12.05
-Wstawaj śpiochu. – Usłyszałam cichy szept wprost do
mojego ucha.
-Która godzina? – Zapytałam nie otwierając oczu.
-Kilka minut po siódmej. – Pocałował mnie w policzek. –
Leć pod prysznic, a ja czekam ze śniadaniem.
-Dobrze. – Powiedziałam cicho. Otworzyłam oczy dopiero
wtedy, gdy usłyszałam jak drzwi od sypialni się zamykają. Podniosłam się i
dłuższą chwilę siedziałam w łóżku przypominając sobie zdarzenia z poprzedniego
dnia. Cokolwiek to było – było złe. Mam męża, nie powinnam się tak poddawać
urokowi zwykłego faceta. Poszłam wprost do łazienki i po wzięciu szybkiego
prysznica ubrana w kremowy, delikatny szlafrok zeszłam na dół. Drzwi od tarasu
były otwarte, a przyjemny powiew wiatru muskał moją skórę.
-Chodź skarbie. – Krzyknął Jensen z tarasu. Skierowałam
swoje kroki w stronę jego głosu. Na małym drewnianym stoliku stało śniadanie, a
mój ukochany w krótkich spodenkach siedział na krześle i z okularami
przeciwsłonecznymi na nosie czytał gazetę popijając kawę.
-Dzień dobry. – Objęłam go od tyłu w szyi i pocałowałam w
policzek.
-Wyspana? – Zapytał podążając za mną wzrokiem. Usiadłam
naprzeciwko i nalałam do szklanki soku pomarańczowego.
-Jak najbardziej. – Uśmiechnęłam się. –Jakie masz plany
na dziś?
-Idę z Ianem na siłownie. – Opowiedział odkładając
gazetę.
-Ianem? – Zakrztusiłam się sokiem, a po opanowaniu
duszącego kaszlu dodałam. – Świetnie.
-A ty? – Spojrzał na mnie jedząc kanapkę.
-Ja? Próba jak zwykle, a po próbie muszę zasiąść w końcu
to skrzynki e-mail. Możliwe, że mam masę rzeczy w pracy do zrobienia. – Powiedziałam
zrezygnowana jedząc ugotowane jajko. – Ogarniesz trochę dom?
-Kochanie wiesz, że…
-Wiem, że nie lubisz sprzątać, bo zawsze Cię poprawiam,
ale przydałoby się trochę tu odkurzyć. – Puściłam mu oczko. – Obiecuję, że nie
będę się czepiać.
-Czyżby? – Zaśmiał się.
-Słowo harcerza!
-Nie byłaś nigdy harcerką…-dodał z przekąsem.
-Czepiasz się. – Pokazałam mu język. – Kiedy wracasz na
plan?
-Pojutrze, ale wrócę na Twój konkurs. – Uśmiechnął się.
-Naprawdę? – Pisnęłam. – Moje kochanie. – Rzuciłam mu się
na kolana i pocałowałam namiętnie.
-Nie mogę zostawić mojej królewny samej. – Uśmiechnął się
obejmując mnie w pasie. – Ile masz czasu? – Zapytał bawiąc się paskiem od
mojego szlafroku.
-Wystarczająco. – Zaśmiałam się i pociągnęłam w stronę
domu.
***
-Jak to podrywał Cię? – Zaśmiała się Kate, gdy podczas
przerwy siedzieliśmy w pobliskiej restauracji.
-Normalnie. Rozumiesz? Normalnie. Stałam na balkonie i
paliłam, on przyszedł i…-zacięłam się.
-I co? Mów Caroline!
-Był tak blisko, czułam jego oddech na swojej twarzy.
Rozumiesz? – Spojrzałam na nią. – Jego dłoń dotykała mojego pośladka. – Pochyliłam
się w jej stronę. – Prawy pośladek idealnie wpasował się w jego dłoń.
-Żartujesz sobie ze mnie? – Zapytała popijając wodę. –
Nie żartujesz? – Patrzyła uważnie.
-Nie. Gdyby nie to, że wszedł Jensen… nie wiem jakby się
to skończyło, ale… - ponownie się zacięłam.
-Ale co? Matko Caroline, jąkasz się jakbyś z łóżeczka
wypadła za dzieciaka. – Wywróciła teatralnie oczami.
-Miałam ochotę go pocałować. Zerwać z niego koszulkę.
Kochać się z nim na tym balkonie Kate, rozumiesz? Ja mam męża, a fantazjowałam
o innym facecie. – Powiedziałam speszona dzióbiąc widelcem w talerzu.
-Słucham?! – Prawie krzyknęła. – Myślałam, ze walczyłaś
ze sobą, że próbowałaś go odepchnąć.
-Odepchnąć? Proszę Cię. Chciałam żeby był blisko na tyle
ile mógł. – Powiedziałam cicho.
-Caroline… romansu Ci się zachciało?
-Przestań Kate. Mam faceta, męża. – Spojrzałam na nią.
-Owszem, którego więcej nie ma jak jest, a mężem jest
tylko i wyłącznie na papierze. Podoba Ci się to, że ktoś jest Tobą
zainteresowany. – Powiedziała opierając się wygodnie.
-Co Ty wygadujesz… - oburzyłam się. – Kocham Jensena,
przecież wiesz.
-Owszem, ale miłość a pożądanie to coś zupełnie innego. –
Powiedziała niczym psycholog. – Kochasz go, ale to już nie te same fajerwerki,
co kiedyś. Szukasz jakiegoś wow w swoim życiu, a Jensen? Cóż widocznie Ci tego
nie daje. – Dodała z pewnością.
-Oczywiście, że daje. Nasz seks jest bardzo namiętny i w
ogóle.
-Tak, bo kochacie się raz od wielkiego dzwonu. – Powiedziała
Kate pochylając się w moją stronę. – Jesteś kobietą, masz swoje potrzeby, a
seks raz na trzy miesiące jeszcze nikogo nie zaspokoił w stu procentach. – Uśmiechnęła
się.
-Zwariowałaś. Wracamy do szkoły. – Powiedziałam kładąc
pieniądze na stolik i wyszłam z restauracji.
***
Do domu przyjechałam chwile po osiemnastej. Nie było
Jensena, ale dom lśnił czystością. Zaczynam się poważnie zastanawiać czy, aby
na pewno nie zatrudnił pomocy do sprzątania. Jestem totalnie zmęczona, ale wiem,
że muszę zając się pracą. Wzięłam z salonu mojego laptopa i zarzucając na
ramiona szary sweter usiadłam na tarasie. Słońce dopiero chowało się zza
Pacyfik, ale ludzi na plaży było naprawdę dużo. Otworzyłam klapę od mojego różowego
hp i od razu zalogowałam się na pocztę. Masę wiadomości, ale na szczęście w
większości to reklamy, a z pracy totalnie nic. Może zostałam zwolniona i nawet
o tym nie wiem? Zaśmiałam się w duchu, zamknęłam laptopa i poszłam do kuchni
zaparzyć sobie swoją ulubioną zieloną herbatę z opuncją. W głowie wciąż miałam
mętlik i starałam się ułożyć wszystko, co związane z Ianem. Powinnam o tym
powiedzieć Jensenowi? Boje się, że skończy się to jakaś krwawą masakrą. Z
drugiej strony przecież do niczego nie doszło, a więc jestem bez winy, prawda?
Sama nie wiem, co powinnam zrobić i jak się zachować. Wzięłam do ręki kubek
kawy i chciałam wrócić na taras, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Odstawiłam kubek
na szafkę i otworzyłam.
-Cześć. – W drzwiach stał Ian.
-Hej. – Spojrzałam na niego wielkimi oczami. – Co tu
robisz? – Założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho.
-Mówiłem, że masz tak nie robić. – Zaśmiał się. – Ja do
Jensena.
-Nie ma go. Oh.. Wejdź.-Otworzyłam szerzej drzwi. –
Zajęłam się pracą i nawet do niego nie zadzwoniłam. – Powiedziałam lekko
zdenerwowana. – Napijesz się czegoś?
-Kawę. Czarną bez cukru. – Uśmiechnął się zamykając za
sobą drzwi. – Piękne mieszkanie. Widać, że jesteś architektem. – Krzyknął z
salonu.
-Boże, boże, boże. – Powtarzałam sobie w kółko włączając ekspres.
–Bez cukru? – Krzyknęłam wyciągając drżącymi rękami filiżankę.
-Już mówiłem. Czarna bez cukru. – Usłyszałam za swoimi
plecami i biała filiżanka wraz ze spodkiem runęła o ziemię.
-O matko.- Powiedziałam kucając i zbierając szkła.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć. – Powiedział
speszony i ukucnął obok mnie. – Pokaleczysz się. – Dodał zabierając ode mnie
szkła.
-Za późno. – Dodałam widząc czerwone krople na kremowych
kafelkach. Ian spojrzał na moją dłoń, ujął ją w swoje dłonie i od razu wsunął pod
bieżącą wodę.
-Poradzę sobie. – Powiedziałam skrępowana zabierając
dłoń. – W szafce nad lodówką jest plaster, mógłbyś…
-Oczywiście. – Powiedział od razu. Obmyłam rękę i po
osuszeniu ją papierowym ręcznikiem wyciągnęłam dłoń w stronę Iana.
-Wciąż leci Ci krew. – Dodał i ujął palec wskazujący do
swoich ust. Wstrzymałam oddech widząc jak delikatnie zlizuje moją krew.
Przełknęłam głośniej ślinę, a po chwili mój palec był już oklejony brązowym
plastrem.
-Dziękuje. – Szepnęłam i sięgnęłam po kolejną filiżankę.
-Pozwól, że ja to zrobię. – Zaśmiał się pomagając mi.
-Czego potrzebujesz od Jensena? – Spojrzałam na niego
patrząc jak nalewa kawę.
-Tobie też? – Spojrzał wskazując na dzbanek, ale
zaprzeczyłam. – Miał mi dać namiary na dobrego mechanika i ogólnie miałem wpaść
na kawę, ale jak widzę wypije ją z jego piękną żoną. – Uśmiechnął się
kokieteryjnie.
-Chodź na taras. – Powiedziałam i po drodze zabrałam swój
kubek. – Próbowałam zadzwonić do niego, ale ma wyłączony telefon. – Dodałam
siadając i obracając telefon w dłoni.
-Jeżeli CI to nie przeszkadza, poczekam na niego. – Uśmiechnął
się siadając naprzeciwko mnie.
-Oczywiście, że nie przeszkadza. – Skłamałam. Oczywiście,
że przeszkadza. Moje hormony już buzują na wspomnienia wczorajszego wieczoru, a
nozdrza znowu wypełniają się tym samym zapachem. – Słyszałam, że planujesz
ślub. – Zmieniłam temat.
-Tak. – Jego ton głosu nagle zmienił barwę. – Wrzesień no
może październik. – Dodał patrząc przed siebie. Obserwowałam jego twarz przez
okulary przeciwsłoneczne. Nie były mi potrzebne, ale chociaż spokojnie mogłam
patrzeć na to, co się dzieję.
-Cudownie. – Uśmiechnęłam się patrząc w tym samym
kierunku, co on. – Małżeństwo to świetna sprawa.
-Zwłaszcza, kiedy radość daje Ci inny facet, prawda? –
Powiedział Ian.
-Nie rozumiem…-zaśmiałam się nerwowo, ale w tym samym
czasie do mieszkania wszedł Jensen.
-Cześć wam. – krzyknął od progu. – Hej kochanie. – Dodał
całując mnie w głowę.
-Cześć. – Ian wstał i podał rękę przyjacielowi.
-Długo czekałeś? Wybacz. Utknąłem w korku. – Powiedział
sforsowany. –Zostaniesz na kolacji?
-Jeżeli to nie problem. – Ian spojrzał na mnie.
-Oczywiście. Idę coś przygotować wam, a potem uciekam do
łóżka. Padam na twarz. – Pocałowałam Jensena i wróciłam do domu.
__
Jak się podoba? :) Buziaki.