poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 45

14.03.2016

Dni uciekały. Miesiące mijały. Szczęście dopisywało. Miłość wypełniała każdą część naszego ciała. Za kilka dni na świat przyjdzie nasz mały synek. Codziennie spieram się z Ianem o imię, a więc wciąż nic nie wybraliśmy. Oczywiście okazało się, że Nikki wcale nie była w ciąży. Uroiła ją sobie razem ze swoją jakże ciężką chorobą. Jej mama zadzwoniła do Iana informując go o pobycie jej córki w szpitalu psychiatrycznym przy okazji przepraszając nas za zamieszanie i niepotrzebne nerwy. Przeprowadziliśmy się do niewielkiego, przytulnego domu za miastem. W końcu mamy swój własny kąt. Dzień w dzień po trochu go urządzamy i wykańczamy, a więc wydaje się być jeszcze bardziej idealny.
-Ian, a może tamta kanapa byłaby lepsza? – Zapytałam siedząc na stołku i patrząc jak Ian wbija gwoździe w ścianę.
-Kochanie. – Zaczął śmiejąc się. – Wybierasz tę kanapę już trzeci dzień, zdecyduj się w końcu.
-Ian, sama nie wiem. –Podrapałam się po czole. – Ta rogówka jest ładna, ale…
-Pysiu, dość. – Pocałował mnie w czoło. – Kupiliśmy ją i dziś ją przywiozą, nie kombinuj.
-No dobra…-podniosłam się. – Jeszcze tutaj. – Wskazałam mu ścianę i wyszłam z salonu. Kuchnia to jedyne pomieszczenie w tym domu, które jest wykończone. Wyjęłam z lodówki słoik kiszonych ogórków i wróciłam do salonu.
-Znowu jesz? – Zaśmiał się patrząc na mnie.
-Halo, mam dziecko na wyżywieniu. – Śmiałam się. –Ogóraska?
-Nie, dzięki. Obrzydziłaś mi je na najbliższe dziesięć lat. – Pocałował mnie w policzek. –Gdzieś jeszcze potrzebujesz gwoździ?
-Nad łóżkiem w sypialni. – Powiedziałam z pełną buzią. – Chodź, pokaże Ci. – Powiedziałam wchodząc powoli po schodach. Brzuch miałam zupełnie taki jakbym na Halloween połknęła dynię i do tej pory jej nie wypluła. Wszystkie czynności sprawiały mi problem i wyczekiwałam dnia, w którym w końcu urodzę.
-Masz tam na ścianie kropki, w które musisz wbić. – Uśmiechnęłam się siadając na purpurowym fotelu. –Dziś też przywiozą łóżeczko i przewijak.
-Oczywiście będę musiał je skręcać? – Zaśmiał się zerkając na mnie.
-Nie skąd Ci to przyszło do głowy? Ja to zrobię. – Śmiałam się. – Oczywiście, że ty głupku…au. – Złapałam się za brzuch.
-Wszystko ok?
-Tak, lekki skurcz. – Uśmiechnęłam się gładząc brzuch. –Au…-jęknęłam łapiąc się. Ból był ogromny. Nie do wytrzymania. Trzymałam się za brzuch i podpierając o podłokietnik podniosłam z fotela. Poczułam ciepło.
-Caroline?
-Ian. Odeszły mi wody. – Spojrzałam na niego zginając się w pół. – Rodzę. –Wyjąkałam opierając się o komodę.
-Usiądź. – Pomógł mi dość do fotela. – Pójdę po torbę, gdzie ją masz? – Pogłaskał mnie po policzku.
-W pokoiku małego. Ian szybko. – Płakałam zwijając się z bólu. Wybiegł z sypialni, a po chwili wrócił z moją kurtką i pomógł mi ją ubrać.
-Dasz radę dojść do samochodu? – Zapytał kucając przy mnie.
-Nie wiem. Ian boli. – Płakałam trzymając się za brzuch. Wziął mnie na ręce i ostrożnie wyniósł z sypialni. Posadził mnie na tylnej kanapie swojego forda i z piskiem opon ruszył sprzed domu.
-Kochanie dasz radę. Oddychaj głęboko. – Mówił spokojnie zerkając na mnie w wstecznym lusterku.
-Aaa! – Krzyczałam. – Ian, nie wytrzymam.
-Dasz radę, hej pamiętasz? Jesteś wielka, jeszcze chwila i będziemy na miejscu. Wdech i wydech, wdech i wydech. – Powtarzał w kółko. Dzielnie wykonywałam jego polecenia, niestety ból okazał się być silniejszy. Zajechaliśmy pod szpital, z którego od razu wyleciała pielęgniarka z wózkiem inwalidzkim. Ian wyniósł mnie z samochodu sadzając na zimny, skórzany materiał.
-Który to miesiąc? – Zapytała pielęgniarka wioząc mnie przez korytarz.
-Koniec ósmego. – Powiedział Ian idąc tuż obok mnie.
-Proszę tu zaczekać. – Powiedziała pielęgniarka wjeżdżając ze mną na salę. Położyli mnie na łóżko, przebrali w szpitalną koszulę nocną i podłączyli do jakiś szpitalnych sprzętów.
-Witam, jestem dr Cornelia. – Do sali weszła starsza kobieta szczerze się uśmiechająca. – Jak się Pani czuję?
-Boli. – Płakałam leżąc na łóżku.
-Spokojnie. Sprawdzimy rozwarcie. – Powiedziała siadając naprzeciwko moich nóg. Delikatnie je rozchyliła zaglądając do środka. – Rozwarcie na trzy palce, jeszcze za mało. – Powiedziała patrząc na pielęgniarki. – Proszę oddychać głęboko, wciąż czekamy na rozwarcie. Co ile ma Pani skurcze?
-Co cztery minuty. – Wiłam się na łóżku z bólu.
-Podamy Pani coś przeciwbólowego i czekamy na ten cudowny moment. – Pogłaskała mnie po czole wychodząc z sali. Kilka minut później wszedł Ian, któremu zmartwienie malowało się na twarzy.
-Kochanie, jak się czujesz? – Zapytał siadając obok mnie.
-Trochę lepiej. – Powiedziałam cicho. – Ian, co z meblami?
-Naprawdę? – Spojrzał na mnie ze śmiechem. –Rodzisz i martwisz się o meble? Dzwoniłem do Paula, zajmie się tym z Pheobe. Do Kate także zadzwoniłem, przyjedzie najszybciej jak się da.
-Dobrze. – Uśmiechnęłam się lekko, a po chwili znów przyszedł ogromny skurcz. Krzyczałam z bólu na całą salę. Niestety rozwarcia jak nie było tak nie było. Musiałam chodzić po sali podtrzymując się o wózek inwalidzki, co chwila zginając się w pół z bólu. Byłam wykończona. Aż w końcu nastały tak długo oczekiwane bóle – parte. W jednej chwili na sali pojawiły się pielęgniarki i doktor Cornelia.
-Proszę przewieźć pacjentkę na porodówkę, jesteśmy gotowe. – Uśmiechnęła się do pielęgniarek i poklepała Iana po ramieniu. – Zapraszam dumnego przyszłego tatusia z nami.
-Nie wytrzymam! Boli! Proszę, dajcie mi coś przeciwbólowego! – Płakałam leżąc na boku. – Mam dość! Niech to się skończy.
-Jeszcze chwila. – Pielęgniarka trzymała mnie za dłoń, gdy wjeżdżałyśmy na porodówkę.
-Proszę na trzy, cztery przeć. – Pani Cornelia mówiła spokojnie. – Trzy, cztery! Pięknie, właśnie o to chodzi. Jeszcze raz trzy cztery! Świetnia Pani idzie. Mocno. Trzy cztery!
-Mam dość! Nie dam rady!
-Dasz radę kochanie, spokojnie. – Ian stał dzielnie przy mnie trzymając mnie za dłoń.
-Dobrze, jeszcze raz trzy cztery! Widzę główkę! Proszę, jeszcze raz. Da Pani radę. Mocno!
-Przyj kochanie. – Szepnął Ian całując mnie w czoło.
-Dobrze! Główka już jest, ostatnie pchnięcie. Brawo! – Na sali rozległy się brawa a po chwili płacz noworodka. – Gratuluje, mają państwo pięknego, zdrowego synka. – Powiedziała doktor Cornelia uśmiechając się. Ian jak na dumnego ojca przystało przeciął pępowinę. Po chwili na mojej klatce piersiowej pielęgniarka położyła moje maleństwo.
-Dziękuje. – Szepnął Ian całując mnie w czoło. Płakał. Łzy radości spływały po jego jak i po mojej twarzy. Musnęłam w nosek naszego syna. Zostałam mamą.

***

-Jak się czuje nasza mamusia? – Do sali weszła Kate z całą masą baloników.
-Dobrze. – Uśmiechnęłam się karmiąc małego.
-Pokaż to cudeńko. – Usiadła obok mnie zaglądając w kocyk. – O boże, jaki cudowny.
-Gratulacje stary! – Powiedział Matt klepiąc Iana po plecach. – Kwiaty dla szczęśliwej mamy. – Uśmiechnął się do mnie wkładając ogromny bukiet do wazonu. – A to misio dla małego Somerhaldera. – Położył pluszaka na stoliku.
-Dziękuje, nie trzeba było. – Uśmiechnęłam się patrząc na nich.
-Na pewno jesteś zmęczona. – Powiedziała Kate gładząc małego po policzku.
-Troszkę. – Uśmiechnęłam się zerkając na niego.
-Pochwalicie się w końcu, jakie imię wybraliście? – Zapytał Matt opierając się o parapet. Ian spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-W sumie to…
-Christian. – Spojrzałam na Iana, który uśmiechnął się szeroko. Przez wszystkie miesiące upierał się przy tym imieniu, a ja nie chciałam się zgodzić. Chyba przy tym porodzie zmiękło mi serce.
-Christian Somerhalder. – Uśmiechnęła się Kate.
-Chcesz go potrzymać? – Zapytałam patrząc na nią. Spojrzała na mnie przerażona, ale w końcu kiwnęła głową. Delikatnie podałam jej małego Christiana  instruując jak go trzymać.
-Cześć mały. Jestem Twoją najlepszą ciocią. – Szepnęła do niego gładząc palcem jego rączkę. Przebudził się, ale wyjątkowo nie płakał. Złapał palca w swoją małą dłoń i zasnął ponownie. – Wie, z kim trzymać sztamę! – Śmiała się wesoło, chociaż samotna łza spływała po jej policzku.

-W końcu ma najlepszą ciocie na świecie. – Pocałowałam ją w policzek. 

2 komentarze:

  1. Hej :-)
    Rozdział jak zawsze cudny, boski...
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak dobrze wszystko się układa Caroline oraz Ianowi i, że mają synka. Mam nadzieję, że taka sielanka będzie już zawsze...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, choć mam nadzieję, że nie będzie ostatnim i masz jeszcze w zanadrzu kilka rozdziałów.
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;-)
    Serdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział
    Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoją opinie.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !