22.05
Dziś żadnych wymówek – muszę zmierzyć się kolejny raz z
tą solówką, mimo że jestem ledwie żywa. Przez całą noc miałam okropne koszmary,
kiedy zaś otworzyłam oczy, leżałam w poprzek łóżka. Podniosłam się z trudem,
serce pompowało mi krew do skroni i nie pomogła nawet jedna z mocniejszych kaw
w moim wykonaniu. Przez chwile
próbowałam porozciągać obolałe mięśnie, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że
końcówki palców u stóp jeszcze nigdy nie wydawały mi się tak odległe, porzuciłam
ten pomysł. Nie było też mowy o porannym spacerze nad brzegiem oceanu – brak
czasu dawał mi się we znaki każdego dnia. Odkąd Jensen wyjechał całe dnie
spędzałam na sali i trenowaniu do jutrzejszego konkursu. W między czasie kilka
razy wyskoczyłam z Ianem na kawę, ale nic poza tym – nasze stosunki
zdecydowanie ochłodziły się po moim pierwszym, całkiem przypadkowym spotkaniu z
Nikki. Z całą pewnością mogę rzec, że jest przeurocza i naprawdę sympatyczna,
ale niestety przygaszone zachowanie Iana przy jej obecności zdecydowanie mnie
niepokoiło. Postanowiłam jednak nie mieszać się w ich sprawy – w końcu moje
małżeństwo wcale nie było jakieś lepsze. Kontakt z moim zielonookim mężczyzną
był znikomy, a kiedy w końcu dochodziło do jakiejkolwiek rozmowy nagle
brakowało nam tematów. Nie wiem czy to przez nasze zapracowanie czy niestety odległość,
jaka nas dzieli, przez większość naszego czasu z całkowitym powodzeniem nas od
siebie oddala.
Kolejne godziny mijały mi na próbie mojej solówki. Mimo tego,
iż miałam ją dopracowaną cały czas sądziłam, że coś jest nie tak. Kolejne
upadki, kolejne mylenie kroków, kolejne łzy, pot i potworny ból mięśni.
Wszystko zlewało mi się w całość, każda nuta wydawała się być taka sama, a ja…
zupełnie jakbym stała w miejscu.
-Może czas zrobić sobie przerwę?- Usłyszałam znajomy
głos. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam w swoje odbicie. Za moimi plecami
zobaczyłam Iana opartego o zamknięte drzwi.
-Co Ty tu robisz? – Zapytałam wyłączając wieżę.
-Przyszedłem wyciągnąć Cię na obiad, spacer i drinka.
–Uśmiechnął się delikatnie. –Kate mówiła, że stąd nie wychodzisz.
-Za dużo o mnie wiesz, ale niestety muszę odmówić. –
Powiedziałam upijając łyk wody. – Trochę pracy mi zostało.
-Wiem, że masz już wszystko dopracowane i nie przyjmuję
żadnej odmowy. Masz pięć minut żeby się przebrać i wracamy. – Powiedział
opierając się o ścianę i krzyżując ręce.
-Jesteś strasznie marudny. – Wywróciłam oczami i zaczęłam
zbierać do torby swoje rzeczy.
-Możliwe, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. – Zaśmiał
się. – Jedziemy do mnie, potem podrzucę Cię do domu.
-Do Ciebie? – Spojrzałam na niego.
-Ugotowałem obiad. – Puścił mi oczko i wyszedł z Sali.
***
Podczas drogi powrotnej wymieniłam z Jensenem kilka
wiadomości przedstawiając mu plan na resztę dzisiejszego dnia. Jak zwykle nie
wykazał nuty złości czy też zazdrości, a wręcz przeciwnie ucieszyło go to, że
Ian się mną zajmie.
-Chcesz wziąć prysznic? – Zapytał Ian, gdy weszliśmy do
jego mieszkania.
-Sugerujesz, że śmierdzę? – Zapytałam oburzona.
-No wiesz…-zaśmiał się. –Chodź. – Wyciągnął w moją stronę
dłoń, którą po chwili złapałam. Poszłam za nim przez wąski korytarz aż do
jasnej łazienki.
-Tu masz ręczniki, a tu masz wannę. – Zaśmiał się. –
Potrzebujesz coś jeszcze?
-Na razie nie, dziękuję. – Dałam mu buziaka w policzek, a
gdy zamknął za mną drzwi od razu weszłam pod strumień ciepłej wody.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W towarzystwie Caroline
czuję się wyjątkowo swobodnie i mógłbym spędzać z nią każdą wolną chwilę. Wiem,
że nie powinienem ją kokietować, bo ma męża, a ja narzeczoną, ale to jest silniejsze
ode mnie. Chemia między nami jest wyjątkowo silna, za silna. A ja? Jestem tylko
facetem. Uchyliłem okno i wziąłem się za dokańczanie obiadu. Ryż z warzywami i
kurczakiem – ulubione danie brunetki. Mimo tego, iż nie jestem dobrym kucharzem
to danie jest moim popisowym. Postawiłem dwa półmiski na stole i w tym samym
czasie w drzwiach od kuchni stanęła bogini.
-Nie wzięłam ze sobą ubrań do łazienki i znalazłam Twoją
koszulę, mam nadzieję, że nie jesteś zły. – Powiedziała słodko zakładając za
ucho niesforny kosmyk. – Gdzie położyłeś moją torbę? – Zapytała krzyżując swoje
długie, opalone nogi. Jeździłem po niej wzrokiem – od czarnych paznokci u stóp
poprzez twarde sutki przebijające się przez bawełniany materiał mojej koszuli
aż do jej ciemnych, kokietujących oczu.
-Usiądź najpierw i zjedz, wystygnie. – Rzuciłem krótko.
Moje oczy chciały się jeszcze napawać tym widokiem, chociaż przez chwilę.
-Nie mam na sobie bielizny. – Zaśmiała się siadając przy
stole i zakładając nogę na nogę. Spiąłem mięśnie. Jej delikatne ciało odziane
jest tylko w moją koszulę.
-Damy radę. – Zaśmiałem się nerwowo podając jej szklankę
ze schłodzonym sokiem pomarańczowym. – O której będzie Jensen?
-Pisał, że dopiero w nocy. – Upiła łyk napoju. – Jakieś
sceny muszą powtórzyć i tak wiesz…
-Rozumiem. Kate śpi u Ciebie? – Zapytałem siadając obok
niej.
-Nie. Chce się wyspać w swoim łóżku, a mówi, że ze mną to
by oka nie zmrużyła. – Zachichotała. Z pewnością z Tobą nikt nie zmrużyłby oka,
dodałem sobie w myśli. –Chcesz zostać u nas?
-Ja? – Zmieszałem się.
-Zostań. Posiedzisz ze mną, a rano pojedziemy razem na
konkurs. – Uśmiechnęła się obracając w swoich smukłych palcach widelec.
-Zgoda. – Puściłem jej oczko. –Jak nastrój przed
konkursem?
-Na razie jestem spokojna. Jednak dręczy mnie ta solówka,
do której nie mogłam dłużej poćwiczyć. – Zaśmiała się. – Co ma być to będzie i
albo się dostanę albo nie, świat przecież na tym się nie kończy, prawda?
-Prawda, ale wiem, że z całą pewnością się dostaniesz. – Uśmiechnąłem
się w jej kierunku.
-Tak myślisz? – Zapytała wstając od stołu i wkładając
talerz do zmywarki.
-Z całą pewnością. – Przechyliłem głowę zerkając na jej
umięśnione pośladki.
-To komplement? – Odwróciła się a widząc mój wzrok
zaśmiała się radośnie. – Zboczeniec.
-Mężczyzna. – Wzruszyłem ramiona i wstałem od stołu. – Po
prostu mężczyzna. – Puściłem jej oczko wkładając talerz do zmywarki.
-Dziwne określenia masz…-zamruczała kokieteryjnie stając
za mną. –O której jedziemy? – Przejechała ręką wzdłuż mojego kręgosłupa i
podeszła do okna zaciągając roletę.
-Mi to obojętne, dlaczego pytasz? – Odwróciłem się do
niej. Jej delikatne dłonie odpinały kolejno guziki mojej koszuli odsłaniając
mostek, mięśnie brzucha aż w końcu jej kobiecość.
-Muszę się ogarnąć… - szepnęła rozpuszczając włosy. Zwariowałem,
gdy stanęła przede mną. Spojrzała na mnie spod swojej czarnej grzywki i stając
na palcach zarzuciła ręce na moje ramiona. Po chwili jej usta niepewnie
spoczęły na moich. Nie mogłem się oprzeć jej pieszczocie i z całą pewnością
odwzajemniłem pocałunek kładąc dłonie na jej nagich biodrach. Przyległa do mnie
pewniej i całowała namiętnie i bardzo zmysłowo. Jej lewa dłoń masowała mój
kark, a prawa zsunęła się na klamrę od spodni. Oderwała się ode mnie i
spojrzała w oczy.
-Przepraszam. – Szepnęła cicho opierając dłonie o moją
klatkę piersiową. – Nie powinnam. – Dodała cicho.
-Chrzanić to. – Rzuciłem. Ująłem jej twarz w dłonie i
pocałowałem namiętnie. – Chodź do łóżka. Teraz. –Mruczałem między pocałunkami.
Zwinnym ruchem ściągnęła mój t-shirt na ziemię i sama usiadła na kuchennym
blacie.
-Tu jest zasłonięta roleta. – Wytłumaczyła przyciągając
mnie do siebie. Znowu złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Jej rozgrzane
ciało parzyło moje dłonie, ale nie mogłem przestać jej dotykać. Moje usta
zaczęły wędrówkę od delikatnej pachnącej pomarańczami szyi poprzez mostek do
nabrzmiałych, twardych sutków. Wziąłem jednego sutka w usta, na co ciało
Caroline zadrżało, a z jej pełnych warg usłyszałem cichy jęk. Palcem drażniłem
drugi sutek i fakt, że brunetka wije się pod moim dotykiem doprowadzał mnie do
obłędu. Moje usta zjechały niżej i w tym samym momencie biodra Caroline wyszły
mi naprzeciw. Nie mogłem odmówić jej tej przyjemności i mój język zatopił się w
jej wilgotnych wargach. Jęknęła. Znowu. Jej stopy w jednej chwili opierały się
o moje ramiona, a dłoń szarpnęła moje włosy. Mój język wirował po jej
łechtaczce odprawiając wyjątkowy taniec i doprowadzając ją tym do szaleństwa.
-Ian…-jęczała. –Aa…-wydyszała, kiedy mój palec się w nią
wsunął. Była taka ciasna, ale z całą pewnością gotowa na mnie. Wsunąłem kolejny
palec i poruszając nimi w niej odszukałem jej spragnionych ust. Trzymała mnie
kurczowo i stękała między pocałunkami. W
tym samym momencie zadzwoniła moja komórka, niech to szlag.
-Nie przerywaj, proszę. – Szepnęła opierając głowę o moje
ramie i obejmując mnie nogami. Wsunąłem w nią mocniej palce i spojrzałem na
wyświetlacz, „Nikki”.
-Bądź cicho. – Szepnąłem. –Halo? – Odebrałem.
-Cześć kochanie, zapomniałam od Ciebie ważnych
dokumentów. Jesteś w domu? – Zapytała jak zawsze radośnie. Spojrzałem na
rozanieloną Caroline, która z każdym moim wepchnięciem wbijała paznokcie w moje
ramie.
-Tak jestem w domu, za ile będziesz? – Zapytałem, na co
Caroline od razu podniosła na mnie wzrok.
-Jakieś 20 minut jak nie utknę w korku. Do zobaczenia. –
Rozłączyła się.
-Mamy 20 minut. – Szepnąłem masując jej łechtaczkę. –
20…Słodkich…minut…-kąsałem jej szyję, a po chwili krzyknęła i cała drżąc
wtuliła się w moje ciało. Nie przestawałem. Jej ciało miotało się w moich
ramionach, gdy powoli niosłem ją do sypialni. Rzuciłem ją na łóżko i
pośpiesznie zasłoniłem roletę. Nie mam zbyt wiele czasu, ale mój towarzysz w
spodniach nie może doczekać się spotkania z tym aniołem w moim łóżku. Zsunąłem
z siebie jeansy, bokserki i uklęknąłem między jej nogami. Patrzyła na mnie
słodko, jak zawsze. Nasunąłem na członka prezerwatywę i delikatnie się w nią
wsunąłem. Wygięła się w łuk i przyciągnęła mnie do siebie mocno. Nasze ciała
splotły się w idealnej kombinacji, ciche jęki wydobywały się w naszych ust na
przemian. Nasza gra kochanków jakby się nie kończyła. Wspólny orgazm. Wspólny
jęk. Wspólny pot. Wspólne doznania. Nie miałem ochoty wypuszczać jej z objęć.
Nie miałem ochoty wypuszczać jej z życia.
__
Wybaczcie. Mój komputer puścił na mnie focha i nie chciał ze mną ostatnio pracować. Widzę, że nie możecie doczekać się Nikki - cierpliwości! :D