niedziela, 11 października 2015

Rozdział 12

28.05
Upragniony piątek. Każdy dzień wyglądał tak samo – dosłownie. Pobudka, prysznic, śniadanie, próba, powrót do hotelu, prysznic, kolacja i sen. W między czasie krótkie rozmowy to z Jensenem to z rodziną i kilka selfie na pamiątkę. Nie miałam na nic sił, mój mózg jakby odłączył się od ciała po ostatniej rozmowie z Ianem. Nie odezwał się już i ja także nie zamierzałam wyciągać ręki. Może i byłam zbyt dumna, ale dobrze mi z tym. Dziś próba skończyła się o osiemnastej, a więc radość, która nas ogarnęła była większa niż kontynent Ameryki Północnej.
-Idę pierwsza pod prysznic! – Rzuciła Kate, kiedy przekroczyłyśmy próg hotelowego pokoju.
-Spoko. – Rzuciłam obojętnie i chciałam rzucić się na swoje łóżko, ale zauważyłam wielkie różowe pudełko, różowy liścik i różę tego samego koloru. Spojrzałam na to podejrzanie i wzięłam do ręki kopertę. Żadnego adresata, odbiorcy czy chociaż inicjałów. Zaciekawiona wyjęłam karteczkę.

„Witaj. Wiesz, co jest najpiękniejsze po ciężkim dniu pracy? Miły wieczór z cudownym widokiem na otaczający nas krajobraz. Dzisiejszy wieczór będzie ciepły – załóż to, co masz w pudełku, a o 19 pod hotelem będzie czekała na Ciebie limuzyna. Nie spóźnij się, kierowca będzie czekał tylko pięć minut.”

Zaśmiałam się pod nosem. Nie rozumiem, o co chodzi, ale czuje, że za tym wszystkim swoi Jensen. Otworzyłam pudełko – różowa zwiewna sukienka, kolorowy bardzo delikatny kardigan i wysokie sandałki.
-Co to? – Zapytała Kate wychodząc z łazienki w szlafroku.
-Sama zobacz. Mam mało czasu. – Pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic w bardzo ekspresowym tempie, pomalowałam tylko delikatnie oczy, a włosy pozostawiłam rozpuszczone i tylko lekko osuszone ręcznikiem.
-Myślisz, że to Jensen? A jak to jakiś psychopata? – Zaczęła moja przyjaciółka widząc jak się ubieram.
-Daj spokój, jaki psychopata chciałby psychopatkę? – Zaśmiałam się zakładając buty. – Wrócę cała i zdrowa, ale nie obiecuje, że dziś. Napisze Ci eska, a teraz uciekam. – Cmoknęłam ją w policzek i w podskokach wyszłam z pokoju. Pod hotelem wedle umowy stała czarna limuzyna. Wskoczyłam do niej i nawet nie zdążyłam zamknąć drzwi, kiedy ruszyła spod hotelu.
-Dobry wieczór panienko. Naprzeciwko Pani stoi szampan oraz liścik. Proszę się z nim zapoznać i nie zadawać żadnych pytań. Miłej podróży. – Usłyszałam z głośników, ale nie miałam nawet szansy, aby ujrzeć twarz kierowcy. Spojrzałam na butelkę i tym razem niebieską kopertę.

„Skoro to czytasz to udało Ci się dotrzeć do limuzyny na czas, brawo. Mam nadzieję, że nie rzuciłaś się na kierowcę i nie zadajesz mu właśnie dziesiątego pytania – zepsułabyś zabawę. Kiedy już dotrzesz na miejsce zastanów się, jakim narodowym sportem charakteryzuje się Hiszpania – znajdź ten symbol naprzeciwko Ciebie i udaj się tam po kolejną wskazówkę.”

Przeczytałam liścik dwa razy. Jaki sport charakteryzuje Hiszpanie? Boże. Główkowałam się tak długo dopóki limuzyna nie stanęła i nie wysiadłam w małym bardzo kolorowym i głośnym miasteczku. Rozejrzałam się dookoła – stragan z owocami, fryzjer, kilku grajków, pizzeria, a tuż obok winnica. Do cholery, – co jest narodowym sportem Hiszpanów?! Podeszłam do staruszki sprzedającej na straganie. Dzięki Bogu, że umiała angielski.
-Witam. Nie jestem stąd i mam do Pani pytanie, – jaki jest narodowy sport Hiszpanów? – Zapytałam pochylając się w jej stronę.
-Oh panienko. Jaki sport? Cóż to zapytanie. Oczywiście, że uwielbiamy ganiać się z bykami. Chociaż muszę zdradzić Pani sekret – byki wcale nie reagują agresywnie na czerwony, reagują na każdy rzucający się w oczy kolor, ale to tajemnica i proszę zachować ją dla siebie. – Uśmiechnęła się do mnie podając koszyk malin. Oczywiście, byki. Jak mogłam o tym zapomnieć?
-Dziękuje Pani! – Podałam jej 3euro i ponownie zaczęłam rozglądać się za bykiem zajadając soczyste owoce. Już miałam się poddać, kiedy zauważyłam byka za szybą w pobliskiej kamienicy. Kwiaciarnia. Ruszyłam pewnym krokiem w jej stronę. Przejście po kamiennych uliczkach w moich butach to nie lada wyzwanie. Pokonałam cztery betonowe schodki i znalazłam się w samym centrum kwiecistego zapachu.
-Witam. Ja…eh nie wiem, od czego zacząć. – Podeszłam do ekspedientki.
-Pani Caroline Ackles? – Zapytała z typowo hiszpańskim akcentem. Zdziwiłam się, że znała moje dane i patrzyłam na nią przez chwilę podejrzanie. – Proszę to dla Pani. Dwie alejki dalej jest przystanek, resztę ma Pani w kopercie. – Uśmiechnęła się podając mi zielony prostokąt z bukiecikiem drobnych kwiatów.  Pokręciłam tylko głową i obdarzając ją delikatnym uśmiechem wyszłam z kwiaciarni. Szybkim ruchem otworzyłam kopertę i wyjęłam kartkę.

„Brawo. Wiedziałem, że mądra z Ciebie dziewczynka. Jak zapewne dowiedziałaś się od Pani w kwiaciarni idź na przystanek autobusowy. W kopercie masz bilet – skasuj go. Przejedź trzy przystanki i wysiądź naprzeciwko małego parku. Fontanna w kształcie syreny da Ci kolejną wskazówkę”

-Ktokolwiek to jest, zwariował. – Powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Miałam szczęście, bo akurat podjechał jeden z numerem 456 – mam nadzieję, że to właśnie ten autobus. Skasowałam bilet i grzecznie usiadłam na pojedynczym miejscu. Odległości między przystankami wyjątkowo się dłużyły i jechałam prawie pół godziny. Wedle polecenia wysiadłam na przystanku naprzeciwko małego parku. Ruszyłam w stronę fontanny, w której pomimo odległości rozpoznałam syrenę. Obeszłam ją dookoła i nic – żadnej kolejnej wskazówki. Rozejrzałam się jeszcze wokół siebie i ujrzałam ogromny, różany krzew. Podeszłam do niego bliżej i od razu w oczy na tle czerwonych pąków rzuciła się żółta koperta. Wzięłam ją ostrożnie do ręki, aby nie pokuć palców.

„Migający szyld wskaże Ci drogę.”

Serio? Tutaj zapewne pełno takich szyldów. Wyszłam z parku i ponownie zaczęłam się rozglądać. Wszystko było takie obce i dziwne, że w pewnym momencie aż przerażające. W oczy rzucił mi się ładny, odnowiony i nowoczesny budynek, a na nim…migający szyld! Przedstawiał on jakąś hiszpańska nazwę, a ja idąc w jego kierunku modliłam się o znajomość języka angielskiego przez hotelowy personel. Weszłam do środka i od razu poczułam zapach płynu do skóry. Skórzane kanapy, fotele. Ciężki, ciemny wystrój i sympatyczny młodzieniec stojący w recepcji. Spojrzał na mnie i od razu do mnie podbiegł.
-Witamy w Hotelu Pleasonmeaon. Tutaj koperta do Pani, a winda prosto i na prawo. Miłego pobytu. – Uśmiechnął się i zniknął z pola widzenia. Wciąż nie rozumiałam, czemu każdy tutaj jest taki sympatyczny. Otworzyłam pomarańczową kopertę, w której była kartka i klucz.

„Winda. 35 Piętro. Białe drzwi na końcu holu – klucz Ci pomoże.”

35 piętro?! O mój boże. Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w stronę windy. Jechałam sama na ostatnie – jak przypuszczałam piętro. Gdy wysiadłam poczułam się jakbym była w zupełnie innym miejscu. Wszystko było takie…surowe. Szłam korytarzem i kolejno czytałam napisy na drzwiach. Składzik. Pokój socjalny I. Pokój socjalny II. Chemia. Pościel. Ręczniki. Idąc tak stanęłam przed białymi drzwiami. Spojrzałam na klucz, który zaciskałam w palcach. Wsunęłam go w zamek, przekręciłam i usłyszałam jak drzwi się otwierają. Pchnęłam je delikatnie i od razu poczułam przyjemny powiew wiatru na swojej skórze. Zrobiłam kilka kroków w przód – stoję na dachu, na dachu tego budynku. Rozejrzałam się niepewnie i poszłam dalej słysząc jak drzwi za mną się zatrzaskują. Nagle czyjeś zimne dłonie zasłoniły moje oczy. Nie krzyknęłam, mimo, że mój oddech przyśpieszył. Poczułam delikatne muskanie na mojej szyi i ciepły oddech, który łaskotał moje ucho. Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam swoje dłonie na dłoniach człowieka zagadki. Nie wyczułam pod palcami obrączki. To nie Jensen. Dopiero teraz do moich nozdrzy dotarł mocny, męski zapach perfum. Ian.
-Dotarłaś. – Zaśmiał się puszczając moje oczy i stając naprzeciwko mnie. – Ślicznie wyglądasz.
-Ian? – Patrzyłam na niego jakbym zobaczyła ducha. – Co to ma znaczyć? Co Ty tu robisz? Co ja tu robię?
-Znacznie lepiej się prezentujesz jak nic nie mówisz. – Puścił mi oczko i pociągnął za rękę. Dopiero teraz ujrzałam na środku ogromny materac, który z całą pewnością pomieściłby 10 osób, masa poduszek, jedzenie, wino i lampiony, które chociaż trochę oświetlały ciemność panującą wokół nas. Poczułam się wyjątkowo. To wszystko było dla mnie, z myślą o mnie.
-Rozgość się. – Uśmiechnął się patrząc na mnie. Spojrzałam na niego kątem oka i niepewnie rzuciłam się na stos poduszek. Obserwowałam każdy jego ruch. Otworzył wino, nalał do dwóch kieliszków, a jeden z nich podał mi, kiedy kładł się obok mnie.
-Za Ciebie i Twój mały sukces. – Uśmiechnął się. Skinęłam tylko głową i upiłam łyk trunku. Słodkie.
-Co Ty knujesz, co? – Zapytałam po chwili ciszy odstawiając pustą lampkę.
-Hm. Stęskniłem się, dawno Cię nie widziałem no i nasza ostatnia rozmowa – cóż pozostawia wiele do życzenia. Poza tym mam wolne, Nikki nie ma. Co miałem robić sam? – Uśmiechnął się przekręcając w moją stronę.
-Nie wiem, co mam powiedzieć…-powiedziałam cicho patrząc na niego.
-Że Ci się podoba i udała się zabawa. – Zaśmiał się jeżdżąc palcami po moim udzie.
-To było najlepsze doświadczenie w moim życiu. – Uśmiechnęłam się patrząc na jego dłoń. Całe ciało pokryło się gęsią skórką, a mój oddech od razu przyśpieszył.
-Tęskniłaś? – Przybliżył się.
-Tak. – Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się kokieteryjnie i w jednej chwili jego dłoń znalazła się na moim policzku, a usta przyległy do moich. Nagle wszystkie smutny, problemy, zmęczenie, ból, rozterki odeszły. Całe moje ciało wypełniła radość i pożądanie. Objęłam go w szyi i z całą pewnością odwzajemniłam pocałunek.
-Jesteś niemożliwy. – Zaśmiałam się, kiedy się ode mnie oderwał.
-Wiem, ale lubisz to. – Uśmiechnął się patrząc na mnie.
-Długo to wszystko aranżowałeś? – Sięgnęłam po winogrona i podałam mu jedno.
-Nie. Ludzie tutaj są strasznie mili i pomocni oczywiście, za zapłatę. Miałaś jakieś problemy ze wskazówkami?
-Tak! Z bykiem, w życiu bym na to nie wpadła. Cała reszta jakoś poszła, ale powiedz mi…Skąd kwiaciarka znała moje imię i nazwisko no i jak mnie rozpoznała? – Patrzyłam na niego uważnie.
-Dałem jej Twoje zdjęcie, doszedłem do wniosku ze imię to głupi pomysł, a nazwisko zbyt znajome. A cały pakiet jakoś przeszedł. No i kupiłem u niej bukiecik, więc tym bardziej była mi przychylna. – Zaczął się śmiać i podniósł się, aby nalać wina. Nie mogłam oderwać od niego wzroku – był tak przystojny, że ciężko było wyrzucić z głowy sprośne myśli.
-Proszę. – Uśmiechnął się podając mi lampkę i siadając za mną. Oparłam się wygodnie o jego klatkę piersiową i upiłam wino.
-Potrzebowałam takiego relaksu…-westchnęłam cicho zamykając oczy i rozkoszując się ciszą dookoła. Silne dłonie Iana delikatnie zaczęły masować moje ramiona, a usta muskały mój kark.-Rozpieszczaj mnie bardziej, a nie wrócę dziś do hotelu.
-Tak czy siak nie wrócisz, dziś śpisz u mnie. – Szepnął mi na ucho przegryzając je.

___
Już 12... chyba spada mi publika :C wykażcie troche werby w komentarzach, to naprawde dodaje otuchy < 3

15 komentarzy:

  1. Hej kochana.
    Rozdział jest więcej niż boski, taki romantyczny. Przeczuwałam od samego początku, że za całą sprawą stoi Ian a nie Jensen i trzeba przyznać, że chłopak naprawdę miał fantastyczny pomysł. Widać, że Ianowi mimo tego, że ma narzeczoną naprawdę zależy na Caroline…
    Strasznie jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy i ułoży…
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    P.S. Również mam nadzieję, że nie podasz się i będziesz pisała dalej, a także życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER ROZDZIAL <3 Zycze duzo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ouuuu Ian jaki on jest wspaniały i kochany!!!! Boże który facet zrobiłby coś takiego, no który...zazdroszę jej cholernie że miała taką randkę...Brunecik zapunktował i to bardzo D: Z niecierpliwością czekam na następny, jestem cholernie ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy....Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka :** Zapraszam na nowy rozdział na http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl Liczę na to że wpadniesz i zostawisz swoją opinię :) Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko świetnie i super tylki czemu tak rzadko? ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana :* Zapraszam na kolejny rozdział na http://pure-love.blog.onet.pl Mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz swoją opinię.Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  7. "a więc radość, która nas ogarnęła była większa niż kontynent Ameryki Północnej" - uwielbiam takie nieszablonowe porównania :).
    Bardzo spodobał mi się pomysł ze wskazówkami, już sam pakunek z przyszykowanym ubraniem to marzenie :D. Caro to szczęściara!
    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział u mnie :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :-)
    Serdecznie zapraszam na http://shook-us5-opowiadanie.blog.onet.pl gdzie pojawił się nowy rozdział.
    Liczę, że wpadniesz i pozostawisz swoje opinie.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://pure-love.blog.onet.pl - Zapraszam na nowy rozdział. Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie zabraniam ci nawet myśleć żeby skończyć z tym blogiem! NIE MA MOWY! Piszesz świetnie i masz bardzo dobre pomysły;)

    OdpowiedzUsuń
  11. http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl - zapraszam na nowy rozdział :D Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejeu ale Ian jest słodki i romantyczny ;! IDEAŁ! <3
    Bardzo mi się podobq jak to rozwijasz, krok po kroku a nie wszystko na raz ;) Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. http://otchlan-uczuc.blog.onet.pl Serdecznie zapraszam na nowy rozdział :) Buziaki :*** <3

    OdpowiedzUsuń
  14. http://pure-love.blog.onet.pl - Zapraszam na nowy rozdział. Czekam na twoją opinię :) Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  15. "Psychopata chciałby psychopatkę" -genialny tekst ;D
    Fajny pomysł z tą grą, Ian się wykazał. Od początku przeczuwałam, że to raczej on niż Jensen.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja dla mnie, dziękuje !