordowany masakrycznie, ja natomiast
postanowiłam zrezygnować gdyż wiem, że zaburzyłabym sobie kilka kolejnych dni.
Muszę przemęczyć się przez cały dzień, aby normalnie wieczorem pójść spać. Weszłam
do swojej kuchni i porannym zwyczajem włączyłam cicho radio żeby nie obudzić
Jensena i przygotowałam sobie kawę i śniadanie. Muszę odebrać pocztę od mojej
siostry, pojechać do biura i zrobić większe zakupy. Dziwnym sposobem dostaje
nagłego Powera i jestem gotowa zrobić naprawdę wiele tego dnia. Wzięłam tacę ze
śniadaniem, zgarnęłam po drodze laptopa i usiadłam na tarasie. Tęskniłam za tym
miejscem. Na plaży jest niewielka ilość ludzi, która wcale nie zakłóca szumu
oceanu. Usiadłam wygodnie na wiklinowym krześle i delektowałam się aromatyczną
kawą. Moje myśli znowu powędrowały do Iana i naszego ostatniego spotkania.
Uśmiechnęłam się na samą myśl tej cudownej aranżacji, którą wymyślił specjalnie
dla mnie. Zastanawiałam się, co teraz robi – pewnie wraz z Nikki planuje
kolejne ślubne rzeczy. Ciężko mi z tą myślą, ale jest dobrze tak jak jest, w
końcu sam tego chciał. Odstawiłam kubek z powrotem na stół i otworzyłam swojego
laptopa zanurzając się dogłębniej w moje zlecenia.
***
Obudził mnie budzik. Przeciągnąłem się i szybki ruchem
wstałem z łóżka. Lubiłem sypiać w Los Angeles, tutaj jest zupełnie inne
powietrze i zdecydowanie lepiej się tutaj wysypiam. Otworzyłem okno i wyszedłem
z pokoju. Wyjąłem z lodówki resztki soku i nalałem do szklanki. Dziś miałem iść
wybrać garnitur, ale zupełnie nie mam na to ochoty. Zostaje tutaj kilka dni, a
więc znajdę czas żeby iść na zakupy, kiedy indziej. Chciałem urwać się z
Atlanty i ułożyć sobie wszystko w głowie. Mój kontakt z Care urwał się po moim niestosownym
zachowaniu w Hiszpanii i kilku wiadomościach, które z nią wymieniłem. Pierwszy
raz od długiego czasu zastanawiam się, kogo darze większymi uczuciami i
pierwszy raz nie potrafię określić tego, co czuję. Caroline jest dla mnie
ważna, naprawdę ważna i nie chciałbym żeby cierpiała, ale wiem ze kocha Jensena
i tym bardziej nie mogę wchodzić na trzeciego w czyjś związek. To nie w moim
stylu. Mam potrzebę bycia przy niej, chronienia jej i uszczęśliwiania na każdym
kroku. Jest dokładnie taką kobietą, jakiej ja szukałem całe swoje życie. Była
Nina, teraz jest Nikki, ale żadna z nich nie jest taka jak ona. Wszystko jest
tak skomplikowane, a ja zupełnie nie wiem jak z tego wybrnąć. Spojrzałem na zegarek i miałem jeszcze dwie
godzinki, aby skoczyć na ryneczek ze świeżą żywnością. Poszedłem wziąć prysznic
i pół godziny później wyszedłem z mieszkania. Droga na zakupy minęła mi dość
spokojnie i możliwe, że przez kapelusz i ciemne okulary nie byłem za bardzo
rozpoznawalny, a po 15 minutach byłem już wśród przeróżnych stoisk. Swojskie
jajka, świeży twaróg, aromatyzujące przyprawy i wszystko, co dusza zapragnie.
-Dziękuje Pani ślicznie, miłego dnia! – Usłyszałem za
sobą znajomy głos. Odwróciłem się i nie dowierzałem własnym oczom. Zgrabne,
długie nogi. Jędrne pośladki odziane jeansową spódniczką. Gładkie plecy i
ramiona ubrane w biały t-shirt. Długie lśniące włosy. Caroline. Po chwili
odwróciła się do mnie i zamarła na chwilę.
-Ian? Cóż za spotkanie. – Zaśmiała się nerwowo trzymając
w dłoniach bukiet świeżo ściętych kwiatów.
-Cały ja. Wróciłaś już? – Zapytałem podchodząc do niej i
dając buziaka w policzek – jej skóra jak zawsze pachniała czekoladą.
-Tak, w nocy. Robisz zakupy dla Nikki? – Zapytała z
przekąsem omijając mnie i idąc przed siebie.
-Musisz być taka wredna? – Zaśmiałem się idąc za nią. –
Nie, robię zakupy dla siebie.
-Oh, silny i niezależny. – Odparła chodząc między
stoiskami.
-Cały ja. Data ślubu została zmieniona.
-Na jaką? – W końcu się odwróciła w moją stronę. Jej oczy
posmutniały, jestem tego pewny.
-Koniec lipca.
-Szybko. Dlaczego tak? – Odwróciła się znowu.
-Nikki nie chce tak długo czekać. – Odpowiedziałem
wybierając owoce. – Im szybciej tym lepiej.
-No tak, muszę szybciej poszukać sukienki. – Zaśmiała
się. – Muszę wracać do domu, daj znać, kiedy będziesz znał dokładniejszy
termin. Na razie. – Uśmiechnęła się całując mnie w policzek i znikając w
tłumie. Westchnąłem ciężko i ruszyłem w stronę stoiska z nabiałem.
Weszłam do domu chwile po 11. Straszne korki na mieście
zdecydowanie utrudniały mi powrót do domu.
-W końcu jesteś. Czemu nie odbierasz telefonu? – Z
łazienki wyszedł Jensen w samym ręczniku.
-Rozładował mi się w drodze powrotnej. Gdzie idziesz? – Zapytałam
wchodząc do kuchni.
-Jared ma jakieś problemy z samochodem i jadę mu pomóc.
Jedziesz ze mną? – Zapytał ubierając się.
-Ja zostanę. Zrobię obiad i ogarnę trochę pracę. – Krzyknęłam
z kuchni.
-Co na obiad? – Jensen objął mnie od tyłu całują w ramie.
-Zupa krem z brokułów a na drugie kurczak w sosie
koperkowym. – Oparłam się o niego.
-A na deser?
-Ja będę Twoim deserem. – Uśmiechnęłam się odwracając do
niego i zarzucając ręce na szyję.
-Kuszące, ale może ja wole pudding? – Skrzywił się.
-Dobrze! Widzisz to ciasteczko? – Wskazałam na siebie. –
Nie dostaniesz ani okruszka! – Pogroziłam palcem.
-Sam sobie wezmę. – Zaśmiał się i pocałował mnie czule. –
Lecę, na razie złotko. – Puścił mi oczko i wyszedł z mieszkania. Po
rozpakowaniu zakupów postanowiłam odebrać w końcu pocztę od mojej siostry. Trzy
e-maile od niej, w każdym po około 20 zdjęć. Po otworzeniu pierwszego listu nie
miałam żadnych wątpliwości, co przedstawiają zdjęcia. Świat mi się zawalił.
___
W końcu zaczyna się coś dziać :> zapraszam do czytania, komentowania i dzielenia się swoją opinia!
Od razu jak przeczytałam, że siostra wysłała jej coś na pocztę, pomyslałam ohohoho będzie dowód zdrady czy coś w ten deseń? Prawda? Chyba prawda :D muszę chwilę poczekać na następny rozdział żeby się dowiedzieć co i jak;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny dużo weny i szybko rozdział następny! ;)
BOZE SWIETNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D :D
OdpowiedzUsuńHej kochana :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze jest boski, cudny...
Mam nadzieję, że siostra Caro przesłała jej prawdę o jej mężu i rozstaną się, a Ian zmądrzeje i zawalczy o Caroline.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
P.S. Serdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział. Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoją opinie.
Uduszę!!!! Nie wolno przerywać w takich momentach :P Ale jak przeczytałam że Mania jej coś wysłała i że ma przeczytać dopiero w domu to coś czułam że nie będzie dobrze...Już mi szkoda Caro bo to pewnie coś związanego ze zdradami jej "kochanego" mężulka :/ Z takimi to tylko na szubienicę ooo! Ehh wcześniejszy ślub nieeeeee!!! Ja tam cały czas liczę na to że tego ślubu jednak nie będzie :D Chcę następny!!! Buziaki :***
OdpowiedzUsuńNici ze ślubu! Niech ona tej sukienki, a on garnituru lepiej nie kupują, bo żadnemu z nich się nie przyda:P Skoro zauważył smutek w jej oczach to powinien odczytać też to uczucie, co za facet z tego Iana! Ja też na jej miejscu wściekłabym się za brak obrączki. Przecież po to je się wybiera, żeby w nich chodzić:P
OdpowiedzUsuńMarlena
ifyouleave.blog.onet.pl
Hej :* Zapraszam na nowy rozdział http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl Buziaki :*** <3
OdpowiedzUsuńWCALE NIE KOMENTUJE. NIE BŁAGAJ MNIE WIĘCEJ
OdpowiedzUsuńNo dobra, pod groźbą uśmiercenia nie mam wyboru i musze napisać (jakbym tego nie zrobiła wiedz, że twoje opowiadanie by umarło bez Mani!!!!!!). Rozdział okej, ale KRÓTKI, zgaduje, że Mania jest kochana i podesłała siostrzyczce (najukochanszej rzecz jasna) zdjęcia, które świadczą o zdradzie Jensena! DOBRA DZIEWCZYNKA! Nie żebym ją faworyzowała czy coś. Pisz kolejny dziw ko <3
OdpowiedzUsuńCzekamy na nn!:*
OdpowiedzUsuń