24.05
Punktualnie o siódmej wszyscy zebrali się na ogromnym
placu niedaleko naszego hotelu. Naszej trenerki nie było jeszcze, a więc
potworzyły się malutkie grupki zawzięcie o czymś rozmawiając. Plac miał kształt
kwadratu i na przeciwległych kątach stały ogromne, czarne głośniki. Kilka minut później z głośników poleciała
jedna z piosenek Shakiry. Wszystkie odwróciłyśmy się w jednym kierunku i
ujrzałyśmy zapewne naszą trenerkę, która dosłownie wparowała między nas robiąc
kilka salt w tył. Miała najpiękniejsze włosy na świecie sięgające aż do pasa i
oczy błękitniejsze niż niebo, które wisiało nad nami. Idealną figurę
podkreśliła różowymi leginsami i czarnym sportowym stanikiem.
-Witajcie! – Uśmiechnęła się w naszą stronę. – Trochę
zajmie mi zanim nauczę się waszych imion, ale ja jestem Charlotte Victoria
Consalida Passa. – Ukłoniła się w naszą stronę. – Zapewne zastanawiacie się,
czemu spotykamy się właśnie tutaj w samym sercu tego miasteczka tuż przed
górowaniem słońca i dlaczego za waszymi plecami stoi nagłośnienie. Otóż
dzisiejsza próba, a raczej nasze zapoznanie odbędzie się właśnie tutaj. Wśród
wszystkich przechodniów, gapiów, rowerzystów i kierowców. Zbliżający się
festiwal to będzie masa ludzi, którzy będą wpatrywać się właśnie na was i im
szybciej się do tego przyzwyczaicie tym szybciej pokonacie czekający was stres.
Nie spodziewajcie się, że próby będą w klimatyzowanych salach za każdym razem.
Czeka was przygoda życia, próba dla was i waszej kondycji, siły fizycznej jak i
psychicznej oraz na pewno doświadczenie. Spodziewam się od was punktualności,
pracowitość i mega pozytywnej energii. Mamy dwa tygodnie, abyście załapały
dziesięć układów i to nie byle jakich układów. Wszystkie zostały stworzone pod
czujnym okiem dwudziestu najlepszych choreografów w Europie. Wszystko, co
robimy musi być zrobione na 100%. W moim słowniku nie ma takich określeń jak
nie mogę, mam dość, nie chcę, nie dam rady. Nie ma słowa nie. Zrozumiano? – Spojrzała
na każda z nas z osobna.
-Tak proszę Pani. – Krzyknęłyśmy zgodnie.
-Czy jesteście gotowe na ciężką pracę?!
-Tak!
-Czy jesteście gotowe na ból, łzy, krew i pot?!
-Tak!
-Czy jesteście gotowe odnieść sukces u boku Elle?!
-Tak!
-Damy radę?!
-Tak, damy radę! – Krzyknęłyśmy i razem z trenerką
złączyłyśmy się w klaskaniu.
-Dobra, a więc na razie usiądźmy sobie w kółeczku i
sprawdzę listę obecności przy okazji, chociaż po części was poznając. – Uśmiechnęła
się pogodnie siadając po turecku na ziemi.
***
Po siedemnastej każda z nas była wykończona. Taniec w
pełnym słońcu na środku upalnego placu to jedno z gorszych doświadczeń w moim
życiu. Gorączka dzisiejszego dnia tylko utrudniała naszą prace sprawiając, że
wydawała się jeszcze cięższa niż dotychczas. Na szczęście jutro dwunastogodzinna
próba odbędzie się w klimatyzowanej sali, a więc perspektywa dnia następnego
podtrzymuje nas na duchu. Pomimo tego, że byłyśmy tak naprawdę kawałek od
naszego hotelu postanowiłam z Kate zamówić taksówkę. Zmęczenie tak nas zajęło,
że nie miałyśmy nawet ochoty na rozmowę i każda z nas patrzyła w okno. Po
powrocie do hotelu wzięłyśmy po sobie kolejno prysznic i delektując się
spokojem siedziałyśmy na tarasie czekając na kolację. W międzyczasie
opowiedziałam przyjaciółce o propozycji mojego męża na odnowienie przysięgi,
ale niestety Kate zostawiła to bez zbędnego komentarza pozostawiając mi prawo
do podjęcia samodzielnej decyzji. Kilka minut później do pokoju zapukał
pracownik hotelu. Podniosłam się od razu ku drzwi poprawiając zwykły, biały
t-shirt.
-Dobry wieczór. Kolacja dla Pań, a to dla Pani Caroline.
– Powiedział podając mi długą, czerwoną róże, do której przypięta była mała
karteczka. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam na taras.
-Co to? – Zapytała Kate, kiedy zostałyśmy same.
-Róża. – Zaśmiałam się otwierając liścik. – Dla mojej
księżniczki. – Przeczytałam na głos.
-Księżniczki? – Zaśmiała się nalewając soku do szklanek.
-Ian tak na mnie mówi. – Powiedziałam cicho wąchając
różę.
-Chyba jest coś na rzeczy, co? – Spojrzała na mnie
podając szklankę. Zerknęłam na nią i wzruszając ramionami upiłam łyk napoju.
-Mam dwa zlecenia. Jak wrócę do Malibu to robię przerwę
od treningów. – Zmieniłam temat jedząc owoce.
-Jak myślę o jakiś wakacjach. Samotnych. Szalony wyjazd,
kilka dni i milion miejsc. – Zaśmiała się siadając naprzeciwko.
-Samotnych?! A ja?! – Zapytałam smutno.
-Pojechałabyś ze mną? A Jensen? Przecież niedługo będzie
miał wolne na planie…
-E tam. Na dwa tygodnie by mnie wypuścił, z pewnością. – Puściłam
jej oczko.
-Wrócimy i od razu planujemy, nie ma, co zwlekać. – Zaśmiała
się przeglądając instagram. – Stany czy Europa?
-Europa! Może w końcu pokaże Ci Polskę.
-Przekonałaś mnie. – Zaczęła się śmiać, a ja zaraz po
niej. – Matt dziś dzwonił.
-Jaki Matt? – Spojrzałam na nią biorąc do ręki kolorowe
czasopismo.
-No wiesz…ten kolega Iana z planu.
-Aa! Co chciał? – Wróciłam do czytania prasy.
-Spałam z nim jakiś czas temu. – Rzuciła krótko.
-Słucham? – Zaczęłam się krztusić. – Dlaczego nic nie
mówiłaś?!
-No wiesz… Nie ma się, czym chwalić, ale… Chyba wpadłam.
– Powiedziała cicho.
-Jesteś w ciąży?! – Pisnęłam.
-Nie. Boże Care. Wpadłam z uczuciem. Gdzie ciąża? Broń
boże. Nienawidzę dzieciaków. – Powiedziała jednym tchem patrząc na mnie
wielkimi oczami.
-No to, co kurwa straszysz. – Odetchnęłam głęboko. –
Mówiłaś mu?
-Nie, ale myślę, że on czuje to samo. Nie mógł być na
konkursie, ale wysyłał i nadal wysyła wiele smsów no i dzwoni w miarę
możliwości. Pyta, co u mnie, interesuje się, dba i troszczy. – Uśmiechnęła się
niczym mała dziewczynka i pogrążyła w dalszym przeglądaniu zdjęć. Pękałam z
radości, że w końcu, chociaż odrobinę jest szczęśliwa i fakt, że to szczęście
daje jej właśnie Matt, który jest naprawdę wspaniałym facetem uszczęśliwia mnie
jeszcze bardziej. Po zjedzonej kolacji Kate postanowiła iść pobiegać, a ja
szybko przebrałam się w piżamę i czmyknęłam do łóżka. Wzięłam ze sobą laptopa,
a więc zrobiłam szybki przegląd portali społecznościowych, wiadomości i
rzuciłam okiem jeszcze raz na nowe zlecenia. Już chciałam zamykać sprzęt, ale w
tym samym czasie rozległ się dźwięk skype. Ian. Niepewnie kliknęłam w zieloną
słuchawkę.
-No halo…-zaczęłam cicho.
-No cześć mała. Myślałem, że nigdy Cię tu nie złapie. – Uśmiechnął
się pogodnie. Te uśmiech sprawił, że cholernie za nim zatęskniłam.
-Nie mam na nic czasu, a teraz chciałam ogarnąć mniej
więcej dwa nowe zlecenia. – Wytłumaczyłam szybko.
-Rozumiem. – Puścił mi oczko. – Jak tam się miewasz?
Radzisz sobie?
-Tak, tak. Dziś pierwsza próba za mną. Wysoki poziom,
ciężka praca, ale cóż…sama się na to pisałam. – Zaśmiałam się. – Jak
przygotowania do ślubu?
-Pełną parą. – Powiedział cicho i jego wyraz twarzy nagle
się zmienił. – Zaproszenie już zapewne zostało do was wysłane.
-O cudownie. – Starałam się żeby mój głos wyszedł jak
najbardziej naturalnie. – Może rozejrzę się tutaj za jakąś ładną sukienką na tę
okazję.
-Daj spokój z tą złośliwością, nie do twarzy Ci z nią. – Powiedział
oschle patrząc na mnie spode łba.
-Cóż…mam skakać z radości? Wybacz naskakałam się dziś już
na próbie, ale na Twoim weselu…Nie będę oszczędzać stóp. Mam nadzieję, że
poświęcisz mi jeden taniec. – Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Musisz? – Zacisnął zęby. Pierwszy raz widziałam
wściekłość w jego oczach. – Mi też jest ciężko z tym wszystkim.
-Z czym? Z którą częścią? Z tą, w której bierzesz ślub,
mimo że nie chcesz czy z tą, w której mnie uwodzisz?
-Też tego chciałaś, więc nie zwalaj wszystkiego na mnie.
Jest mi ciężko, bo każdego jebanego dnia myślę o Tobie. Bo codziennie rano
żałuję, że nie budzę się koło Ciebie. Każdego południa żałuję, że nie mogę
zjeść z Tobą obiadu. Każdego wieczora żałuję, że nie mogę położyć się z Tobą
spać. Rozumiesz? Mi też jest kurewsko ciężko. Nie jesteś w tym sama – ja także
zadurzyłem się w Tobie.
-Kto powiedział, ze się w Tobie zadurzyłam? – Wypaliłam
zdenerwowana. Jego monolog zupełnie zbił mnie z tropu.
-Nie mamy, o czym rozmawiać, nie warto. Dobrej nocy
życzę. – Rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Świetnie – w całym tym
zamieszaniu brakowało mi tylko kłótni z nim.
_
Hej i czołem. Jak się podoba? :>