czwartek, 24 września 2015

Rozdział 11

24.05
Punktualnie o siódmej wszyscy zebrali się na ogromnym placu niedaleko naszego hotelu. Naszej trenerki nie było jeszcze, a więc potworzyły się malutkie grupki zawzięcie o czymś rozmawiając. Plac miał kształt kwadratu i na przeciwległych kątach stały ogromne, czarne głośniki.  Kilka minut później z głośników poleciała jedna z piosenek Shakiry. Wszystkie odwróciłyśmy się w jednym kierunku i ujrzałyśmy zapewne naszą trenerkę, która dosłownie wparowała między nas robiąc kilka salt w tył. Miała najpiękniejsze włosy na świecie sięgające aż do pasa i oczy błękitniejsze niż niebo, które wisiało nad nami. Idealną figurę podkreśliła różowymi leginsami i czarnym sportowym stanikiem.
-Witajcie! – Uśmiechnęła się w naszą stronę. – Trochę zajmie mi zanim nauczę się waszych imion, ale ja jestem Charlotte Victoria Consalida Passa. – Ukłoniła się w naszą stronę. – Zapewne zastanawiacie się, czemu spotykamy się właśnie tutaj w samym sercu tego miasteczka tuż przed górowaniem słońca i dlaczego za waszymi plecami stoi nagłośnienie. Otóż dzisiejsza próba, a raczej nasze zapoznanie odbędzie się właśnie tutaj. Wśród wszystkich przechodniów, gapiów, rowerzystów i kierowców. Zbliżający się festiwal to będzie masa ludzi, którzy będą wpatrywać się właśnie na was i im szybciej się do tego przyzwyczaicie tym szybciej pokonacie czekający was stres. Nie spodziewajcie się, że próby będą w klimatyzowanych salach za każdym razem. Czeka was przygoda życia, próba dla was i waszej kondycji, siły fizycznej jak i psychicznej oraz na pewno doświadczenie. Spodziewam się od was punktualności, pracowitość i mega pozytywnej energii. Mamy dwa tygodnie, abyście załapały dziesięć układów i to nie byle jakich układów. Wszystkie zostały stworzone pod czujnym okiem dwudziestu najlepszych choreografów w Europie. Wszystko, co robimy musi być zrobione na 100%. W moim słowniku nie ma takich określeń jak nie mogę, mam dość, nie chcę, nie dam rady. Nie ma słowa nie. Zrozumiano? – Spojrzała na każda z nas z osobna.
-Tak proszę Pani. – Krzyknęłyśmy zgodnie.
-Czy jesteście gotowe na ciężką pracę?!
-Tak!
-Czy jesteście gotowe na ból, łzy, krew i pot?!
-Tak!
-Czy jesteście gotowe odnieść sukces u boku Elle?!
-Tak!
-Damy radę?!
-Tak, damy radę! – Krzyknęłyśmy i razem z trenerką złączyłyśmy się w klaskaniu.
-Dobra, a więc na razie usiądźmy sobie w kółeczku i sprawdzę listę obecności przy okazji, chociaż po części was poznając. – Uśmiechnęła się pogodnie siadając po turecku na ziemi.

***
Po siedemnastej każda z nas była wykończona. Taniec w pełnym słońcu na środku upalnego placu to jedno z gorszych doświadczeń w moim życiu. Gorączka dzisiejszego dnia tylko utrudniała naszą prace sprawiając, że wydawała się jeszcze cięższa niż dotychczas. Na szczęście jutro dwunastogodzinna próba odbędzie się w klimatyzowanej sali, a więc perspektywa dnia następnego podtrzymuje nas na duchu. Pomimo tego, że byłyśmy tak naprawdę kawałek od naszego hotelu postanowiłam z Kate zamówić taksówkę. Zmęczenie tak nas zajęło, że nie miałyśmy nawet ochoty na rozmowę i każda z nas patrzyła w okno. Po powrocie do hotelu wzięłyśmy po sobie kolejno prysznic i delektując się spokojem siedziałyśmy na tarasie czekając na kolację. W międzyczasie opowiedziałam przyjaciółce o propozycji mojego męża na odnowienie przysięgi, ale niestety Kate zostawiła to bez zbędnego komentarza pozostawiając mi prawo do podjęcia samodzielnej decyzji. Kilka minut później do pokoju zapukał pracownik hotelu. Podniosłam się od razu ku drzwi poprawiając zwykły, biały t-shirt.
-Dobry wieczór. Kolacja dla Pań, a to dla Pani Caroline. – Powiedział podając mi długą, czerwoną róże, do której przypięta była mała karteczka. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam na taras.
-Co to? – Zapytała Kate, kiedy zostałyśmy same.
-Róża. – Zaśmiałam się otwierając liścik. – Dla mojej księżniczki. – Przeczytałam na głos.
-Księżniczki? – Zaśmiała się nalewając soku do szklanek.
-Ian tak na mnie mówi. – Powiedziałam cicho wąchając różę.
-Chyba jest coś na rzeczy, co? – Spojrzała na mnie podając szklankę. Zerknęłam na nią i wzruszając ramionami upiłam łyk napoju.
-Mam dwa zlecenia. Jak wrócę do Malibu to robię przerwę od treningów. – Zmieniłam temat jedząc owoce.
-Jak myślę o jakiś wakacjach. Samotnych. Szalony wyjazd, kilka dni i milion miejsc. – Zaśmiała się siadając naprzeciwko.
-Samotnych?! A ja?! – Zapytałam smutno.
-Pojechałabyś ze mną? A Jensen? Przecież niedługo będzie miał wolne na planie…
-E tam. Na dwa tygodnie by mnie wypuścił, z pewnością. – Puściłam jej oczko.
-Wrócimy i od razu planujemy, nie ma, co zwlekać. – Zaśmiała się przeglądając instagram. – Stany czy Europa?
-Europa! Może w końcu pokaże Ci Polskę.
-Przekonałaś mnie. – Zaczęła się śmiać, a ja zaraz po niej. – Matt dziś dzwonił.
-Jaki Matt? – Spojrzałam na nią biorąc do ręki kolorowe czasopismo.
-No wiesz…ten kolega Iana z planu.
-Aa! Co chciał? – Wróciłam do czytania prasy.
-Spałam z nim jakiś czas temu. – Rzuciła krótko.
-Słucham? – Zaczęłam się krztusić. – Dlaczego nic nie mówiłaś?!
-No wiesz… Nie ma się, czym chwalić, ale… Chyba wpadłam. – Powiedziała cicho.
-Jesteś w ciąży?! – Pisnęłam.
-Nie. Boże Care. Wpadłam z uczuciem. Gdzie ciąża? Broń boże. Nienawidzę dzieciaków. – Powiedziała jednym tchem patrząc na mnie wielkimi oczami.
-No to, co kurwa straszysz. – Odetchnęłam głęboko. – Mówiłaś mu?
-Nie, ale myślę, że on czuje to samo. Nie mógł być na konkursie, ale wysyłał i nadal wysyła wiele smsów no i dzwoni w miarę możliwości. Pyta, co u mnie, interesuje się, dba i troszczy. – Uśmiechnęła się niczym mała dziewczynka i pogrążyła w dalszym przeglądaniu zdjęć. Pękałam z radości, że w końcu, chociaż odrobinę jest szczęśliwa i fakt, że to szczęście daje jej właśnie Matt, który jest naprawdę wspaniałym facetem uszczęśliwia mnie jeszcze bardziej. Po zjedzonej kolacji Kate postanowiła iść pobiegać, a ja szybko przebrałam się w piżamę i czmyknęłam do łóżka. Wzięłam ze sobą laptopa, a więc zrobiłam szybki przegląd portali społecznościowych, wiadomości i rzuciłam okiem jeszcze raz na nowe zlecenia. Już chciałam zamykać sprzęt, ale w tym samym czasie rozległ się dźwięk skype. Ian. Niepewnie kliknęłam w zieloną słuchawkę.
-No halo…-zaczęłam cicho.
-No cześć mała. Myślałem, że nigdy Cię tu nie złapie. – Uśmiechnął się pogodnie. Te uśmiech sprawił, że cholernie za nim zatęskniłam.
-Nie mam na nic czasu, a teraz chciałam ogarnąć mniej więcej dwa nowe zlecenia. – Wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. – Puścił mi oczko. – Jak tam się miewasz? Radzisz sobie?
-Tak, tak. Dziś pierwsza próba za mną. Wysoki poziom, ciężka praca, ale cóż…sama się na to pisałam. – Zaśmiałam się. – Jak przygotowania do ślubu?
-Pełną parą. – Powiedział cicho i jego wyraz twarzy nagle się zmienił. – Zaproszenie już zapewne zostało do was wysłane.
-O cudownie. – Starałam się żeby mój głos wyszedł jak najbardziej naturalnie. – Może rozejrzę się tutaj za jakąś ładną sukienką na tę okazję.
-Daj spokój z tą złośliwością, nie do twarzy Ci z nią. – Powiedział oschle patrząc na mnie spode łba.
-Cóż…mam skakać z radości? Wybacz naskakałam się dziś już na próbie, ale na Twoim weselu…Nie będę oszczędzać stóp. Mam nadzieję, że poświęcisz mi jeden taniec. – Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Musisz? – Zacisnął zęby. Pierwszy raz widziałam wściekłość w jego oczach. – Mi też jest ciężko z tym wszystkim.
-Z czym? Z którą częścią? Z tą, w której bierzesz ślub, mimo że nie chcesz czy z tą, w której mnie uwodzisz?
-Też tego chciałaś, więc nie zwalaj wszystkiego na mnie. Jest mi ciężko, bo każdego jebanego dnia myślę o Tobie. Bo codziennie rano żałuję, że nie budzę się koło Ciebie. Każdego południa żałuję, że nie mogę zjeść z Tobą obiadu. Każdego wieczora żałuję, że nie mogę położyć się z Tobą spać. Rozumiesz? Mi też jest kurewsko ciężko. Nie jesteś w tym sama – ja także zadurzyłem się w Tobie.
-Kto powiedział, ze się w Tobie zadurzyłam? – Wypaliłam zdenerwowana. Jego monolog zupełnie zbił mnie z tropu.

-Nie mamy, o czym rozmawiać, nie warto. Dobrej nocy życzę. – Rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Świetnie – w całym tym zamieszaniu brakowało mi tylko kłótni z nim. 

_
Hej i czołem. Jak się podoba? :>

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 10

23.05
Świeża bryza morskiego powietrza wdarła się do moich nozdrzy. Otworzyłam oczy, a gdy tylko promienie słońca dostały się do moich źrenic zamknęłam je ponownie. Przylecieliśmy wczoraj, ale przesunięcie czasowe umęczyło nas tak bardzo, że po podróży od razu poszliśmy spać. Dziele hotelowy pokój z Kate – jest równie piękny jak wszystko, co nas otacza. Brzoskwiniowe ściany sprawiają wrażenie ciepła i zdecydowanie jest to najprzytulniejszy pokój hotelowy, w jakim miałam przyjemność mieszkać. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że zwinięta w kłębek Kate jeszcze smacznie śpi. Sięgnęłam po swój telefon – piętnaście minut po dziewiątej. Przeciągnęłam się i nie robiąc większego hałasu zabrałam kilka rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Oczywiście łazienka była równie piękna, co pokój i z całą przyjemnością wzięłam długą, odprężającą kąpiel.
-Care śniadanie! – Usłyszałam zaspany i zachrypnięty głos Kate.
-Idę! – Odkrzyknęłam wiążąc szlafrok. Nałożyłam na twarz nawilżający krem i z łazienki wyszłam wprost na balkon. Przy jasnobrązowym stoliku siedziała Kate w totalnym nieładzie przeglądając gazetę.
-Wszystko po hiszpańsku, nic nie rozumiem. – Westchnęła odkładając ją. – Wyspana?
-Czuję się świetnie. – Usiadłam przy stoliku i nalałam do kubków kawę. – Co robimy?
-Zjemy i lecimy na plaże połapać trochę europejskiego słońca, a potem skoczymy na jakiś hiszpański obiad i…zakupy! – Pisnęła śmiejąc się. Pół godziny później leżałyśmy na śnieżnobiałych leżakach delektując się szumem Morza Śródziemnego i delikatnym wiatrem muskającym skórę. Założyłam czerwone bikini z falbanką i nie omieszkałam wysłać zdjęcia swojemu mężowi. W tym samym czasie usłyszałam znajomy śmiech. Rozejrzałam się dookoła i blond długie włosy przykuły moją uwagę.
-Mania? – Powiedziałam sama do siebie. – Lauren! – Krzyknęłam i tak jak myślałam, właścicielka lśniących włosów była moja młodsza siostra.
-Caroline? – Spojrzała na mnie. – Co Ty tu robisz? – Zaśmiała się rzucając w moje ramiona.
-Będę tancerką na koncercie Elle. Co Ty tu robisz? – Spojrzałam na nią.
-Przyjechałam właśnie na ten koncert. – Śmiała się.
-Mania? – Zapytała Kate wyciągając słuchawki z uszu.
-Cała ja suczko! – Pisnęła kładąc się na niej. – No dalej, przytul swoją księżniczkę. – Śmiała się.
-Boże. Ledwo znoszę Twoją siostrę w pokoju, a teraz Ty. – Rzuciła Kate czochrając jej włosy.
-Gdzie Jensen? – Zapytała moja siostra wstając z leżaka.
-Lepiej zapytaj gdzie Ian…-odchrząknęła Kate biorąc do ręki gazetę.
-Jaki Ian? – Zaśmiała się moja siostra widząc jak piorunuję spojrzeniem siostrę.
-Mamy trochę do nadrobienia…-westchnęłam ciężko opierając się wygodnie.

***

-Więc chcesz mi powiedzieć, że tak po prostu przespałaś się z Ianem tym samym zdradzając Jensena, tak? – Zapytała Mania popijając na leżaku drinka.
-Dokładnie tak. – Odpowiedziałam szczerze patrząc w błękit morza. Ze szczególną dokładnością opisałam siostrze minione dni oraz wydarzenia.
-Gratuluje. W końcu dasz nauczkę temu dupkowi. – Wzruszyła ramionami zakładając na nos okulary Diora. Cóż Lauren nigdy nie lubiła mojego męża gdyż od zawsze uważała, że tylko się przy nim zmarnuje. Czasami przyznawałam jej rację, oczywiście w myślach żeby nie mówić na głos, jaki ciężki był mój żywot, jako Pani Ackles.
-Nie zamierzam mu nic mówić. To był jednorazowy wybryk, więcej się to nie powtórzy. Jestem szczęśliwa. – Powiedziałam pewnie,
-Szczęśliwa? – Wtrąciła Katherine. – Kiedy przestaniesz się oszukiwać? Szczęśliwą to ja Cię widzę jak w pobliżu kręci się Ian, a nie Jensen. – Powiedziała siadając na leżaku w naszą stronę. – Wiesz, z jakimi wypiekami na twarzy opowiadała o jej stosunku z Ianem? Czerwona jak jej strój. – Zwróciła się do Manii.
-Daj spokój Kate. Nie ma o czym gadać. Nie czas na jakieś romanse, jestem żoną i za jakiś czas pewnie matką. – Obruszyłam się.
-Srały muchy, będzie wiosna. – Rzuciła Mania kładąc się wygodnie.
-Caroline? Cześć! – Usłyszałam obok siebie. Podniosłam głowę i ujrzałam Mishę – serialowego Castiela.
-Misha? A Ty nie na planie? – Zdziwiłam się wstając i przytulając go.
-Mamy jeszcze dwutygodniową przerwę ze względu na jakieś opóźnienia. Słyszałem o konkursie, gratulacje. Przyszedłem się tylko przywitać i uciekam dalej do znajomych. Trzymaj się i pozdrów Jensena. – Pocałował mnie w dwa policzki i tyle go widziałam. Jensen ma przerwę? Dlaczego ja nic o tym nie wiem i dlaczego skoro ma przerwę nie ma go tutaj? Spojrzałam na dziewczyny i po ich minach mogłam wywnioskować, że zadają sobie również takie same pytania jak ja.
-Zadzwoń do niego albo ja to zrobię i uwierz, ale nie będę taka milutka jak Ty. – Powiedziała Mania wyjątkowo spokojnym głosem. Westchnęłam ciężko i wykręciłam numer do Jensena. Jedno połączenie. Drugie. Trzecie. Czwarte. Nie odebrał.
-Pewnie nagrywa. – Zaśmiała się ironicznie Kate.
-Daruj sobie, okej? – Burknęłam siadając z powrotem na ręcznik i upijając łyka martini. Przez resztę południa milczałyśmy. Około 14 postanowiłyśmy ubrać się i wybrać do centrum na obiad. Ubrałam jeansowe spodenki, białą siatkowaną koszulkę i śnieżnobiałe trampki. Od razu po tym jak wsiadłam do taksówki dostałam smsa od Jensena „Wybacz skarbie, miałem nagranie. Coś się stało?”. Czytałam tego smsa wielokrotnie i za każdym razem coraz więcej łez zbierało się w moich oczach. Odpisałam krótko „Chciałam Cię usłyszeć. Miłej pracy ; -)” i pośpiesznie schowałam telefon do kieszeni. Nie miałam siły myśleć o tym wszystkim, chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym incydencie i rozkoszować się „urlopem”.
-Wszystko okej? – Zapytała Mania, gdy siedzieliśmy przy stoliku w malutkiej, przytulnej restauracji.
-Owszem. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Gazpacho? –Spojrzałam na siostrę i przyjaciółkę, a one tylko kiwnęły mi głową. Rozmowę na każdy temat przerwała mi wibracja w telefonie.
-Jensen? – Zapytała Kate.
-Ian. – Uśmiechnęłam się delikatnie i odczytałam wiadomość. „Jak podoba się Ci się Hiszpania? :-D” .
-Ian…-zagwizdała Mania z pełnym uznaniem. Wywróciłam teatralnie oczy i kliknęłam odpowiedz.

„Cóż. Dopiero dziś wróciłam do życia i ani myślałam o chodzeniu i zwiedzaniu. Wylegiwałam się do południa na plaży, a teraz próbuję regionalnej kuchni. :-P Co u Ciebie, jak Ci się podoba w Atlancie? Haha”

„Leniuszek :-P No wiesz…tutaj nic się nie zmienia. Cały czas to samo otoczenie, Ci sami ludzie, ale po powrocie z LA myśli jakieś cieplejsze. :-D”

„Ja leniuch? Nigdy. Od jutra ciężkie treningi i dopiero wtedy zamarzę o leniuchowaniu. Cieplejsze myśli? A czyja to zasługa? :->”

„Takiej niziutkiej, śliczniutkiej brunetki. Wywróciła mój świat do góry nogami i tak po prostu mnie zostawiła i wyleguje się teraz na plażach Hiszpanii…beze mnie. Chyba jej tego nie wybaczę :- („

„Myślę, że skoro jest taka śliczniutka i z taką łatwością wywróciła Twój świat do góry nogami to równie z łatwością udobrucha Cię i przygasi Twój smutek.”

„Tak myślisz? Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania…Dni bez niej wydają się jakieś smutniejsze. Jakbyś przypadkiem spotkała ją w Hiszpanii powiedz jej, że tęsknie za nią i jej ustami. Wracam na plan. PS: Powodzenia na treningach księżniczko.”

Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Nazwał mnie księżniczką, tak po prostu.
-Mówiłam…-zaśmiała się Kate szturchając Lauren.
-Zwariowałam. Wiecie? Naprawdę zwariowałam! – Zaśmiałam się odkładając telefon i odgarniając włosy z ramion.
-Pogoń Jensena, jesteś młoda. Ułożysz sobie życie, z kim kto jest tego warty Care. – Zaczęła Mania patrząc na mnie. Gdzieś podświadomie wiedziałam, że ma rację, ale przecież nie mogłam porzucić od tak swojego życia, małżeństwa i planów odnośnie wspólnej przeszłości.
-To nie jest takie łatwe. – Szepnęłam mieszając w swoim talerzu.
-Dla chcącego nic trudnego. – Ucięła Kate popijając sok.

***

Leżałam w łóżku już po godzinie 22. Kate i Mania poszły jeszcze na miasto, ale ja zrezygnowałam z nocnej eskapady. Miałam totalny mętlik w głowie i jedyne, o czym marzyłam to o chwili ciszy i spokoju. Po chwili usłyszałam tak bardzo znajomy dzwonek – mój telefon.
-Halo?
-Cześć kochanie. – Jensen.
-Cześć. – Odpowiedziałam cicho. – Już po pracy?
-Tak, niedawno skończyłem. Obudziłem Cię?
-Nie. Jeszcze nie spałam. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Mam dla Ciebie propozycję.
-Jaką? – Podniosłam się z łóżka wychodząc na taras i opierając się o barierkę.
-Kiedy wrócisz chciałbym odnowić z Tobą przysięgę małżeńską. – Powiedział radośnie. Zamurowało mnie, a w moich oczach od razu stanęły mi łzy.
-Naprawdę? – Szepnęłam.
-Tak. Płaczesz? – Zapytał cicho.
-Wzruszyłam się. Tylko tyle. – Zaśmiałam się cicho pociągając nosem. – Jensen…Czy Ty mnie jeszcze kochasz?
-Zwariowałaś? Kocham Cię jak wariat. – Odpowiedział stanowczo, a moje serce właśnie takich kojących słów potrzebowało.- Uciekam spać, a Ty pomyśl w wolnej chwili nad aranżacją przysięgi. Dobrze?
-Postaram się. Dobranoc. – Cmoknęłam w telefon i się rozłączyłam, a chwili potem po moich policzkach spłynęły potoki łez.