wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 5

12.05

-Wstawaj śpiochu. – Usłyszałam cichy szept wprost do mojego ucha.
-Która godzina? – Zapytałam nie otwierając oczu.
-Kilka minut po siódmej. – Pocałował mnie w policzek. – Leć pod prysznic, a ja czekam ze śniadaniem.
-Dobrze. – Powiedziałam cicho. Otworzyłam oczy dopiero wtedy, gdy usłyszałam jak drzwi od sypialni się zamykają. Podniosłam się i dłuższą chwilę siedziałam w łóżku przypominając sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Cokolwiek to było – było złe. Mam męża, nie powinnam się tak poddawać urokowi zwykłego faceta. Poszłam wprost do łazienki i po wzięciu szybkiego prysznica ubrana w kremowy, delikatny szlafrok zeszłam na dół. Drzwi od tarasu były otwarte, a przyjemny powiew wiatru muskał moją skórę.
-Chodź skarbie. – Krzyknął Jensen z tarasu. Skierowałam swoje kroki w stronę jego głosu. Na małym drewnianym stoliku stało śniadanie, a mój ukochany w krótkich spodenkach siedział na krześle i z okularami przeciwsłonecznymi na nosie czytał gazetę popijając kawę.
-Dzień dobry. – Objęłam go od tyłu w szyi i pocałowałam w policzek.
-Wyspana? – Zapytał podążając za mną wzrokiem. Usiadłam naprzeciwko i nalałam do szklanki soku pomarańczowego.
-Jak najbardziej. – Uśmiechnęłam się. –Jakie masz plany na dziś?
-Idę z Ianem na siłownie. – Opowiedział odkładając gazetę.
-Ianem? – Zakrztusiłam się sokiem, a po opanowaniu duszącego kaszlu dodałam. – Świetnie.
-A ty? – Spojrzał na mnie jedząc kanapkę.
-Ja? Próba jak zwykle, a po próbie muszę zasiąść w końcu to skrzynki e-mail. Możliwe, że mam masę rzeczy w pracy do zrobienia. – Powiedziałam zrezygnowana jedząc ugotowane jajko. – Ogarniesz trochę dom?
-Kochanie wiesz, że…
-Wiem, że nie lubisz sprzątać, bo zawsze Cię poprawiam, ale przydałoby się trochę tu odkurzyć. – Puściłam mu oczko. – Obiecuję, że nie będę się czepiać.
-Czyżby? – Zaśmiał się.
-Słowo harcerza!
-Nie byłaś nigdy harcerką…-dodał z przekąsem.
-Czepiasz się. – Pokazałam mu język. – Kiedy wracasz na plan?
-Pojutrze, ale wrócę na Twój konkurs. – Uśmiechnął się.
-Naprawdę? – Pisnęłam. – Moje kochanie. – Rzuciłam mu się na kolana i pocałowałam namiętnie.
-Nie mogę zostawić mojej królewny samej. – Uśmiechnął się obejmując mnie w pasie. – Ile masz czasu? – Zapytał bawiąc się paskiem od mojego szlafroku.
-Wystarczająco. – Zaśmiałam się i pociągnęłam w stronę domu.

***

-Jak to podrywał Cię? – Zaśmiała się Kate, gdy podczas przerwy siedzieliśmy w pobliskiej restauracji.
-Normalnie. Rozumiesz? Normalnie. Stałam na balkonie i paliłam, on przyszedł i…-zacięłam się.
-I co? Mów Caroline!
-Był tak blisko, czułam jego oddech na swojej twarzy. Rozumiesz? – Spojrzałam na nią. – Jego dłoń dotykała mojego pośladka. – Pochyliłam się w jej stronę. – Prawy pośladek idealnie wpasował się w jego dłoń.
-Żartujesz sobie ze mnie? – Zapytała popijając wodę. – Nie żartujesz? – Patrzyła uważnie.
-Nie. Gdyby nie to, że wszedł Jensen… nie wiem jakby się to skończyło, ale… - ponownie się zacięłam.
-Ale co? Matko Caroline, jąkasz się jakbyś z łóżeczka wypadła za dzieciaka. – Wywróciła teatralnie oczami.
-Miałam ochotę go pocałować. Zerwać z niego koszulkę. Kochać się z nim na tym balkonie Kate, rozumiesz? Ja mam męża, a fantazjowałam o innym facecie. – Powiedziałam speszona dzióbiąc widelcem w talerzu.
-Słucham?! – Prawie krzyknęła. – Myślałam, ze walczyłaś ze sobą, że próbowałaś go odepchnąć.
-Odepchnąć? Proszę Cię. Chciałam żeby był blisko na tyle ile mógł.  – Powiedziałam cicho.
-Caroline… romansu Ci się zachciało?
-Przestań Kate. Mam faceta, męża. – Spojrzałam na nią.
-Owszem, którego więcej nie ma jak jest, a mężem jest tylko i wyłącznie na papierze. Podoba Ci się to, że ktoś jest Tobą zainteresowany. – Powiedziała opierając się wygodnie.
-Co Ty wygadujesz… - oburzyłam się. – Kocham Jensena, przecież wiesz.
-Owszem, ale miłość a pożądanie to coś zupełnie innego. – Powiedziała niczym psycholog. – Kochasz go, ale to już nie te same fajerwerki, co kiedyś. Szukasz jakiegoś wow w swoim życiu, a Jensen? Cóż widocznie Ci tego nie daje. – Dodała z pewnością.
-Oczywiście, że daje. Nasz seks jest bardzo namiętny i w ogóle.
-Tak, bo kochacie się raz od wielkiego dzwonu. – Powiedziała Kate pochylając się w moją stronę. – Jesteś kobietą, masz swoje potrzeby, a seks raz na trzy miesiące jeszcze nikogo nie zaspokoił w stu procentach. – Uśmiechnęła się.
-Zwariowałaś. Wracamy do szkoły. – Powiedziałam kładąc pieniądze na stolik i wyszłam z restauracji.

***

Do domu przyjechałam chwile po osiemnastej. Nie było Jensena, ale dom lśnił czystością. Zaczynam się poważnie zastanawiać czy, aby na pewno nie zatrudnił pomocy do sprzątania. Jestem totalnie zmęczona, ale wiem, że muszę zając się pracą. Wzięłam z salonu mojego laptopa i zarzucając na ramiona szary sweter usiadłam na tarasie. Słońce dopiero chowało się zza Pacyfik, ale ludzi na plaży było naprawdę dużo. Otworzyłam klapę od mojego różowego hp i od razu zalogowałam się na pocztę. Masę wiadomości, ale na szczęście w większości to reklamy, a z pracy totalnie nic. Może zostałam zwolniona i nawet o tym nie wiem? Zaśmiałam się w duchu, zamknęłam laptopa i poszłam do kuchni zaparzyć sobie swoją ulubioną zieloną herbatę z opuncją. W głowie wciąż miałam mętlik i starałam się ułożyć wszystko, co związane z Ianem. Powinnam o tym powiedzieć Jensenowi? Boje się, że skończy się to jakaś krwawą masakrą. Z drugiej strony przecież do niczego nie doszło, a więc jestem bez winy, prawda? Sama nie wiem, co powinnam zrobić i jak się zachować. Wzięłam do ręki kubek kawy i chciałam wrócić na taras, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Odstawiłam kubek na szafkę i otworzyłam.
-Cześć. – W drzwiach stał Ian.
-Hej. – Spojrzałam na niego wielkimi oczami. – Co tu robisz? – Założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho.
-Mówiłem, że masz tak nie robić. – Zaśmiał się. – Ja do Jensena.
-Nie ma go. Oh.. Wejdź.-Otworzyłam szerzej drzwi. – Zajęłam się pracą i nawet do niego nie zadzwoniłam. – Powiedziałam lekko zdenerwowana. – Napijesz się czegoś?
-Kawę. Czarną bez cukru. – Uśmiechnął się zamykając za sobą drzwi. – Piękne mieszkanie. Widać, że jesteś architektem. – Krzyknął z salonu.
-Boże, boże, boże. – Powtarzałam sobie w kółko włączając ekspres. –Bez cukru? – Krzyknęłam wyciągając drżącymi rękami filiżankę.
-Już mówiłem. Czarna bez cukru. – Usłyszałam za swoimi plecami i biała filiżanka wraz ze spodkiem runęła o ziemię.
-O matko.- Powiedziałam kucając i zbierając szkła.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię wystraszyć. – Powiedział speszony i ukucnął obok mnie. – Pokaleczysz się. – Dodał zabierając ode mnie szkła.
-Za późno. – Dodałam widząc czerwone krople na kremowych kafelkach. Ian spojrzał na moją dłoń, ujął ją w swoje dłonie i od razu wsunął pod bieżącą wodę.
-Poradzę sobie. – Powiedziałam skrępowana zabierając dłoń. – W szafce nad lodówką jest plaster, mógłbyś…
-Oczywiście. – Powiedział od razu. Obmyłam rękę i po osuszeniu ją papierowym ręcznikiem wyciągnęłam dłoń w stronę Iana.
-Wciąż leci Ci krew. – Dodał i ujął palec wskazujący do swoich ust. Wstrzymałam oddech widząc jak delikatnie zlizuje moją krew. Przełknęłam głośniej ślinę, a po chwili mój palec był już oklejony brązowym plastrem.
-Dziękuje. – Szepnęłam i sięgnęłam po kolejną filiżankę.
-Pozwól, że ja to zrobię. – Zaśmiał się pomagając mi.
-Czego potrzebujesz od Jensena? – Spojrzałam na niego patrząc jak nalewa kawę.
-Tobie też? – Spojrzał wskazując na dzbanek, ale zaprzeczyłam. – Miał mi dać namiary na dobrego mechanika i ogólnie miałem wpaść na kawę, ale jak widzę wypije ją z jego piękną żoną. – Uśmiechnął się kokieteryjnie.
-Chodź na taras. – Powiedziałam i po drodze zabrałam swój kubek. – Próbowałam zadzwonić do niego, ale ma wyłączony telefon. – Dodałam siadając i obracając telefon w dłoni.
-Jeżeli CI to nie przeszkadza, poczekam na niego. – Uśmiechnął się siadając naprzeciwko mnie.
-Oczywiście, że nie przeszkadza. – Skłamałam. Oczywiście, że przeszkadza. Moje hormony już buzują na wspomnienia wczorajszego wieczoru, a nozdrza znowu wypełniają się tym samym zapachem. – Słyszałam, że planujesz ślub. – Zmieniłam temat.
-Tak. – Jego ton głosu nagle zmienił barwę. – Wrzesień no może październik. – Dodał patrząc przed siebie. Obserwowałam jego twarz przez okulary przeciwsłoneczne. Nie były mi potrzebne, ale chociaż spokojnie mogłam patrzeć na to, co się dzieję.
-Cudownie. – Uśmiechnęłam się patrząc w tym samym kierunku, co on. – Małżeństwo to świetna sprawa.
-Zwłaszcza, kiedy radość daje Ci inny facet, prawda? – Powiedział Ian.
-Nie rozumiem…-zaśmiałam się nerwowo, ale w tym samym czasie do mieszkania wszedł Jensen.
-Cześć wam. – krzyknął od progu. – Hej kochanie. – Dodał całując mnie w głowę.
-Cześć. – Ian wstał i podał rękę przyjacielowi.
-Długo czekałeś? Wybacz. Utknąłem w korku. – Powiedział sforsowany. –Zostaniesz na kolacji?
-Jeżeli to nie problem. – Ian spojrzał na mnie.

-Oczywiście. Idę coś przygotować wam, a potem uciekam do łóżka. Padam na twarz. – Pocałowałam Jensena i wróciłam do domu. 

__
Jak się podoba? :) Buziaki.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 4

Punktualnie o 21 przekroczyłam w pięknej, różowej sukience próg mieszkania Iana. Moje brązowe koturny delikatnie stukały o panele w ogromnym salonie, który był już wypełniony kilkoma osobami. Nowoczesne urządzenie pomieszczenia zdecydowanie wskazywało na to, że jest to mieszkanie mężczyzny.
-Cześć stary. – Do Jensena podszedł Paul. –Hej ślicznotko. – Puścił mi oczko. Ślicznotko? Zaśmiałam się zawstydzona.
-Cześć. – Opowiedziałam nieśmiało łapiąc Jensena za dłoń. Obydwoje od razu zaczęli ze sobą rozmawiać. Przysłuchiwałam się przez chwilę dopóki nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku. Odrzuciłam moje brązowe, kręcone włosy na plecy i odwróciłam się. Przez otwarte okno o barierkę balkonową opierał się Ian ubrany w czarną, obcisłą koszulkę podkreślającą jego mięśnie oraz ciemne jeansy.
-Pójdę się przywitać. – Pocałowałam mojego męża w policzek i ruszyłam w stronę bruneta. – Hej. – Uśmiechnęłam się promiennie. – Dziękujemy za zaproszenie.
-Cześć. – Uśmiechnął się podając rękę. – Daj spokój, nie ma za co. Do twarzy Ci w tym kolorze. – Dodał.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się spuszczając wzrok.
-Drinka? – Zapytał podchodząc do stolika wypełnionego butelkami.
-Poproszę. – Uśmiechnęłam się odgarniając włosy z twarzy. – Długo tu mieszkasz?
-Kilka lat. Kupiłem do mieszkanie bardzo tanio, można powiedzieć. – Podał mi szklankę mohito. – Okazja życia. – Uśmiechnął się stając naprzeciwko mnie. Jego perfumy były bardzo odurzające. Moje nozdrza pragnęły łapać jak najwięcej tej cudownej woni. – A Ty, jak długo mieszkasz w Malibu?
-Ja.. Em.. Dwa lata, tyle ile jesteśmy po ślubie.
-Wcześniej gdzie mieszkałaś? Chyba nie jesteś stąd. Masz inną urodę. – Patrzył na mnie uważnie, przeszywając swoimi niebieskimi oczami moje ciało.
-Urodziłam się w Polsce, ale gdy miałam 3 lata moi rodzice wyprowadzili się do Stanów. Mieszkałam w Idaho, a potem przeprowadziłam się do Los Angeles. – Odpowiedziałam popijając drinka.
-Polka? Polki są śliczne. Paul także urodził się w Polsce. - Powiedział upijając łyk szkockiej z lodem. – Zajmujesz się tylko tańcem?
-Z wykształcenia jestem architektem, a taniec to pasja, którą rozwijam. – Podniosłam wzrok na jego twarz i zauważyłam, że z zaciekawieniem mi się przygląda. – Za dwa tygodnie mam konkurs i możliwość wyjazdu  do Hiszpanii z Elle Goulding. – Dodałam odgarniając włosy za ucho.
-Nie rób tak. – Powiedział biorąc kosmyk włosów w swoje smukłe palce. – Tak jest zdecydowanie lepiej. – Uśmiechnął się i kciukiem musnął mój policzek. Wzięłam głębszy oddech i ponownie spojrzałam na jego twarz.
-Pójdę do Jensena. Dziękuje za drinka. – Wzięłam ostatni łyk i oddałam mu szklankę. – Był pyszny. – Dodałam wchodząc z powrotem do mieszkania.
-Piłaś? – Zapytał Jensen biorąc mnie na kolana.
-Tak, a czemu pytasz? – Objęłam go w szyi.
-Bo ktoś musi wrócić kotku do domu samochodem. – Musnął mnie w żuchwę.
-Pada na Ciebie. – Zaśmiał się Paul.
-Słyszałam, że urodziłeś się w Polsce. – Przeniosłam wzrok na blondyna. –Też jestem polką! – Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? Już wiem kogo będę zabierał ze sobą do Polski. – Zaśmiał się i tak zaczęliśmy rozmowę o polskim pięknie, polskich kobietach, potrawach i cudowności państwa, w którym się urodziliśmy.

***

Przez cały wieczór zdążyłam poznać i zamienić, chociaż kilka zdań z każdym zaproszonym gościem. Jak się spodziewałam wszyscy byli aktorami z planu Pamiętników Wampirów. Najlepszy kontakt złapałam z Kat Graham, która z pełnym zafascynowaniem opowiadała mi o tańcu i muzyce. Każda osoba w tym ogromnym salonie była przyjaźnie nastawiona do jedynej osoby, która nie była z branży aktorskiej. Ian przez cały wieczór przyglądał mi się, a jego wzrok był dla mnie najbardziej krępującą rzeczą dzisiejszego wieczoru. Gdy tylko podnosiłam na niego oczy nasz wzrok spotykał się i trwaliśmy tą chwilę w zawieszeniu dopóki ktoś nie zaczął ze mną bądź z nim rozmowy. Najgorszy był fakt, że jego wzrok ani trochę nie był przerażający, a wręcz przeciwnie – dziwnie podniecający. Jensen pomimo tego, że był pochłonięty rozmowami ze wszystkimi gośćmi z dumą opowiadał o tym, jaką ma wspaniałą żonę i ani przez chwili nie puszczał mojej dłoni.
-Wyjdę na balkon. – Szepnęłam mu do ucha.
-Coś nie tak? – Spojrzał na mnie.
-Procenty. – Zaśmiałam się całując jego słodkie usta. – Kocham Cię. – Dodałam wstając i lekko chwiejnym krokiem poszłam na balkon. Zasunęłam za sobą drzwi i opierając się o barierkę brałam kilka głębokich wdechów. Wyciągnęłam z małej, brązowej kopertówki paczkę cienkich Marlboro – paliłam okazyjnie, głównie do alkoholu. Odpaliłam jednego papierosa i w skupieniu wpatrywałam się w widok naprzeciwko mnie. Będąc tak zapatrzoną nie usłyszałam nawet jak drzwi na balkon się otwierają. Zorientowałam się, że nie jestem sama dopiero wtedy, gdy poczułam ciepłe dłonie na swoich ramionach. Kochany Jensen – nigdy nie zostawia mnie samej, gdy za dużo wypiłam. Odwróciłam się i znieruchomiałam. Przede mną nie stał mój mąż tylko Ian.
-Co tu robisz? – Zapytałam od razu zaciągając się papierosem.
-Jensen poprosił żebym sprawdził czy wszystko ok z Tobą. – Opowiedział przeczesując swoje niesforne włosy. Czułam alkohol wymieszany z zapachem cygar i jego perfumami. Był taki atrakcyjny, taki seksowny. Alkohol buzował w moich żyłach. – Jak się czujesz? – Zapytał zabierając ode mnie papierosa i zaciągając się.
-Dobrze. – Opowiedziałam patrząc, z jaką gracją wykonuje tą czynność.
-Na pewno? – Zrobił krok w moją stronę.
-Tak. – Powiedziałam cicho patrząc na niego jak zahipnotyzowana.
-Ramiączko Ci spadło. – Szepnął i przejechał dłonią po moim ramieniu podciągając je. Moje ciało zadrżało. – Zimno Ci? – Zapytał trzymając rękę na moim ramieniu.
-Nie. – Wydyszałam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale wiedziałam, że zdecydowanie mi się to podoba.
-Na pewno? Mogę przynieść Ci coś. – Poczułam jak jego palce zsuwają się po moich obojczykach.
-Co chcesz mi przynieść? – Dyszałam czując jego dotyk.
-Bluzę..Koc..Co tylko chcesz. – Szepnął zjeżdżając ręką po moim mostku i przybliżając się do mnie. –Więc?
-Jest mi ciepło. – Rzuciłam szybko i z zaangażowaniem patrzyłam na jego dłoń. Zatrzymał dwa palce za materiałem mojej sukienki. Wstrzymałam przez chwilę oddech. – Ian ja…
-Tak? – Zabrał dłoń i położył ją na moim biodrze. – Słucham Caroline, co chcesz powiedzieć? – Przywarł do mnie całym ciałem. Chemia między nami była tak gęsta, że można było ciąć ją nożem. Znieruchomiałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
-Tam…wszyscy…są…-jąkałam się, gdy zaczął masować moje udo.
-Nikt nie widzi. Są zaciągnięte żaluzje.
-Żaluzje. – Powtórzyłam głucho po nim opierając dłonie o jego klatkę piersiową. W końcu odważyłam się na jakikolwiek dotyk jego ciała. Jego dłoń zjechała trochę niżej, a chwile potem z powrotem wyżej podciągając materiał sukienki. Zamknęłam oczy i oddychałam niemiarowo. Czułam jak jego ciało się spina.
-Wszystko ok? – Szepnął opierając brodę o moją głowę. Czułam jak jego dłoń przejeżdżała na mój pośladek. Moje ciało od razu pokryło się gęsią skórką.
-Tak…-odszepnęłam, a moje dłonie mimowolnie zaczęły zjeżdżać po jego klatce piersiowej. Wziął głębszy oddech, a jego dłoń zacisnęła się na moim pośladku. Jęknęłam cicho. Spojrzałam na jego twarz. Jego oczy…nie byłam w stanie powiedzieć samej sobie, co w nich widziałam. Usłyszałam jak drzwi od balkonu rozsuwają się. Ian w ciągu sekundy siedział już na leżaku. Podniosłam wzrok i ujrzałam Jensena.
-Wszystko już dobrze skarbie? – Podszedł do mnie. – Jesteś jakaś blada. – Dotknął mojego policzka, a po chwili mnie przytulił. Objęłam do w pasie i spojrzałam na Iana. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wypukłość jego spodni. Spojrzałam ostatni raz w jego oczy i razem z Jensenem wróciłam do salonu.

***

-Świetni ludzie prawda? – Zapytał Jensen, kiedy około pierwszej w nocy wracaliśmy do domu.
-Tak, świetni. – Opowiedziałam patrząc w okno.
-Szkoda, że nie poznałaś Nikki. – Dodał.
-Nikki? – Spojrzałam na niego.
-Narzeczona Iana. – Uśmiechnął się.
-Narzeczona? – Zdziwiłam się.
-Tak. We wrześniu biorą ślub. Nie mówił Ci?
-Jakoś nie miał okazji zapewne. – Odpowiedziałam odwracając się ponownie w stronę okna. Więc ma narzeczona? Ciekawe.
-Też jest aktorką. Grała Rosalie w zmierzchu. – Zaśmiał się.
-Oh. To ta suka, która była zazdrosna o Belle, że chciała oddać swoje człowieczeństwo w zamian za wampiryzm i wieczność przy Edwardzie?
-Tak kochanie, ta sama. – Zaczął się śmiać. – Zmęczona?

-Tak. – Odpowiedziałam krótko. To ostatnie słowo, które wypowiedziałam w samochodzie do Jensena. Jedyne, o czym marzyłam to zimny prysznic po doświadczeniach przebytych nie tak dawno i o łóżku. Nic więcej nie potrzebowałam. 

__
przepraszam. egzaminy zawodowe na głowie i kilka spraw prywatnych, mam nadzieje, że teraz będę miała więcej czasu dla siebie i na bloga.
+zakładka outfits zaprasza :)

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 3

11.05
Tej nocy nie spałam zbyt wiele. Nie wiem czy to ze względu na smutek, który ogarniał mnie, gdy tylko myślałam o tym, iż tęsknie za mężem czy ze względu na ogrom atrakcji poprzedniego wieczoru. Wczesnym rankiem w domu zapachniało kawą, w radiu nadawano wiadomości i byłam pewna, że słyszę jak ktoś nieudolnie krząta się po kuchni. Od razu wstałam z łóżka i zarzucając na siebie czarny szlafrok zbiegłam po 4 schodkach z półpiętra wprost do naszej jasnej kuchni.
-Cześć kochanie. – W moją stronę uśmiechnął się promiennie nie kto inny jak mój mąż. Rzuciłam okiem na szklany stół po lewej, na którym stał bukiet różowych róż i śniadanie.
-Przestraszyłeś mnie. – Rzuciłam cicho. – Co tu robisz?
-Jak, co tu robie? – Zaśmiał się podchodząc do mnie i obejmując w pasie. – Przyjechałem do mojej ślicznej żony. – Próbował mnie pocałować, ale szybko odsunęłam głowę i wyswobodziłam się z jego uścisku. – Co jest? – Spojrzał od razu.
-Nie mam czasu na Twoje czułości. Za godzinę muszę jechać do Los Angeles. – Powiedziałam i nie patrząc na niego nalałam kawy do kubka.
-Jesteś na mnie zła? – Zapytał i przejechał dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa.
-A jak myślisz? – Odwróciłam się w jego stronę i upiłam łyk kawy.
-Za co? – Zapytał zupełnie nie rozumiejąc.
-Pytasz poważnie? – Zaśmiałam się ironicznie. – Lista jest zbyt długa. Mogę się nie zmieścić w tej godzinie.
-Wiem, że nie dzwoniłem, ale…
-Co tym razem? Jakie masz wytłumaczenie? – Zapytałam siadając przy stole. – Słucham. Jakie jest wytłumaczenie?
-Praca. Przecież wiesz, że nie jestem tam dla przyjemności. – Usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie? Może bycie tam jest dla Ciebie większą przyjemnością niż spędzanie ze swoją żoną czasu w wspólnym domu i świętowanie z nią urodzin?  - Fuknęłam jedząc bułkę z dżemem morelowym.
-Urodziny.. Owszem pamiętałem, ale nie miałem nawet kiedy zadzwonić. – Powiedział z udawaną skruchą. – Mam cos dla Ciebie.
-Daruj sobie. – Powiedziałam od razu widząc jak się podnosi. – Nic od Ciebie nie chce. Słyszysz samego siebie? Nie miałem nawet kiedy zadzwonić? Naprawdę? Nie miałeś czasu napisać krótkiego smsa do swojej kobiety? Przez całe 24 jebane godziny? – Śmiałam się ironicznie. – Naprawdę? – Powtórzyłam cicho.
-Kochanie..- Zaczął łapiąc moją dłoń.
-Nie. Nie Jensen. Nie chce znowu słuchać Twojej gadki o tym, że to Twoja praca i muszę to uszanować. Nie chce rozumiesz? – Popłakałam się. – Nie chce. – Zabrałam dłoń.
-Proszę nie płacz. – Szepnął podchodząc od razu do mnie. – Nie płacz. – Szepnął tuląc mnie.
-Daj mi spokój. Bierz swoją walizkę i wyjedź. Najlepiej jeszcze dziś. – Wytarłam łzy i biorąc kubek wyszłam z kuchni obdarzając go chłodnym spojrzeniem. Kroki od razu skierowałam do łazienki. Odstawiłam kubek na ciemną szafkę i spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam dość dzisiejszego dnia, a przecież on dopiero co się zaczął. Wyjęłam z kieszeni szlafroku telefon i wystukałam smsa do przyjaciółki „Mogę się spóźnić. Jensen wrócił. Zacznij proszę próbę gdybym nie przybyła na czas.”. Odłożyłam telefon obok kubka i rozbierając się weszłam pod prysznic. Ciepły strumień, który otulił moje ciało sprawił, że od razu się rozluźniło. Spojrzałam na swoją dłoń, a dokładnie na serdeczny palec, na którym spoczywał pierścionek zaręczynowy i obrączka. Co się między nami dzieje? Gdzie jest ta sielanka? Rozmyślenia przerwały mi ciepłe dłonie, które spoczęły na moich biodrach. Wstrzymałam delikatnie oddech, ale od razu poczułam dobrze znane mi perfumy.
-Nie kłóćmy się. – Szepnął, a po chwili odwrócił mnie do siebie. –Proszę. –Dodał patrząc na mnie z góry.
-Wyjdź. – Odwróciłam się ponownie w stronę ściany. – Wyjdź. – Powtórzyłam czując jak jego palce zaciskały się na mojej skórze.
-Nigdzie kurwa nie idę. – Odwrócił mnie z powrotem i oparł o zimną ścianę. Wygięłam się automatycznie pod dotykiem zimna. Skupiłam się na jego twarzy. Oczy płonęły z złości, a usta zaciśnięte były w wąską linię. Złapał moją szczupłą twarz w swoje silne dłonie i pocałował tak namiętnie jakby robił to pierwszy raz. Cała złość odeszła, złapałam kurczowo jego kark i odwzajemniałam z pasją pocałunek. Jego dłonie zjechały po ramionach w dół i łapiąc mnie w pasie podrzucił do góry tak, że objęłam go nogami w biodrach. Jego bliskość była tym, co potrzebowałam w ciągu kilku ostatnich dni. Potrzebowałam jego uwagi i bliskości. Oderwał się od moich ust i obsypując mój policzek pocałunkami zjechał na szyję delikatnie ją kąsając. Wtopiłam dłoń w jego mocne włosy i rozkoszowałam się tą chwilą. Odchyliłam głowę w tył, gdy jego usta zacisnęły się na moim twardym sutku. Uwielbiam sposób, w jaki otaczał go językiem. Jęknęłam cicho, a po chwili głośniej, gdy z idealną delikatnością wsunął się we mnie. Spojrzał mi w oczy i przyspieszył pchnięcia. Jedną ręką podtrzymywał mnie za pośladki, a druga opierała się o ścianę tuż obok mojej głowy. Widziałam w jego oczach wszystko. Były idealne tak jak i on, a ja w tym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.

~~~
Jensen postanowił, że zawiezie mnie do szkoły i zostanie na próbie. Podczas drogi opowiadałam mu o wszystkim, co działo się w pracy jak i w szkole podczas jego nieobecności, a on opowiadał o wszystkich śmiesznych wpadkach na planie. Po naszej porannej kłótni nie było już śladu, a złość rozładował cudowny, poranny seks.
-Cześć. Przepraszam za spóźnienie. – Weszłam na sale.
-Cześć dziewczyny. – Uśmiechnął się Jensen i przywitał się z każdą z osobna. Kate patrzyła na mnie uważnie, a ja puściłam jej oczko na znak, że wszystko jest w porządku.
-Dajcie mi chwilę. Lecę odebrać listę piosenek. – Uśmiechnęłam się i rzucając torbę na ziemie opuściłam salę. Po chwili wróciłam z czarną kopertą.
-Wybrałam numer 8. Jak nasza sala do ćwiczeń. – Uśmiechnęłam się otwierając ją. Kontem oka widziałam jak Pamela zawiesza wzrok na moim mężu.
-A, więc drogie Panie… - zaczęłam skupiając się na kartce. – Układ współczesny – Blurred Lines.
-Zajebiście! – Pisnęła Katherine.
-Układ i muzyka dowolny – wasz wybór.
-No tak. Mamy tylko układ współczesny do naszej piosenki, ale… -uśmiechnęłam się podstępnie Igrisa. – Mam pomysł!
-Super. – Uśmiechnęłam się promiennie. – Układy solowe – Megan Miley Cyrus – 23, Pamela Flo rida – Low, Igrisa Cassie – Me and you, Caroline Ciara – Like a boy i Katherine Taylor Swift – Shake it off. – Powiedziałam i podniosłam wzrok na moją przerażoną grupę. – Układy mają trwać jedną minutę, solowe występy do dwóch minut maksymalnie. – Dodałam wkładając kartkę z powrotem do koperty.
-Okej. Igri, jaki miałaś pomysł? – Zapytała Megan.
-Taniec dowolny do dowolnej muzyki. Pokażmy nasze krągłości…-potrzęsła pośladkami, na co wszyscy zareagowali śmiechem. – Pokażmy im jak poziom piąty rusza bioderkami…- powiedziała ruszając się niczym Shakira.
-To znaczy? – Zapytała Kate siadając na materacu obok Jensena.
-Zatańczmy do piosenki Beyonce 7/11. – Uśmiechnęła się kładąc dłonie na biodrach. Wszystkie spojrzały po sobie i znów na wysoką blondynkę.
-Zaczynamy? – Uśmiechnęłam się.

~~~

Po próbie od razu wracamy do Malibu gdyż Jensen został zaproszony przez Iana na „domówkę”. Mam zaledwie dwie godziny, aby doprowadzić się do porządku i znów wracamy do Los Angeles na prestiżowe spotkanie u jednego z lepszych znajomych mojego męża. 

___
brak czasu na wszystko, przepraszam, że tak późno.